Minęła jesień, rok akademicki trwa w najlepsze, więc wydaje mi się, że wypadało by napisać krótką relację z tego jak wyglądały moje początki w wielkim studenckim świecie.
Rozmawiając ze znajomymi doszedłem do wniosku, że wielu z nas bardzo podobnie przeżywało pójście na studia. Postanowiłem spisać najwięcej podobnych spostrzeżeń, i w tym poście skupię się tylko na ciemnych stronach bycia studentem. Studiowanie ma duuużo więcej pozytywnych stron, więc muszę na nie przeznaczyć osobny post 😉
Gościnnie wypowie się również Alicja, którą możecie kojarzyć stąd [klik]. No, ale przejdźmy do sedna:
Gościnnie wypowie się również Alicja, którą możecie kojarzyć stąd [klik]. No, ale przejdźmy do sedna:
1. Zanim się przeprowadzimy...
...kiedy jeszcze jesteśmy w rodzinnym domu dopada nas pierwsze załamanie. Najczęściej pojawia się, kiedy zaczynamy myśleć o przeprowadzce, lub kiedy pierwsze bagaże są już wywiezione. Dociera do nas, że właśnie zostawiamy za sobą jakąś część naszego życia, i że już wkrótce będziemy musieli zmierzyć się z zupełnie nową rzeczywistością.
Moje badania na znajomych wykazały, że wiele dziewczyn płacze w trakcie tej fazy. Mężczyźni oczywiście nie płaczą, i tak jak w moim przypadku najczęściej kończy się na słuchaniu smutnych piosenek i patrzenie w szybę samochodu lub autobusu podczas jazdy.
2. Poczucie wolności.
Poczucie to pojawia się mniej więcej w pierwszym tygodniu mieszkania w nowym miejscu. Wtedy nie mamy jeszcze tak dużo rzeczy na głowie, więc możemy sobie pozwolić na "odrobinę" szaleństwa.
Poznajemy nowych ludzi, którzy chcą tak jak my stworzyć sobie strefę komfortu, znaleźć fajnych znajomych i zbudować dookoła siebie jak najlepszą atmosferę. Biorąc pod uwagę brak kontroli rodzicielskiej najczęściej kończy się to wieczorowymi wypadami na piwko, imprezami i innymi formami integracji.
W moim przypadku stan "hulaj duszo, piekła nie ma" minął mniej więcej po dwóch tygodniach. Fajnie było robić rzeczy, na które rodzice nigdy by się nie zgodzili, ale ileż można? Polecam każdemu wyszaleć się zaraz na początku, póki na uczelniach się nie dzieje nic specjalnego.
3. Poczucie bezsensu.
Stan ten jest zazwyczaj krótkotrwały i występuje nieregularnie. Zapewne znacie to uczucie, kiedy nadchodzi jesień i zupełnie znikąd pojawia się smutek i dołujące myśli. Nawet nie wiecie jak dobrze jesienna chandra dogaduje się ze świeżymi studentami...
Najważniejsze jest to, żeby w takich sytuacjach zamienić piwo na gorącą czekoladę. (Picie na smutno to zły pomysł.) Zazwyczaj takie stany trwają tyle ile przeciętne jesienne smuteczki, więc z całą pewnością są do przeżycia.
4. Żal i tęsknota...
Osobiście nie zaobserwowałem u siebie tego stanu, ale wiem o nim z opowieści moich znajomych. U każdego przejawia się w innym okresie czasu, ale najczęściej około drugiego lub trzeciego tygodnia, zwłaszcza w sytuacji kiedy sami musimy samodzielnie przyrządzić posiłek, wydać kolejne 20 zł lub sami kupić sobie papier toaletowy.
Podejrzewam, że problem mija w momencie kiedy nauczymy się przy okazji zwykłych zakupów kupować worki na śmieci, i samodzielnie gotować. Oczywiście wiadomo, że najlepiej nam będzie u rodziców, no ale kiedyś w końcu trzeba zacząć latać o własnych skrzydłach.
5. Mam to wszystko w [...]!
Jeśli tak jak ja - jesteście biedakami i dorabiacie sobie po zajęciach to muszę Was ostrzec. Pamiętajcie po co przyszliście na studia. W pewnym momencie miałem na uczelni bardzo ciężki tydzień. Nawet popłakałem się kiedy spojrzałem na listę rzeczy które mam do zrobienia. Jakiś czas później poszedłem do pracy...
To jest pułapka jaką przygotowują dla nas jesienne smuteczki. Wydaje nam się, że w pracy jest tak super, a uczenia to syf i same obowiązki. Może i czasami tak jest, ale pamiętajmy - studiujemy po to, żeby w przyszłości zarabiać gruby hajs za robienie czegoś, co nie wyssie z nas całej energii życiowej.
Jeśli komuś z Was wpadnie do głowy pomysł rzucenia studiów dla pracy, która do tej pory była dorywcza, to niech kupi sobie żel na obrzęki, siniaki i stłuczenia, a potem zgłosi się do mnie. Jestem pewien, że jakoś wyperswadujemy sobie co jest w życiu ważne.
6. Niesprawiedliwość.
Mam na myśli moment w którym uświadamiacie sobie jak bardzo różnią się uczelnie i warunki na nich panujące. Podczas próby zbadania czy na studiach jest lepiej czy gorzej niż w szkole doszedłem do wniosku, że jest to kwestia bardzo indywidualna.
Serio, kiedy czasami rozmawiam z ludźmi, którzy również studiują na pierwszym roku zastanawiam się jak to możliwe, że to jest ten sam etap edukacji. Osobiście polecam studia artystyczne. Jest na nich tyle samo (o ile nie więcej) pracy niż na zwykłych studiach, ale przynajmniej jest ona choć trochę mniej męcząca psychicznie.
7. Zamiana pasji w udrękę (relacja świadka)
Hola i cześć! Jestem Alicja i zaczęłam studiować lingwistykę stosowaną (język rosyjski i chiński). Pewnie pomyśleliście sobie w tym momencie, że mi odbiło. Spoko, bo po pierwszych kilku tygodniach też tak o sobie pomyślałam. Uwielbiam języki, sama uczyłam się włoskiego, nawet napisałam maturę z hiszpańskiego... Jednak nie byłam gotowa na to, co czekało mnie na studiach lingwistycznych...
Nagle moje hobby stało się obowiązkiem. Ilość pracy na studiach mnie przytłoczyła do tego stopnia, że zaczęłam się zastanawiać co ja tutaj robię. Języki były moją pasją, ale już nie mogę ich znieść... Może to nie jest to co powinnam robić w życiu?
Na chińskim uczę się, wkuwam i patrzę na znaki, ale bez rezultatów... Na rosyjskim właściwie nie jest lepiej. Po trzech tygodniach nauki zawaliłam dyktando. Niby wiem co mam mówić, ale brzmi to sztucznie... A, no i witamy rosyjski alfabet, który inaczej wygląda wydrukowany, inaczej wygląda napisany odręcznie i jeszcze inaczej się go czyta...
I weź się człowieku naucz z takich notatek... Normalnie krew zalewa i szlag jasny trafia.
***
To chyba wszystkie najczęściej występujące przykre epizody w życiu nowych studentów. Mam nadzieję, że jeśli też jesteście studentami, to równie dobrze radzicie sobie w podobnych sytuacjach. Jeśli natomiast zamierzacie iść na studia, to potraktujcie ten post jako przestrogę przed okropnościami, które mogą was dopaść.
Jeżeli też macie jakieś przemyślenia na temat studenckich początków to możecie podzielić się w komentarzach, najlepiej na facebooku 😉. Może zrobi się jakiś edit posta, albo doprecyzuje niektóre zagadnienia.
Przypominam także o obserwowaniu mnie na Instagramie, gdzie dzieje się znacznie więcej niż tutaj:
Tekst: Kuba, Alicja; Obrazki: Kuba
Grudzień 2018
Przynajmniej nie słyszysz słowa "matura"
OdpowiedzUsuńJakie to wszystko prawdziwe... A ten fragment Alicji o językach obcych już w ogóle - sama studiuję filologię angielską i mimo że od zawsze kocham ten język, to nieraz tutaj odechciewa mi się wszystkiego:(
OdpowiedzUsuń