Minęła jesień, rok akademicki trwa w najlepsze, więc wydaje mi się, że wypadało by napisać krótką relację z tego jak wyglądały moje początki w wielkim studenckim świecie.
Szczerze mówiąc nie bałem się jakoś specjalnie pójścia na studia. Byłem bardzo podekscytowany. No wiecie... Nowe miasto, nowi znajomi, wszystko nowe! Kiedy zaczął się październik, rzeczywistość okazała się jeszcze lepsza niż moje oczekiwania. Mój kierunek okazał się asem wyciągniętym z talii kart 😁
Oczywiście nie przez cały czas było kolorowo. Tutaj możecie poczytać o Najgorszych stronach studenckiego życia. No, ale przejdźmy do sedna tego posta, czyli do tego co okazało się najfajniejsze w moich studiach:
1. Nowi znajomi.
Po skończeniu gimnazjum i technikum z paskudną klasą obawiałem się, że na studiach również trafią mi się mega nieogarnięci ludzie. Na szczęście po kilku wakacyjnych spotkaniach i pierwszych dniach studiowania okazało się, że trafiłem na najlepszych ludzi ever.
Ze względu na ten sam kierunek - wszyscy mamy w miarę podobne poglądy i zainteresowania, przez co świetnie się wszyscy dogadujemy. W dodatku nie rzucamy sobie kłód pod nogi i staramy się pomóc kiedy tylko możemy. Na serio, życzę każdemu, żeby trafił na takich ludzi na studiach.
2. Luz.
Jeśli chodzi o ilość godzin jakie spędzam na uczelni to jest ona śmieszna w porównaniu do tego, co musiałem przeżywać w poprzednich szkołach.
Jedynym problemem jest to, czy między zajęciami bardziej opłaca się wracać do mieszkania, czy poszwendać po mieście i przygotować na następne zajęcia. Ja akurat mam kilkugodzinną przerwę między zajęciami z wideo a rysunkiem, więc w wolnym czasie siadam w jakiejś urokliwej kawiarence i odrabiam "prace domowe" z rysunku.
3. Koniec bezużytecznych przedmiotów.
To jest chyba jedna z najlepszych rzeczy w całym studiowaniu. Wolę siedzieć przez trzy godziny na zajęciach z rysunku, niż chociażby pół godziny na matematyce.
Muszę szczerze przyznać, że odkąd zupełnie przestałem obcować z matematyką, to moje matematyczne zdolności poleciały na łeb na szyję. Ale mam to gdzieś. Przez ostatnie miesiące ostro ćwiczę sztuki plastyczne i znajduję w sobie tyle zaniedbanych talentów, że aż mi przykro. Niby dlaczego mam dbać o umiejętności matematyczne, kiedy mogę rozwijać swoją artystyczną stronę?
4. Nowe środowisko.
Po jakichś dwóch tygodniach (kiedy przestałem bać się tramwajów, miliona skrzyżowań, i wszechobecnego tłumu) wielkie miasto naprawdę zaczęło mi się podobać. (A uwierzcie mi, że wcześniej bałem się miasta jak dziecko ognia.) Mam już ulubione kawiarnie, miejscówki do jazdy na rolkach czy ulubione trasy którymi wracam do domu.
Serio, jeśli tak jak ja cykacie się przeprowadzki, bo przytłacza was ogrom większych miast to nie macie się czego bać. Ręczę za siebie, że max dwa tygodnie i będziecie mieć wszystko obczajone jakbyście mieszkali tam od zawsze.
5. Studenckie profity.
Teraz słuchajcie, zdradzę wam sekret jak ustawić się na studiach już na samym początku. Angażujcie się w jak najwięcej wydarzeń, które organizuje wasza uczelnia. Mam na myśli wycieczki, festiwale, przeglądy i inne akcje. (Oczywiście na tyle na ile dacie radę.) A najlepiej zapiszcie się do Samorządu Studentów.
Nie dość, że załatwicie sobie znajomości u wpływowych osób, to jeszcze będziecie mieć z tego masę profitów; zniżek studenckich 💕 zwolnień z mniej ważnych zajęć, czy po prostu nowych znajomych. No i nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam mieć świadomość, że organizuję sobie czas najbardziej pożytecznie jak się da.
6. Opcjonalna praca.
Jeśli tak jak ja należycie do biedniejszych studentów, lub po prostu lubicie dużo wydawać, to świetnym wyjściem jest znalezienie sobie pracy dorywczej. W pracy naprawdę można oderwać się od uczelnianych problemów, i poznać kolejnych świetnych ludzi.
Cały czas zastanawiam się czy napisać wprost gdzie pracuję, jednak z dnia na dzień dzieją się tam coraz bardziej przypałowe akcje. Podejrzewam, że jeśli kiedyś napiszę co się tam działo, to owo miejsce na bank straci swoją renomę, więc w przyszłości będę się o nim wypowiadał dość niejasno 😉 W każdym razie serdecznie polecam pracę w miejscach, gdzie zatrudniają się młodzi ludzie.
7. Samodzielność.
To co jest najwspanialsze to niemalże całkowite stawanie się niezależnym. Mniej więcej po pierwszym miesiącu (kiedy nauczymy się już funkcjonować samodzielnie) nasze życie zaczyna się stabilizować. Jesteśmy dumni z siebie i czujemy się jakbyśmy właśnie osiągnęli najwyższy stopnień niezależności.
To tylko niewielki wycinek tych wszystkich fajnych historii które spotkały (i miejmy nadzieję jeszcze spotkają) mnie na studiach. Obecnie, po dwóch miesiącach studiowania mogę śmiało powiedzieć, że studia to super sprawa i chyba nie chciałbym zaraz po szkole stabilizować sobie życia i pracować na poważnie.
Zobaczymy czy będę miał równie pozytywne podejście za rok i po samym skończeniu studiów xD Podejrzewam, że do tego czasu wiele może się zmienić, ale na razie postaram się żyć chwilą i cieszyć z dodatkowego czasu na doskonalenie moich zdolności ✌
Jeżeli też macie jakieś przemyślenia na temat studenckich początków to możecie podzielić się w komentarzach, najlepiej na facebooku 😉. Może zrobi się jakiś edit posta, albo doprecyzuje niektóre zagadnienia.
Przypominam także o obserwowaniu mnie na Instagramie, gdzie dzieje się znacznie więcej niż tutaj:
Szczerze mówiąc nie bałem się jakoś specjalnie pójścia na studia. Byłem bardzo podekscytowany. No wiecie... Nowe miasto, nowi znajomi, wszystko nowe! Kiedy zaczął się październik, rzeczywistość okazała się jeszcze lepsza niż moje oczekiwania. Mój kierunek okazał się asem wyciągniętym z talii kart 😁
Oczywiście nie przez cały czas było kolorowo. Tutaj możecie poczytać o Najgorszych stronach studenckiego życia. No, ale przejdźmy do sedna tego posta, czyli do tego co okazało się najfajniejsze w moich studiach:
1. Nowi znajomi.
Po skończeniu gimnazjum i technikum z paskudną klasą obawiałem się, że na studiach również trafią mi się mega nieogarnięci ludzie. Na szczęście po kilku wakacyjnych spotkaniach i pierwszych dniach studiowania okazało się, że trafiłem na najlepszych ludzi ever.
Ze względu na ten sam kierunek - wszyscy mamy w miarę podobne poglądy i zainteresowania, przez co świetnie się wszyscy dogadujemy. W dodatku nie rzucamy sobie kłód pod nogi i staramy się pomóc kiedy tylko możemy. Na serio, życzę każdemu, żeby trafił na takich ludzi na studiach.
2. Luz.
Jeśli chodzi o ilość godzin jakie spędzam na uczelni to jest ona śmieszna w porównaniu do tego, co musiałem przeżywać w poprzednich szkołach.
Jedynym problemem jest to, czy między zajęciami bardziej opłaca się wracać do mieszkania, czy poszwendać po mieście i przygotować na następne zajęcia. Ja akurat mam kilkugodzinną przerwę między zajęciami z wideo a rysunkiem, więc w wolnym czasie siadam w jakiejś urokliwej kawiarence i odrabiam "prace domowe" z rysunku.
3. Koniec bezużytecznych przedmiotów.
To jest chyba jedna z najlepszych rzeczy w całym studiowaniu. Wolę siedzieć przez trzy godziny na zajęciach z rysunku, niż chociażby pół godziny na matematyce.
Muszę szczerze przyznać, że odkąd zupełnie przestałem obcować z matematyką, to moje matematyczne zdolności poleciały na łeb na szyję. Ale mam to gdzieś. Przez ostatnie miesiące ostro ćwiczę sztuki plastyczne i znajduję w sobie tyle zaniedbanych talentów, że aż mi przykro. Niby dlaczego mam dbać o umiejętności matematyczne, kiedy mogę rozwijać swoją artystyczną stronę?
4. Nowe środowisko.
Po jakichś dwóch tygodniach (kiedy przestałem bać się tramwajów, miliona skrzyżowań, i wszechobecnego tłumu) wielkie miasto naprawdę zaczęło mi się podobać. (A uwierzcie mi, że wcześniej bałem się miasta jak dziecko ognia.) Mam już ulubione kawiarnie, miejscówki do jazdy na rolkach czy ulubione trasy którymi wracam do domu.
Serio, jeśli tak jak ja cykacie się przeprowadzki, bo przytłacza was ogrom większych miast to nie macie się czego bać. Ręczę za siebie, że max dwa tygodnie i będziecie mieć wszystko obczajone jakbyście mieszkali tam od zawsze.
5. Studenckie profity.
Teraz słuchajcie, zdradzę wam sekret jak ustawić się na studiach już na samym początku. Angażujcie się w jak najwięcej wydarzeń, które organizuje wasza uczelnia. Mam na myśli wycieczki, festiwale, przeglądy i inne akcje. (Oczywiście na tyle na ile dacie radę.) A najlepiej zapiszcie się do Samorządu Studentów.
Nie dość, że załatwicie sobie znajomości u wpływowych osób, to jeszcze będziecie mieć z tego masę profitów; zniżek studenckich 💕 zwolnień z mniej ważnych zajęć, czy po prostu nowych znajomych. No i nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam mieć świadomość, że organizuję sobie czas najbardziej pożytecznie jak się da.
6. Opcjonalna praca.
Jeśli tak jak ja należycie do biedniejszych studentów, lub po prostu lubicie dużo wydawać, to świetnym wyjściem jest znalezienie sobie pracy dorywczej. W pracy naprawdę można oderwać się od uczelnianych problemów, i poznać kolejnych świetnych ludzi.
Cały czas zastanawiam się czy napisać wprost gdzie pracuję, jednak z dnia na dzień dzieją się tam coraz bardziej przypałowe akcje. Podejrzewam, że jeśli kiedyś napiszę co się tam działo, to owo miejsce na bank straci swoją renomę, więc w przyszłości będę się o nim wypowiadał dość niejasno 😉 W każdym razie serdecznie polecam pracę w miejscach, gdzie zatrudniają się młodzi ludzie.
7. Samodzielność.
To co jest najwspanialsze to niemalże całkowite stawanie się niezależnym. Mniej więcej po pierwszym miesiącu (kiedy nauczymy się już funkcjonować samodzielnie) nasze życie zaczyna się stabilizować. Jesteśmy dumni z siebie i czujemy się jakbyśmy właśnie osiągnęli najwyższy stopnień niezależności.
***
To tylko niewielki wycinek tych wszystkich fajnych historii które spotkały (i miejmy nadzieję jeszcze spotkają) mnie na studiach. Obecnie, po dwóch miesiącach studiowania mogę śmiało powiedzieć, że studia to super sprawa i chyba nie chciałbym zaraz po szkole stabilizować sobie życia i pracować na poważnie.
Zobaczymy czy będę miał równie pozytywne podejście za rok i po samym skończeniu studiów xD Podejrzewam, że do tego czasu wiele może się zmienić, ale na razie postaram się żyć chwilą i cieszyć z dodatkowego czasu na doskonalenie moich zdolności ✌
Tekst, obrazki: Kuba. Grudzień 2018
Jeżeli też macie jakieś przemyślenia na temat studenckich początków to możecie podzielić się w komentarzach, najlepiej na facebooku 😉. Może zrobi się jakiś edit posta, albo doprecyzuje niektóre zagadnienia.
Przypominam także o obserwowaniu mnie na Instagramie, gdzie dzieje się znacznie więcej niż tutaj: