Okej... zacznę od tego, że nie przepraszam za nieakwność,bo nie mam praktycznie kogo... więc... podczas mojej nieobecności działo się wiele... na początek opiszę piątek - tydzień przed zakończeniem roku szkolnego..
Od przyjścia do szkoły nic mi się nie chciało, a miał to być dzień opierający się na wf-ach. Tak więc do szatni wpadła Marlena, z tekstem, żebyśmy wszyscy szli nad sołe (rzeka nieopodal, w której się pławi w wakacje), i tak wszyscy ci ludzie, którzy "wielce pójdą na wagary" zostali pod pretekstem luźnych lekcji...
Ja, znudzony szkołą, podążyłem za Marleną w stronę Brzeszcz - przeciwnym od szkoły, w celu poszukiwania towarzyszów podróży. Zadzwoniliśmy do Martyny, która jednak odebrała pod szkołą... eh... nasza babeczka od niemieckiego, to ładny myśliwiec...
No cóż... zgarnęliśmy po drodze Olę i Jankę. Kiedy dzwoniliśmy po Kalinę, stało się coś, za co mam na nią foh-forever do teraz... jej telefon odebrał nasz wychowawca. Nie rozumiem... dlaczego dzieciaki, które mają 70℅ frekwencji nie mają nawet przypału, a jak ja poszłemedłem (moja forma czasownika) pierwszy raz w życiu na waxy, to musiał po mnie wychowawca dzwonić... świat jest okropny...
Po drodze wstąpiliśmy do mnie do domu. Miałem wziąć filtr do opalania i aparat. Mama pytała z kim jestem, ale gdy usłyszała Jankę i Ole wskakujące w ubraniach do basenu - domyśliła się... tak więc pojechaliśmy obczaić miejsce.
Kiedy znaleźliśmy w miarę fajne, okazało się, że nie wziąłem filtra, tylko bronzer i zapomniałem aparatu. To mój ogar. No ale nic, popływaliśmy, poleżeliśmy, pogadaliśmy i wgl było zayebiście...dziewczyny skorzystały ze słońca, ja nie pogardziłem widokami ( chociaż im widoku współczuję ) i tak minął nam dzionek. Około 11 dojechała Kalina z Martyną, bo cała klasa się zerwała z Chemii. Cóż... ms. Yeti w końcu miała lekcje z inteligentnym towarzystwem [samą sobą].
Po powrocie do domu wychowawca znowu dzwonił... czepiał się, że nas nie było na próbie na zakończenie, bo była próba z Dyrą... totalnie z Marleną zapomnieliśmy, ale kij, raz się żyje.! Ahh... a próby i tak nie było, po były max 3 osoby występujące.
Tak więc wszystko uszło nam na sucho ^^
***
W międzyczasie, któregoś dnia był rajd rowerowy. Nie rozumiem... jak można lubić rajdy rowerowe..? Lubie rower, ale ne rajdy... to pewnie przez moją osobowość - lubię coś robić, ale nie jak mi ktoś karze !
Mimo wszystko na rajdzie byli ci okropni ludzie (moi przyjaciele [przynajmniej tak mi się wydaje ^^']) no i spotkali mojego tatę (biedacy) aż się boję jakiej siary narobił... ehhh...
Nom, zakończenie roku minęło jako tako. Miałem czytać jeden wierszyk z Marleną... OmG! Jaaka trema... trzepałem się jak wibra... ująca nokia... eh...
Wydukałem to jakoś, i dołączyłem do klasy. Tam, znieważono mą skromną osobę fałszywymi pochwałami... z braku więc innych zajęć zacząłem bawić się włosami Agi.
Przypomniała mi się przez to (właściwie Aga mi przypomniała) taką akcje.. W pierwszej klasie na zakończenie roku szkolnego, bawiłem się włosamo Agi. Powiedziałem jej, że ma fajne włosy... obok siedziała Marlena...
Dziwie sie jej, że jeszcze ze mną gada x3
Po całej "uroczystości" Anielka dała mi katalog z AvOnA ;D i z braku innych zajęć odprowadziłem Age pod przystanek, przy tym wdychając zapachy...
Na serio, to totalnie bezsensowny pomysł, nacierać zapachem kartki katalogu... lepiej jak by dali np. jako gadżet zakrętki po perfumach pachnące danym kosmetykiem, bo ludzie mogą sobie bezpośrednio pod pachy wcierać te strony...
W sumie to dziwie się, że jeszcze nikt na to nie wpadł, ale widać dla niektórych bardziej liczy się butelka perfum na półce, niż kasa, za którą można by kupić np. transfer na chomika.
Kiedyś założę bank, do którego ludzie będą oddawać pieniądze, które mogły by się zmarnować...
Cóż... może mam szansę na jakąś karierę... mam średnią 4.21, może mnie przyjmą do jakiegoś... nw.. studia filmowego...? Marzenia...
ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO
Ów dzień mogę określić jako 3 z kolei najgorszy dzień roku. Dlaczego nie lubię gdy szkoła się kończy..? To proste... bo za 2 miesiące znowu się zacznie... więc jaki jest sens wakacji..?
Ten KONKRETNY dzień był wyjątkowo paskudny. Od rana padało, więc nici z wyjazdu nad Sołe... wszyscy spotkali się (prawie wszyscy) pod kościołem, ale pogoda była na tyle okropna, że weszliśmy do środka.
W sumie to z 10 osób, bo duża część klasy, to ateiści, chcący na gwiazdkę nowy telefon -,- wkurzają mnie tacy ludzie...
No więc po mszy wszyscy doszwędali się pod szkołe. Potem doszły te atole, i wyśmiały nas... ale mam ich tam gdzie czopki.
Czekaliśmy na dworze na naszego wychowawce (tego samego co do mnie dzwonił...) a jak to on zwykle przyjechał ostatni z grona pedagogicznego.
Chcieliśmy się mu podlizać, więc stanęliśmy przy drzwiach jego samochodu w dwóch rządkach i rozwinęliśmy czerwony dywan (mój czerwony pokrowiec od telefonu) od biedy uszło...
I zaczęło się to, czego nienawidzę najbardziej... nie muszę chyba opisywać co mnie tak odpycha od akademii szkolnych, bo jak dla mnie, to powinniśmy w kościele podejść, i przy komunii odebrać świadectwo.
O Wiele więcej osób chodziło by do kościoła, jak nie, to powtórka klasy... no chyba że innowiercy, odebrać np w zakrystii u wychowawcy... Oszczędziło by nam to ok 1.45 h czasu...
Niestety, po świadectwa musieliśmy pójść do wychowawców, i znowu się wtopiłem, tak jak w zeszłym roku...
Otóż obiecałem panu Marianowi (wychowawcy) że w 2giej klasie będę miał średnią powyżej 4, a w tym kazał mi mieć pasek... i jak tu się nie podlizać..?
Nię będę podejmował tutaj tematu lizydupów, ale to zjawisko powszechne....
No, ok... godz 11.30, świadectwa odebrane, wychodzimy ze szkoły, a tu... dadam! DESZCZ!
Wydukałem to jakoś, i dołączyłem do klasy. Tam, znieważono mą skromną osobę fałszywymi pochwałami... z braku więc innych zajęć zacząłem bawić się włosami Agi.
Przypomniała mi się przez to (właściwie Aga mi przypomniała) taką akcje.. W pierwszej klasie na zakończenie roku szkolnego, bawiłem się włosamo Agi. Powiedziałem jej, że ma fajne włosy... obok siedziała Marlena...
Dziwie sie jej, że jeszcze ze mną gada x3
Po całej "uroczystości" Anielka dała mi katalog z AvOnA ;D i z braku innych zajęć odprowadziłem Age pod przystanek, przy tym wdychając zapachy...
Na serio, to totalnie bezsensowny pomysł, nacierać zapachem kartki katalogu... lepiej jak by dali np. jako gadżet zakrętki po perfumach pachnące danym kosmetykiem, bo ludzie mogą sobie bezpośrednio pod pachy wcierać te strony...
W sumie to dziwie się, że jeszcze nikt na to nie wpadł, ale widać dla niektórych bardziej liczy się butelka perfum na półce, niż kasa, za którą można by kupić np. transfer na chomika.
Cóż... może mam szansę na jakąś karierę... mam średnią 4.21, może mnie przyjmą do jakiegoś... nw.. studia filmowego...? Marzenia...
ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO
Ów dzień mogę określić jako 3 z kolei najgorszy dzień roku. Dlaczego nie lubię gdy szkoła się kończy..? To proste... bo za 2 miesiące znowu się zacznie... więc jaki jest sens wakacji..?
Ten KONKRETNY dzień był wyjątkowo paskudny. Od rana padało, więc nici z wyjazdu nad Sołe... wszyscy spotkali się (prawie wszyscy) pod kościołem, ale pogoda była na tyle okropna, że weszliśmy do środka.
W sumie to z 10 osób, bo duża część klasy, to ateiści, chcący na gwiazdkę nowy telefon -,- wkurzają mnie tacy ludzie...
No więc po mszy wszyscy doszwędali się pod szkołe. Potem doszły te atole, i wyśmiały nas... ale mam ich tam gdzie czopki.
Czekaliśmy na dworze na naszego wychowawce (tego samego co do mnie dzwonił...) a jak to on zwykle przyjechał ostatni z grona pedagogicznego.
Chcieliśmy się mu podlizać, więc stanęliśmy przy drzwiach jego samochodu w dwóch rządkach i rozwinęliśmy czerwony dywan (mój czerwony pokrowiec od telefonu) od biedy uszło...
I zaczęło się to, czego nienawidzę najbardziej... nie muszę chyba opisywać co mnie tak odpycha od akademii szkolnych, bo jak dla mnie, to powinniśmy w kościele podejść, i przy komunii odebrać świadectwo.
O Wiele więcej osób chodziło by do kościoła, jak nie, to powtórka klasy... no chyba że innowiercy, odebrać np w zakrystii u wychowawcy... Oszczędziło by nam to ok 1.45 h czasu...
Niestety, po świadectwa musieliśmy pójść do wychowawców, i znowu się wtopiłem, tak jak w zeszłym roku...
Otóż obiecałem panu Marianowi (wychowawcy) że w 2giej klasie będę miał średnią powyżej 4, a w tym kazał mi mieć pasek... i jak tu się nie podlizać..?
Nię będę podejmował tutaj tematu lizydupów, ale to zjawisko powszechne....
No, ok... godz 11.30, świadectwa odebrane, wychodzimy ze szkoły, a tu... dadam! DESZCZ!
No i pięknie umoczyło mi świadectwo, i pogięło się :,< moje najpiękniejsze świadectwo od 5tej klasy podstawówki...
Musiałem zadzwonić po dziadka, bo by moje oceny były dosłownie plamami na świadectwie... a do końca dnia dbałem o moich fanów na YT (albo ludzi, którym mnie było żal i dali subka)
I w sumie tak zaczęły się...
Booo, jestem nikim :C
OdpowiedzUsuń