17 sierpnia 2015

WAKACJE 2015 #50 Szczęśliwa Pięćdziesiątka?

PONIEDZIAŁEK

  Tak jak całe wakacje spędziłem mało aktywnie, tak dzisiaj nadrobiłem bardzo dużą część tego lenistwa. Pomimo, że nie wstałem najwcześniej (bo około 11:00) to zdążyłem zrobić WIELE rzeczy. Mianowicie: pomogłem ojcu przenosić drewno do szopki (praca z nim nie należy do najprzyjemniejszych, więc to samo w sobie jest dużym wyczynem).

  Ojciec chyba jednak docenił mój trud, bo postanowił zabrać mnie do sklepu z rowerami, żeby kupić mi (od dawna upragniony) licznik do roweru. Pogoda dzisiaj była wręcz idealna na rower (nie było czterdziestu stopni, ani nie padało bardzo obficie.) Więc postanowiłem wybrać się na przejażdżkę. Zaplanowałem trasę, która mierzyła około 55 km. Niestety - powinienem najpierw przeczytać instrukcję obsługi licznika...


  Kiedy doszedłem do tego jak aktywować to niedoszłe tamagotchi - wybrałem się na "wielką wyprawę". Dotarłem do Oświęcimia, który miał być moim punktem wyjściowym. Tam udało mi się spotkać trzy znajome z mojej szkoły


  Po krótkiej przejażdżce po Oświęcimiu (W czasie której odkryłem, że moja szkoła została przemalowana!) udałem się na "podbój" Góry Grojeckiej. Może nie jest to góra pokroju Żaru, ale uwierzcie, że nie było łatwo na nią wjechać. Za to zjazd z niej był BARDZO ekscytujący.

  Przez kolejne pół godziny jechałem główną drogą w stronę Kęt. Była to spokojna, melancholijna przejażdżka, do czasu, gdy pewien "GENIUSZ" nie postanowił pozbyć się szklanej butelki, która zawadzała mu w aucie...


  Pomimo, że nic się nie stało, to kilka kilometrów dalej czekała na mnie kolejna okazja na szybką i niezapowiedzianą śmierć. A właściwie można by powiedzieć, że czekała na mnie od dawna, bo powodem niebezpiecznej sytuacji był mój... Hamulec.


  Później nie działo się nic szczególnego (oprócz tego, że zgubiłem się - Bóg wie gdzie i szukałem jakiegoś punktu orientacyjnego - którym okazał się akurat kościół w oddali.) Na szczęście dotarcie do znajomych terenów nie zajęło mi dużo czasu i już po chwili jechałem ZNAJOMĄ trasą w kierunku domu.

  W międzyczasie chyba trzy razy wstąpiłem do przydrożnych sklepów po coś do picia. I dam wam taką radę na przyszłość - jeśli wybieracie się na dłuższy dystans rowerem - nie kupujcie nic gazowanego do picia. Uczucie czegoś zapychającego żołądek i ciągłego pragnienia to nie to, czego potrzebujecie.

  W kązdym razie - kończę już tego niezmiernie długiego posta. Mam nadzieję, że wy również jesteście zadowoleni ze swoich wakacji. ^^


6 komentarzy:

  1. To gratuluję przebytego dystansu! :)
    Ja mam zamiar od jutra żyć tak na zdrowo, mam nadzieję że coś z tego wyjdzie :3

    blog-akkie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. wow... gdyby mi rower działał pewnie też bym jeździła... Ale cóż, rower zepsuty :C
    Ale od jutra mam zamiar ćwiczyć! (Właściwie zamierzałam od początku wakacji, ale zdecydowałam się na jutro i kolejne jutro i kolejne...)
    Ekhem... Post świetny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój dziadek jeździ prawie codziennie mimo wieku. Dziennie około 12 kilometrów. Raz wybrałam się z nim.. O Matko! Męczarnie! Tyłek boli od siedzenia :c i po prostu Nieee! Gratuluję! Na rowerze pokonałeś taki dystans gdzie ja podróżując samochodem zdążyłabym się zanudzić na
    śmierć! Nie mogę sobie uświadomić jak mogłeś tyle przejechać, bo ja do aktywnych nie należę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze chciałam mieć licznik do roweru, ale byłam zbyt leniwa, żeby wybrać się po niego do sklepu, dlatego też, moja mama stwierdziła, że mi go nie przywiezie, bo skoro jestem zbyt leniwa, aby pójść do sklepu po upragniony licznik do roweru, to jak zdobędę się na korzystanie z niego, podczas wycieczek rowerowych? xD I pomyśleć, że napisałam to wszystko JEDNYM zdaniem...
    swiatlociemnosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze chciałam mieć licznik do roweru, ale byłam zbyt leniwa, żeby wybrać się po niego do sklepu, dlatego też, moja mama stwierdziła, że mi go nie przywiezie, bo skoro jestem zbyt leniwa, aby pójść do sklepu po upragniony licznik do roweru, to jak zdobędę się na korzystanie z niego, podczas wycieczek rowerowych? xD I pomyśleć, że napisałam to wszystko JEDNYM zdaniem...
    swiatlociemnosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. napracowales sie a ludzie to deceniaja!:) licznik w rowerze to super sprawa:)
    plaguee.blogspot.com , wspolna obserwacja?

    OdpowiedzUsuń

Kilka wskazówek dla komentujących:

#1 Staraj się, aby twój komentarz był rozwinięty
#2 Pisz co myślisz i nie bój się dyskusji
#3 Jeżeli już obrażamy się nawzajem, to z szacunkiem