7 GRUDNIA - PONIEDZIAŁEK
To był piękny dzień! Nie musiałem iść dzisiaj do szkoły, bo zamiast lekcji mieliśmy wyjazd do jakiejś drukarni w Krakowie. Stwierdziłem, że to idealna okazja, żeby nadrobić zaległości na blogu, więc wziąłem ze sobą tablet, w nadziei, że uda mi się coś napisać w autokarze. Niestety - jakiś czas temu zapodziałem gdzieś pokrowiec od mojego tabletu. Ale powiedzmy, że jakoś sobie z tym poradziłem.
Droga do Krakowa nieco się dłużyła, ale jakoś to przeżyłem. W drukarnii - szczerze mówiąc - nie było nic ciekawego (już kiedyś ją zwiedziłem [klik]). Jedyne co przyciągało uwagę mojej klasy to plakty z "CKM'ów" i możliwość zabrania nieudnych wydruków (przykładowo: niemalże idealnych książek, w których okładka była krzywo wszyta). Niektórzy zwędzili książki z całorocznym opisem liturgii mszy świętych kościoła katolickiego... I chyba nawet nie wiedzą co zwędzili, ale grunt, że za darmo...
Na WFie poszliśmy dzisiaj na siłownię. Lubię siłownię, bo głównie tam się siedzi i udaje, że coś robi... Kiedy tak się siedzi można dojść do wielu ciekawych wniosków... Związanych na ten przykład z urządzeniem do ćwiczenia mięśni łydek...
9 GRUDNIA - ŚRODA
Powtarzam to do znudzenia i powtórzę jeszcze raz - nienawidzę dnia jakim jest środa. A zwłaszcza tej... Dzisiaj po dwutygodniowej przerwie wróciła nasza polinistka i nie było wesoło. Dodatkowo na matematyce nauczycielka czytała nam proponowane oceny. Może to nie powód do dumy, ale brakuje mi jednej oceny powyżej 2, żeby mieć 3 na półrocze. Cóż... zobaczymy co z tego wyjdzie.
10 GRUDNIA - CZWARTEK
Po spokojnej środzie musiał nadejść niezbyt miły czwartek... Ja nie wiem jak to jest być kobietą, ale wiem tylko, że prawdopodobnie nie wytrzymałbym, gdybym musiał co chwilę zmieniać nastrój...
Na domiar złego musiałem dzisiaj odwołać lekcję fortepianu, bo poprawiałem matematykę... Ale najlepsze jest to, że w ogólnym rozrachunku nie udało mi się nic poprawić i muszę podejść do tej poprawy jeszcze raz... Mam już serdecznie dość szkoły i chcę już święta...
11 GRUDNIA -PIĄTEK
Piątek jest wspaniały. Wspanialszy byłby chyba tylko wtedy, gdyby był wolny od nauki, ale tak czy siak jest się z czego cieszyć. Dzisiaj raczej nie działo się nic godnego zapamiętania. Ach, tak! Na Cyfrowych Technologiach Graficznych było dość ciekawie... (Tak, to ten przedmiot, do którego zakuwam w każdą niedzielę...)
Ech... Mam wrażenie, że osoby uczące tego przedmiotu muszą po prostu mieć talent. W pierwszej klasie miałem 2 na półrocze, 4 na koniec, a w tym roku ledwie wyciągam na 3. Z dnia na dzień przekonuję się, że grafika, to chyba nie jest to, co chcę robić ze swoim życiem...
Wieczorem jak co tydzień - mieliśmy spotkanie na salce. Uwielbiam spotkania na salce, ale tylko wtedy, kiedy są to normalne spotkania, a nie obrady dotyczące superważnych kościelnych wydarzeń. Poszedłem na salkę szczęśliwy, a wróciłem ze świadomością, że w poniedziałek muszę czytać coś na mszy w kościele...
12 GRUDNIA -SOBOTA
Po południu postanowiliśmy się spotkać z Maddie, Steve'm i Nell. Nie widziałem się z nimi od BARDZO dawna, i przyznam, że między nami wyniknęło nieco sprzeczek...
Sytuacja wygląda tak: mnie denerwuje, że oni nigdy nie mają czasu, bo ciągle się uczą/sprzątają/odrabiają lekcje. Ich denerwuje, że ja w ogóle nie mam poczucia obowiązku... Czy jakoś tak. No, więc dzisiaj nadarzyła się idealna okazja, żeby nadrobić "zaległości". I w sumie było ciekawie!
Niestety... Przez cały czas czułem nieco napiętą atmosferę... Pewnie było to tylko moje odczucie, ale mam nadzieję, że święta nadejdą jak najszybciej i będziemy mogli w końcu normalnie się spotkać...
13 GRUDNIA - NIEDZIELA
Dzisiaj - pierwszy raz od niepamiętnych czasów - udało mi się wstać dzięki budzikowi. Niezbyt motywujący był fakt, że nastawiłem budzik na 11:00, ale cóż...
Dzisiaj miała wpaść do nas rodzina. Mieliśmy "świętować" imieniny babci. Było całkiem... Hmm... Nie było nudno. Ostatnimi czasy naszym "rodzinnym" problemem jest fakt, że dziadek zaczyna chorować. Niestety - nie jest to już zwykła skleroza, ale zaczyna się u niego alzheimer...
Jak można się domyślić - nigdy nie zostawiliśmy dziadka w samych kapciach pod barem... Zaczynam się serio bać, bo kiedy mówił do mnie "Janusz" zamiast "Kuba", to jeszcze dało się znieść, ale odkąd na dzień dobry słyszę od niego "Kuby nie ma w domu" - przestaje robić się śmiesznie...
Pozdrawiam. Mój babcia też mnie nie pamiętaxd
OdpowiedzUsuńZostałam pielęgniarką <3
Świetny post, liczę na jakiś o świętach niedługo :D
Ciekawie tam u ciebie. Ja na szczęście zawsze czytam etykiety np żeli :) Gratuluję że jednak udało Ci się wstać dzięki budzikowi mi nigdy przenigdy to się nie udaje :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :) mój blog ❤
Fajne masz te testy xD
OdpowiedzUsuńJa nie jestem z niczego zagrożona - średnia powyżej 5 B|
Przykro z powodu dziadka, moja prababcia, czekaj, co ona mówiła....
- No, bo oni mnie ciągają za włosy po całym pokoju! I mnie trują tym jedzenie, to ja nie wiem co to to jest.
Taaa.... A do swoich córek mówi "Proszę panią" ;-;
Aha i mogę potwierdzić, że po żelu różanym nie pachniesz różańcem xD
Pozdrawiam! >u<
Boże, świetnie piszesz. Pomimo, że jest 16, miło mogę zacząć ten dzień haha.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMojej cioci też się wszystko miesza ( siostra dziadka ) Myli swojego syna ze zmarłym mężem i nie jest zbyt ciekawie :/
OdpowiedzUsuńAle jeszcze jakoś sobie radzi przynajmniej :)
Z resztą ja tam w ogóle nie przepadam za świętami i nie kojarzą mi się z niczym przyjemnym...
Zapraszam do siebie :>
https://kolorowa-klawiatura.blogspot.com/
Świetny post, zresztą jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńP.S Kuba proszę przejrzyj wiadomości na fb potrzebuję twojej opinii.