O rany! Uwielbiam Halloween. Co prawda nie zbieram cukierków, ani nie przebieram się w straszny kostium, ale idę do kina na... *tym ty-rtm tym* "Filmowy Wieczór z Dreszczykiem". O 17:00 zaczyna się seans, a kończy około 1:00. W jego trakcie obejrzę trzy filmy, więc możecie się spodziewać recenzji "Diabelskiej planszy oujia", "Jako w piekle taki na ziemi" i "Anabelle", którą się jaram już od września.
Ale Halloween jest dopiero w przyszły piątek. Co do tego czasu? Cóż... w dzisiejszym poście gościnnie wystąpi... Maddie.
//Czasami ja będę się wtrącał.
Hej! Tu Maddie! (Dawna Lena) Dzisiaj to ja współtworzę posta! Zacznę od rzeczy de mołst important. Jak już wiecie - teraz się tak nazywam, bo Kubeł stwierdził, że tak jest bardziej #swag.
Ale do rzeczy. Ostatnio, jak w każdy piątek wyruszyliśmy na spotkanie naszej sekty.
//Spotkanie młodzieży parafialnej.
Udajac, że umiemy spiewać przećwiczyliśmy repertuar z piosenkami, które zaśpiewamy na naszym koncercie w kościółku.
//Nie pytajcie kto wpadł na pomysł, żeby kazać śpiewać takim beztalenciom jak my...
Potem Pan Kwiatuszek (no metter) zabrał nas do właśnie tego kościoła, ponieważ postanowił nas nauczyć "fajnego" układu tanecznego pod tytułem "HOSANNA".
Był tak prosty, że wszyscy nauczyliśmy się go po pierwszym razie, ale ćwiczyliśmy go przez około pół godziny. My oczywiście wymyśliliśmy lepszą wersję tego układu...
//Ale coś mi się zdaje, że kroki z teledysku "Anaconda" nie przejdą w kościele...
Ogólnie to układ ten polega na śpiewaniu i pokazywaniu jakiś gestów rękami.
//No, I czasami siostra Maddie MUSIAŁA wtrącić coś od siebie...
//Szybkie wyjaśnienie: U nas w kościele jest taka pani, która ma tak donośny głos, że gdy śpiewa bez mikrofonu, to słychać ją w promieniu 800 metrów od kościoła (potwierdzone info). I kiedyś, gdy odprawiała drogę krzyżową, to zauważyliśmy, że mówiąc:
- Dla jego bolesnej mҷki!
...nie wymawia "męki", tylko coś pomiędzy "y" a "ę/ą". Dlatego wymyśliliśmy znak fonetyczny, który idealnie oddaje tą głoskę.
// No, i gdy ta siostra Maddie tak przeszkadzała, to...
...zdarzylo się to: a mianowicie byli tam z nami dekoratorzy, którzy ubierali ołtarz bo następnego dnia miał tam się odbyć ślub. Współczesna młodzież ma bardzo wyrafinowany gust, więc od razu skrytykowaliśmy wygląd kościoła:
//"Wyrafinowany"? O Boże... skąd ty znasz takie słowa?
Krzesła były owinięte jakąś szarą firanką, a na niej z tyłu były poprzyczepiane różowe kokardy. Całość firan ciągnęła się jeszcze przez jakiś metr na ziemi. Poustawiano też jakies kolorowe świeczki, które kompletnie nie pasowaly do tego wystroju, a przy okazji blokowały dostęp do oltarza.
Jakby to powiedział nasz starszy kolega:
Ostatnio zaczęliśmy też nabijać się ze starszych pań w kościele. Śmiejemy się, że EXPIĄ na różańcach i nabijają levele. Jedena Zdrowaśka = jeden level. Oczywiście czym wyższy level tym większy poziom i osiągnięcia. 1 cały różaniec = odblokowana nowa postać. Mamy nadzieję ze my znajdziemy sobie lepsze zajęcie na starość.
//Też mam taką nadzieję. No... w każdym razie dziękuję ci za napisanie za mnie tego posta :* (To wcale nie tak, że mi się nie chcę. Ja tak n prawdę chcę pokazać punkt widzenia innych osób.)
O matko... nie ma to jak wstać o 10:30 w sobotę! Pierwszy raz od początku roku szkolnego udało mi się tak wcześnie wstać w weekend.
Musiałem się ogarnąć, zrobić coś do szkoły i pożyć trochę prywatnym życiem, bo już o 17:00 mieliśmy iść na urodziny do Steave'a. Sęk w tym, że wszyscy przyszli do mnie dopiero o 17:05, a to dlatego, że Steave ZAWSZE się spóźnia, gdy się z nim umawiamy. Postanowiliśmy się "zemścić" i przyjść do niego o godzinę za późno.
No, ale trudno... byliśmy trochę do przodu z czasem, ponieważ kupiliśmy i opakowaliśmy prezent w zeszłym tygodniu. Kiedy kupowaliśmy jakieś pierdoły dla niego, to postanowiliśmy, że na urodzinach MUSZĄ być balony. Wrzuciliśmy więc dwudziestopak balonów do koszyczka z zakupami.
Tak więc jako że mieliśmy ten czas, to nadmuchaliśmy te dwadzieścia balonów i związaliśmy je nitką, aby chwilę później robić wiochę na ulicy...
Kiedy znaleźliśmy się pod domem Steve'a i cała wieś już wiedziała, że idziemy na imprezę, walczyliśmy jakąś "wesołą piosenkę..." i zrobiliśmy tzw "wjazd na chatę" w pięknym stylu...
Później było standardowe rozpakowanie prezentów. Mam wrażenie, że nasz kolega się załamał...
Hura... Dzisiaj CAŁY dzień rysowałem gwiazdki, projektowałem domki, albo tworzyłem ulotki promujące jakieś zespoły muzyczne... Niekiedy było to TAKIE NUDNE, że postanowiłem zaprojektować "tapetę" na mój szkolny komputer...
Ale Halloween jest dopiero w przyszły piątek. Co do tego czasu? Cóż... w dzisiejszym poście gościnnie wystąpi... Maddie.
//Czasami ja będę się wtrącał.
ZESZŁY PIĄTEK
Hej! Tu Maddie! (Dawna Lena) Dzisiaj to ja współtworzę posta! Zacznę od rzeczy de mołst important. Jak już wiecie - teraz się tak nazywam, bo Kubeł stwierdził, że tak jest bardziej #swag.
Ale do rzeczy. Ostatnio, jak w każdy piątek wyruszyliśmy na spotkanie naszej sekty.
//Spotkanie młodzieży parafialnej.
Udajac, że umiemy spiewać przećwiczyliśmy repertuar z piosenkami, które zaśpiewamy na naszym koncercie w kościółku.
//Nie pytajcie kto wpadł na pomysł, żeby kazać śpiewać takim beztalenciom jak my...
Potem Pan Kwiatuszek (no metter) zabrał nas do właśnie tego kościoła, ponieważ postanowił nas nauczyć "fajnego" układu tanecznego pod tytułem "HOSANNA".
Był tak prosty, że wszyscy nauczyliśmy się go po pierwszym razie, ale ćwiczyliśmy go przez około pół godziny. My oczywiście wymyśliliśmy lepszą wersję tego układu...
//Ale coś mi się zdaje, że kroki z teledysku "Anaconda" nie przejdą w kościele...
Ogólnie to układ ten polega na śpiewaniu i pokazywaniu jakiś gestów rękami.
//No, I czasami siostra Maddie MUSIAŁA wtrącić coś od siebie...
//Szybkie wyjaśnienie: U nas w kościele jest taka pani, która ma tak donośny głos, że gdy śpiewa bez mikrofonu, to słychać ją w promieniu 800 metrów od kościoła (potwierdzone info). I kiedyś, gdy odprawiała drogę krzyżową, to zauważyliśmy, że mówiąc:
- Dla jego bolesnej mҷki!
...nie wymawia "męki", tylko coś pomiędzy "y" a "ę/ą". Dlatego wymyśliliśmy znak fonetyczny, który idealnie oddaje tą głoskę.
A = Ą
E = Ę
Y = Ӌ
...zdarzylo się to: a mianowicie byli tam z nami dekoratorzy, którzy ubierali ołtarz bo następnego dnia miał tam się odbyć ślub. Współczesna młodzież ma bardzo wyrafinowany gust, więc od razu skrytykowaliśmy wygląd kościoła:
//"Wyrafinowany"? O Boże... skąd ty znasz takie słowa?
Krzesła były owinięte jakąś szarą firanką, a na niej z tyłu były poprzyczepiane różowe kokardy. Całość firan ciągnęła się jeszcze przez jakiś metr na ziemi. Poustawiano też jakies kolorowe świeczki, które kompletnie nie pasowaly do tego wystroju, a przy okazji blokowały dostęp do oltarza.
Jakby to powiedział nasz starszy kolega:
"Nie skomentuję tego, nie skomentuję..."~Starszy kolega
Ostatnio zaczęliśmy też nabijać się ze starszych pań w kościele. Śmiejemy się, że EXPIĄ na różańcach i nabijają levele. Jedena Zdrowaśka = jeden level. Oczywiście czym wyższy level tym większy poziom i osiągnięcia. 1 cały różaniec = odblokowana nowa postać. Mamy nadzieję ze my znajdziemy sobie lepsze zajęcie na starość.
//Też mam taką nadzieję. No... w każdym razie dziękuję ci za napisanie za mnie tego posta :* (To wcale nie tak, że mi się nie chcę. Ja tak n prawdę chcę pokazać punkt widzenia innych osób.)
SOBOTA
O matko... nie ma to jak wstać o 10:30 w sobotę! Pierwszy raz od początku roku szkolnego udało mi się tak wcześnie wstać w weekend.
Musiałem się ogarnąć, zrobić coś do szkoły i pożyć trochę prywatnym życiem, bo już o 17:00 mieliśmy iść na urodziny do Steave'a. Sęk w tym, że wszyscy przyszli do mnie dopiero o 17:05, a to dlatego, że Steave ZAWSZE się spóźnia, gdy się z nim umawiamy. Postanowiliśmy się "zemścić" i przyjść do niego o godzinę za późno.
No, ale trudno... byliśmy trochę do przodu z czasem, ponieważ kupiliśmy i opakowaliśmy prezent w zeszłym tygodniu. Kiedy kupowaliśmy jakieś pierdoły dla niego, to postanowiliśmy, że na urodzinach MUSZĄ być balony. Wrzuciliśmy więc dwudziestopak balonów do koszyczka z zakupami.
Tak więc jako że mieliśmy ten czas, to nadmuchaliśmy te dwadzieścia balonów i związaliśmy je nitką, aby chwilę później robić wiochę na ulicy...
Kiedy znaleźliśmy się pod domem Steve'a i cała wieś już wiedziała, że idziemy na imprezę, walczyliśmy jakąś "wesołą piosenkę..." i zrobiliśmy tzw "wjazd na chatę" w pięknym stylu...
Później było standardowe rozpakowanie prezentów. Mam wrażenie, że nasz kolega się załamał...
Rodzice kazali mi wrócić do domu o północy, ale z soboty na niedzielę była zmiana czasu na jedną godzinę wstecz. Rodzice nie sprecyzowali o której północy mam wrócić, a więc teoretycznie wróciłem do domu o 23:30 czyli chyba nie powinni się czepiać, że się spóźniłem.
PONIEDZIAŁEK
Od poniedziałku w moim technikum miała zacząć się ewaluacja, czyli bardzo dokładna kontrola szkoły i nauczycieli.
Wpierw nauczyciele mówili nam, że babki od kontroli przyjdą do nas na historii. Ale niestety - zamiast przyjść na historię - postanowiły przyjść na WF. I wiecie co? To była NAJBARDZIEJ SZTUCZNA lekcja WFu w moim życiu...
Ech... Nauczyciele to dziwne istoty... Nigdy ich nie zrozumiem...
WTOREK
Hura... Dzisiaj CAŁY dzień rysowałem gwiazdki, projektowałem domki, albo tworzyłem ulotki promujące jakieś zespoły muzyczne... Niekiedy było to TAKIE NUDNE, że postanowiłem zaprojektować "tapetę" na mój szkolny komputer...
Kurczę... Ustawy chyba nie przewidują takiego stopnia słodkości...
ŚRODA
Zaczynam nienawidzić środy. Pomimo, że mam świadomość, że to połowa tygodnia, to właśnie od kilku ostatnich śród najbardziej się stresuję...
Chodzi o prezentację tematyczną dla Mateczki Malkin. Teoretycznie, to miałem ją przedstawiać tydzień temu, jednak okazało się, że inna grupa miała przedstawiać przede mną pierwsza. A dzisiaj się dowiaduję, że faktycznie tamta grupa przedstawia pierwsza, ale nikt poza nią... A za tydzień nie przedstawię projektu, bo jest sprawdzian...
Sam nie ogarniam jak to działa, ale jest przy tym duuużo stresu...
CZWARTEK
Mój budzik jest zły, albowiem postanowił, że dzisiaj spóźnię się do szkoły. Chociaż nie wiem, czy to było takie złe, bo spałem 30 minut dłużej kosztem 10 minut lekcji.
// Ogólnie mam autobus o 7:08, a potem przesiadam się o 7:29 i jestem o 7:55 w szkole.
Ale mam też autobus o 7:36 bez przesiadek, ale jestem w szkole o 8:10... I mogę spać jakieś 30 minut dłużej ~♡~
PIĄTEK
WRZAAAASK! Już dzisiaj Halloween, a ja nie odebrałem biletów, nie wiem, na którą do kina, nie mam żarcia, a na dodatek rodzice postanowili jechać z babcią do fryzjera. Na szczęście zorientowałem się, tuż przed ostatnim autobusem do kina, bo wystarczyło 10 minut, żebym był 240 zł w plecy...
Pierwsza gimnazjum... Ja w ich wieku prawie się popłakałem, jak wyszedłem ze szkoły o godzinę za wcześnie...
No, więc w towarzystwie właśnie takich dzieci przejechałem całą drogę aż do kina. Kiedy odebrałem bilety dla naszej małej - siedmioosobowej grupki poszliśmy do pobliskiego sklepu, żeby kupić coś do jedzenia. Judy - dziewczyna, która z nami szła - jest geniuszką...
Kiedy już zasiedliśmy w kinie i zaczął się pierwszy film - napisał do mnie kumpel. Też chciał iść z bratem do kina, ale coś ich zatrzymało i mogli przyjść dopiero na drugi film. Napisałem mu SMS, żeby wzięli coś do żarcia, ale nie uwzględniłem, że mają wziąć TROCHĘ żarcia...
Chyba wcześniej nie doceniam ich umiejętności... Lucy, która była z nami w ciągu trzech filmów zjadła ponad pół paczki chipsów.Oni całe zapasy w ciągu jednego filmu...
Koniec końców - Halloween było wspaniale! W najbliższym czasie postaram się opisać filmy, które widziałem.