16 kwietnia 2018

Całkiem nowa codzienność

  Ten tydzień zaczął się cudownie! Poniedziałek i wtorek były wolne, więc do szkoły szedłem dopiero w środę! To cudowne uczucie, kiedy masz przed sobą wizję jedynie trzech dni nauki przed weekendem! W środę pierwszą lekcją był niemiecki. Wiecie po czym najłatwiej poznać, że zbliża się koniec roku?


  W czwartek rano zaspałem na lekcje. Wstałem o 6:40. Lekcje zaczynały się o 7:10, a ja miałem autobus o 6:30 lub o 7:05. Autobusem o 7:05 docieram do szkoły o równej 8:00. Nie miałem szans załapać się nawet na spóźnienie więc postanowiłem... Pojechać do szkoły rowerem!


  Serio, zamiast nieobecności dostałem jedynie spóźnienie. Chyba przerzucę się na rower na stałe, bo perspektywa oszczędzania prawie godziny czasu dziennie jest cudowna. Szkoda, że wpadłem na to miesiąc przed zakończeniem szkoły...

  W piątek miałem iść wieczorem na oazę, a później jechać na basen z koleżanką (tą od ostatnich urodzin i dilda). Okazało się, że oaza jest odwołana, więc miałem dużo więcej czasu na basen! Szkoda, że niektórzy nie spojrzeli na to w ten sposób...


  No, ale przynajmniej było ciekawie. Basen się udał, a koleżanka (Chyba muszę w końcu wymyślić jej imię. Macie jakieś propozycje?) zaprosiła mnie na dni otwarte do jej szkoły. W sumie... Co z tego, że za miesiąc kończę technikum, pooglądam inne licea! Dowiem się co straciłem. 


  Wieczorem w Oświęcimiu miał odbyć się koncert jakiegoś lokalnego zespołu. Znajoma z klasy (przyjmijmy, że Eugenia) stwierdziła, że nie ma co robić, więc postanowiliśmy obydwoje na niego pójść. Wiedziałem, że to nie skończy się jak koncert, tylko jako jedna wielka beczka śmiechu.


  Potem poszliśmy razem do Maka. Spotkaliśmy tam kolegę (przyjmijmy) Sławka. Jest to bardzo skomplikowane, więc może narysuję schemat:


  Tak przedstawia się sytuacja. Cóż, wynikło z tego kilka zabawnych sytuacji.


  W niedzielę Vivian i Shane postanowili zabrać mnie na wycieczkę w góry. Tak po prostu, bez powodu. Ostatnimi czasy polubiłem chodzenie po górach, więc się zgodziłem. Wyszliśmy na Magurkę Wilkowicką. Nie jest to jakaś ambitna trasa, ale poznaliśmy większość uroków gór.


  Za tydzień jadę na kolejną wycieczkę, tym razem na jakiś bardziej ambitny szlak. Chyba zacznę sobie nagrywać repetytoria do matury i słuchać ich zamiast muzyki, bo coś czuję, że w tym tempie będę uczył się wszystkiego na ostatnią chwilę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kilka wskazówek dla komentujących:

#1 Staraj się, aby twój komentarz był rozwinięty
#2 Pisz co myślisz i nie bój się dyskusji
#3 Jeżeli już obrażamy się nawzajem, to z szacunkiem