Czwartek - o 15:00 jadę do krakowa, żeby nagrać filmik. 10 minut przed autobusem do szkoły dowiaduję się, że muszę zrobić cztery duże napisy na kartkach, które mamy trzymać na filmiku.
W szkole - cały czas chrzanię się z tymi durnymi napisami, nic nie wiem z lekcji.
Po szkole - autobusy się spóźniają - muszę iść do domu 2 km w 10 minut... Na szczęście przyjechał po mnie tata... Nie zmieniło to faktu, że miałem jedyne pół godziny na obiad, umycie się, przebranie i spakowanie sprzętu.
Kraków - Ja, Katie i Pan Katecheta jedziemy tam przez półtorej godziny, by nagrać 20 sekund filmiku... Okazuje się, że te napisy są niepotrzebne, bo jest nas zbyt mało...
Powrót do domu - zjadłem coś WSPANIAŁEGO. Muffin z Wild Bean Cafe. Czekolada z czymś dobrym, z której wypływa czekolada <3
22:00 - wracam do domu. Umieram... jutro idę do szkoły na 8:00... Chyba zginę...
<3
OdpowiedzUsuńDasz radę Kuba!
OdpowiedzUsuńJak tak patrzę na czyjeś zmagania, to coraz lepiej idzie mi nauka matmy na próbne testy ;__; Podziwiam za chęci!
OdpowiedzUsuńPróbne testy? ;0 Że niby gimnazjalne? Wydawało mi się, że wszyscy wszystko już napisali z wyjątkiem maturzystów xD
Usuń! *niewiemjakskomentować* XD
OdpowiedzUsuń*Papież, Kuba :D
OdpowiedzUsuńMatko ;-; zginę bez Hery...
Usuń