Wiecie jak to jest się rozczarować? Poczuć ogromny zawód? Uderzyć twarzą o ścianę z pleksi? Tak właśnie wygląda nieustannie moje samopoczucie w 2020.
Wszystko zaczęło się mniej więcej 2 stycznia (niestety mój stan 1 stycznia nie był najlepszy). Moja współlokatorka Dominika miała bardzo dobry nastrój. Ale mówiąc dobry mam na myśli: wyglądała co najmniej jak opętana.
Cóż, przez kilka ostatnich dni mam ochotę chodzić w kółko i wypominać jej: "a nie mówiłem", ale nie jestem taki. Może zacznijmy po kolei opisywać tragedie tego roku.
***
Na początek może jakaś lekka historia. Pamiętacie mój ostatni wyjazd na narty? Cóż... W tym semestrze czekała nas powtórka. Było niewiele lepiej niż na poprzednim wyjeździe, jednak tym razem skończyłem bez rozwalonego palca. No i wraz z Dominiką podjęliśmy decyzję, że w nadchodzącym semestrze KATEGORYCZNIE nie jedziemy na narty.
***
Na szczęście wylałem moją frustrację na narty w poprzednim poście, więc opiszę inną styczniową tragedię (poza pożarami w Australii oczywiście). Chodzi o mój niefortunny niedoszły związek. Tak... Postaram się opisać to w dużym skrócie:
Ogólnie poznałem jednego typa przez aplikację Grindr (poczytajcie o niej, a reszta stanie się jasna). Przyjmijmy, że nazywał się Krystian. Był bardzo miły, sympatyczny i w ogóle fajny materiał na kumpla a może w przyszłości kogoś więcej. No, ale jakież było moje zaskoczenie, że dla niego przyszłość jest zupełnie innym pojęciem niż dla mnie.
Podkreślam, że na obrazku z premedytacją użyłem słowa "spotkanie" a nie "randka", bo to są dwie różne rzeczy. Niestety, ludzie są różni. Mnie potrzeba dość dużo czasu, żeby przekonać się do człowieka, jeszcze więcej żeby go polubić, a o miłości już nawet nie wspomnę!
Najgorsze jest to, że przez jakiś czas uważałem, że to urocze, i że na pewno mu przejdzie, więc postanowiłem spróbować zabrnąć w to trochę dalej. Niestety - po dwóch tygodniach uświadomiłem sobie, że to nie jest jakiś wstępny etap zakochania, ale to jest po prostu taki typ człowieka. I okropnie trudno było się z tego wykręcić...
Po wielu godzinach pertraktacji warunków co do których nie byliśmy zgodni doszedłem do wniosku, że ta znajomość nie ma najmniejszego sensu. Ja chcę dopiero poznać człowieka, a on już chce brać ślub.
Kończenie tej znajomości nie było jakieś mega trudne, ale o tym jak ją zakończyłem dowiecie się w następnym poście (za pół roku, hehe).
***
Jaka był zimowa sesja egzaminacyjna na studiach? No cóż. Ogólnie dość dobrze idzie mi na studiach, ale w tym semestrze miałem zajęcia z podstaw projektowania 3D. Powiem wam, że to była najcięższa sesja jaką miałem. Świadczyć może o tym fakt jak wyglądał proces robienia pracy zaliczeniowej na 3D.
Ja i Dominika spędziliśmy wiele godzin ślęcząc nad projektami. Weźcie pod uwagę fakt, że ona prowadzi tryb życia starej babci i zazwyczaj kładzie się spać około 21:00. Nawet nie wiecie jak szczęśliwy byłem kiedy dowiedziałem się, że zaliczyłem projekt, a jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że dostałem 4.
W styczniu również wyprowadziła się od nas nasza współlokatorka, więc niestety podniósł się nam koszt mieszkania na osobę. Nadal nie jest to dużo, jak na standard w którym mieszkamy w centrum Krakowa, ale cóż, niefajnie jest wydawać więcej pieniędzy. Jedyną osobą, którą bardzo cieszyła ta sytuacja była Dominika.
***
W styczniu również wyprowadziła się od nas nasza współlokatorka, więc niestety podniósł się nam koszt mieszkania na osobę. Nadal nie jest to dużo, jak na standard w którym mieszkamy w centrum Krakowa, ale cóż, niefajnie jest wydawać więcej pieniędzy. Jedyną osobą, którą bardzo cieszyła ta sytuacja była Dominika.
***
W styczniu zacząłem w miarę regularnie chodzić na basen. Dominika podchwyciła mój pomysł i postanowiliśmy, że kiedyś pójdziemy sobie tam razem. Niestety, kiedy pojechaliśmy na basen - okazało się, że wpuszczają ludzi tylko w konkretnych godzinach.
Innym razem pojechaliśmy na basen AGH. Niestety, okazało się, że wstęp na pływalnie jest tylko dla osób posiadających czepek. Dominika takowego nie posiadała, więc nasz plan ponownie się nie udał...
czytałam twojego bloga dobre kilka lat temu, jako zagubiona 13 latka i nie miałam pojęcia, że interesują cię mężczyźni. i teraz też czytam jakieś posty, kiedy wyświetla mi się link na facebooku. nie wiem, jakoś tak mi miło (?), bo myślę o młodszej biseskualnej mnie, która nie wiedziała, że jej ulubiony bloger nie jest hetero i czuła się mega niepewnie. poza tym, jestem ciekawa, jak teraz podchodzisz do spraw wiary i kościoła? bo pamiętam, że kiedyś dużo pisałeś o jakichś oazach i pielgrzymkach
OdpowiedzUsuńpozdrawiam mocno
Haha 😁 Nawet nie wiesz jak mi miło ❤ Widzisz, różnie w życiu bywa :D Żałuję, że kiedyś nie otwierałem się bardziej, no ale powiedzmy że nie było warunków. Na pewno napiszę w przyszłości coś o kwestii wiary i kościoła 😜
Usuńo tak, nowy post, prezent na dzień dziecka ;3
OdpowiedzUsuńJej, doczekałam się <3
OdpowiedzUsuńJak zawsze post świetny
Też się raz umówiłam z kimś przez Internetm. Po pierwszej randce chciał mnie przedstawić swojej mamie xd Ludzie pzrzesadzaja...
OdpowiedzUsuńAle miło cię tu znowu widzieć :) przede wszystkim - piękna tęcza na twoim blogu, od razu człowiekowi się robi milej na sercu, patrząc na to co dzieje się w kraju pod względem znikomej tolerancji...
OdpowiedzUsuńZ randkami z internetu tak to już jest, ja mam pewne doświadczenia z tinderem i wcale nie było lepiej niż u ciebie :'D ale mam nadzieję, że ciebie twoja sytuacja nie zraziła! poznawanie ludzi w ten sposób jest specyficzne, ale możesz trafić na perełki, ja tak w tej nieszczęsnej kwarantannie "upolowałam" przecudowną niewiastę :) ❤
mam nadzieję że wrócisz na blog wcześniej niż za pół roku :p będę czekać!
milego dnia:)