12 PAŹDZIERNIKA - PONIEDZIAŁEK
Wiem, że każdego to zszokowało, ale i tak o tym napiszę... W środku października spadł śnieg... Matko Naturo... Gdzie popełniasz błąd..?
Mże i śnieg był bardzo fascynujący tego dnia, ale nie miałem czasu żeby się nim nacieszyć... Dzisiaj zostałem wciągnięty w coś, co nazywa się "Szkolną Telewizją". Nawet nie wiecie jakie to fascynujące zajęcie! Zostałem zwolniony z pięciu lekcji, tylko po to, żeby biegać z aparatem na otrzęsinach pierwszoklasistów...
Cóż... Może z tym spóźnieniem to tak nie do końca, bo na jakieś 45 minut nasza "ekipa" filmowa wyszła ze szkoły, żeby zgrać materiały na komputer naszego "głównego dowodzącego". Co prawda nauczycielka - opiekunka naszego kółka o tym nie wiedziała, ale to szczegół.
13 PAŹDZIERNIKA - WTOREK
Dzisiaj nadszedł jeden z tych nielicznych dni, w których mieliśmy W KOŃCU jakieś zastępstwo. Może i nie przyszliśmy do szkoły trzy godziny później, ale fakt dwóch godzin wolnych był tak czy siak motywujący.
Najbardziej jednak tego dnia spodobał mi się... WF. W prawdzie NIGDY nie przepadałem za tym przedmiotem (wręcz go nienawidziłem) ale tym razem nauczyciel pozwolił nam iść na siłownię. Normalnie nie mam jakichś popędów do siłowni, ale jest to o wiele przyjemniejsze niż bieganie za piłką...
Cóż... Muszę powiedzieć że nawet miałem zakwasy w kopytach i karabinach ... (Tak wiem... Nie śmieszne. Polecam wam obczaić Fanpage Ala Soroczyńska FITT. Wydaje mi się, że to całkiem godna uwagi następczyni ludzi takich jak Tiger i Kobra...)
14 PAŹDZIERNIKA - ŚRODA
Dzisiaj wraz ze znajomymi postanowiliśmy spędzić dzień na czymś przyjemnym. Ze względu na całkiem sprzyjające warunki pogodowe - postanowiliśmy wybrać się na coś na podobieńswo sesji fotograficznej.
Niestety - nie zajechaliśmy daleko, bo po pokonaniu 500 metrów rozkręciło mi się koło w rowerze. Nie odpadło całkowicie, ale BARDZO się poluzowało, więc wszędzie musieliśmy docierać na nogach...
Niestety - nie zajechaliśmy daleko, bo po pokonaniu 500 metrów rozkręciło mi się koło w rowerze. Nie odpadło całkowicie, ale BARDZO się poluzowało, więc wszędzie musieliśmy docierać na nogach...
Naszym pierwszym celem były stare fundamenty. Kiedyś stał tam dom, ale teraz zostały jakieś trzy ściany. Niestety nie zdążyliśmy zrobić zbyt wielu zdjęć...
Tak więc kiedy przypadkowa para staruszków wygnała nas z rzekomo ich posesji postanowiliśmy pojechać do domu Steve'a. Głównie dla tego, że Steve musiał wrócić żeby o 14 zrobić obiad.
Skorzystaliśmy z tego, że Steve ma ogromny strych i postanowiliśmy wybrać się tam na "sesję". Uświadomiłem sobie wtedy, że praca fotografa wymaga WIELU poświęceń...
Na sam koniec naszej wyprawy postanowiliśmy pójść do pobliskiego lasu. Tam zrobiliśmy kilka fajnych fotek i w końcu byliśmy spełnieni w życiu.
A ja cały czas prowadziłem rower...
15 PAŹDZIERNIKA - CZWARTEK
W czwartek jak co tydzień miałem lekcje muzyki. Tym razem nie pędziłem na nie w poskokach, bo w tym tygodniu miałem mało czasu, żeby się przygotować... To znaczy: strasznie mało ćwiczyłem, więc moja nauczycielka nie była zadowolona...
16 PAŹDZIERNIKA - PIĄTEK
Ostatnio narzekałem na brak śpiewu na naszych spotkaniach oazowych. Nie tylko mnie nurtował brak śpiewu, bo Steve i Maddie też mieli ochotę pośpiewać. Postanowiliśmy niejako "wymusić" muzykę na naszej salce...
Cóż... było fajnie, dopóki nie zaczęliśmy śpiewać piosenek zupełnie niezwiązanych z kościołem. Wydaje mi się, że spośród wszystkich utworów, które przerobiliśmy - "Boy is a Bottom" jest najmniej stosownym do zagrania w kościele...
17 PAŹDZIERNIKA - SOBOTA
Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że ostatnio co sobotę jest brzydka pogodna. Co prawda 15°C to jeszcze nie tragedia, ale nie wróży to dobrze dla kolejnych jesiennych dni...
Zaczynam czuć się coraz bardziej ograniczony w soboty... Mam nadzieję, że pogoda wkrótce się ustatkuje...
18 PAŹDZIERNIKA - NIEDZIELA
Nienawidzę niedziel... Ostatnio prawie każdy niedzielny wieczór spędzam na przepisywaniu plików PDF do zeszytu (w ten sposób nauczycielka kazała uczyć nam się CTG). I szczerze mówiąc - mam wrażenie, że to zupełnie nic nie daje...
Czarno widzę swoją przyszłość w tym zawodzie... Pewnie i tak skończę jako facet od mieszania masy papierowej...
Ciekawy tydzień :D
OdpowiedzUsuńJa od piątku była chora, co oznaczało: muzyka, ciepła kołderka, anime, mangi, blogi i jeszcze raz ciepła kołderka :3
Ale dzisiaj już w szkole byłam :'(
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Zapraszam do mnie :D
Blog1 :3
Blog2 *-*
Blog3 ^^
Ciekawy tydzień :)
OdpowiedzUsuńW piątek miałam 3h podstawowych programów graficznych (wcześniej to się chyb nazywało przygotowanie do druku) i prądu nie było lekcja fascynująca...:/
OdpowiedzUsuńUuu :D U nas do się nazywa ciągle tak samo: PDD. Nie wyobrażam sobie takiej lekcji bez prądu :P Aczkolwiek kiedyś mieliśmy blok lekcji (6 PDD pod rząd) i akurat nie było nauczycielki :P Prawie nikt nie przyszedł do szkoły.
UsuńJak czytam twój blog to świet nabiera kolorów. Masz talent do pisania. Też bym chciała mieć bloga. Na podstawie twojego bloga mogłaby powstać książka. Cieżko Ci jest systematycznie uzupełniać blog?
OdpowiedzUsuńPS. Ciekawe masz życie.
Haha :D Cieszę się, że mogę umilić komuś chociaż kilka chwil w życiu :) Chcesz mieć bloga..? A co stoi na przeszkodzie, zeby go założyć? ;) A co do książki: mój blog powstał na podstawie "Dziennik Cwaniaczka" (A raczej "Dziennik..." był dla mnie inspiracją)
UsuńI tak: uzupełnianie go systematycznie jest dość uciążliwe (o czym świadczy fakt, że jestem cztery tygodnie w plecy z postami). W zasadzie to obrazki są najbardziej problematyczne, ale jak tylko znajdę chwilkę... :D
Ja nie wspominałam WF-u zbyt dobrze z tego powodu, że był po prostu nudny. Nie wspominając o tym, że ćwiczenia na zaliczenie trwały kilka minut, zamiast poświęcić im więcej zajęć. Siłownia to jest coś innego :)
OdpowiedzUsuń