W sobotę wstałem nadzwyczaj wcześnie. Miałem dość dużo do zrobienia, więc nie chciałem tracić czasu. Na początek wziąłem się za filmik na ŚDM. Spodobała mi się reakcja mojej siostry na widok filmiku z siostrą Maddie...
Znacznę od tego, że znalazłam się tam przez Tustynę. Robiła z Nathalie jakiś projekt na Polski, a ja i Steve wpadliśmy je odwiedzić. W sumie to nawet nie wiem po co, bo skończyło się na tym, że to Steve zrobił za nie całą pracę...
Nie było za bardzo co robić, więc stwierdzilismy że wyjdziemy na zewnątrz. Poszlismy na tak zwaną "studzienkę", bo nasi "znajomi" robili tam grilla, ale niestety nie czułam się zbyt dobrze w ich towarzystwie. Na szczęście przechodził koło nas Kuba z moją siostrą. Szli nagrać kolejną część filmu na Światowe Dni Młodzieży. Nie czekając dłużej przyłączyłam się do nich...
I w ten oto sposób zmarnowaliśmy prawie cały piątek. A jeszcze więcej planów mieliśmy w sobotę. Ja, Maddie i jej siostra jechaliśmy do szkoły, w której uczy się Katie. Organizowali tam tak zwany "piknik rodzinny", więc załapaliśy się na trochę ciasta i innych atrakcji.
Wspólnie zdecydowaliśmy że kupimy sobie los na loterii. Złożylismy się po 2 zł i wylosowaliśmy dziwną torebkę w gwiazdki, a w niej przenośne ognisko, drewniane JoJo z logiem szkoły, naklejki z patronem i... Tadeusza!
Tadeusz to czerwony samochód który chyba miał być do postawienia na półkę bo miał zamontowaną podstawkę. Nie mozna zrobić dziecku większej krzywdy niż to. Próbowalismy wszystkiego co było pod ręką żeby ją odkręcić. Niestety nie udało się, bo nikt nie miał niczego co byłoby śrubokręto-podobne.
Kiedy siedzieliśmy sobie spokojnie - zadzwonił do mnie nasz Katecheta i... Że tak powiem - los nie chciał, abyśmy dobrze bawili się na pikniku...
To nie było zbyt fajne zwłaszcza, ze piknik dopiero się rozkręcał. Kiedy przyjechaliśmy okazało się ze jest gorzej niż myśleliśmy. I to nie pod względem syfu... Pod względem prowiantu. Ksiądz obiecał nam 50 pączków i dużo innego jedzenia. Zamiast tego było 30 pączków i jakieś gazowane picie. Nie było by tak źle, gdyby nie to, że nie było nawet kubków!
Wyruszyliśmy na wielką podróż do biedronki i w pół godziny zrobiliśmy wielkie zakupy, zawieźliśmy je do salki i "pięknie" udekorowaliśy stół...
Zaraz potem poszliśmy na 500 godzin do kościoła Serio... Niby to wszystko trwało cztery godziny, ale gdy przez cały czas tylko się siedzi lub klęczy i przy okazji śpiewa w kółko to samo, to można wykiczować. Gdyby nie to, że miałem aparat, to byłoby jeszcze gorzej...
Potem poszliśmy na 15 minut do salki, gdzie wszyscy się napili i wzięli po ciastku. Trochę szkoda, że nikt nie powiedział nam, że będziemy tam tak krótko, bo nie robilibyśmy tej akcji z biedronkom.
Na koniec znów wróciliśmy do kościoła na "główny" punkt naszej adoracji czyli modlitwę wstawienniczą do Ducha Świętego. To dość skomplikowane... radzę poczytać o tym w necie.
Ogólnie mnie osobiście się bardzo podobało... W przeciwieństwie do Maddie, która zaginęła w czasie pisania tego posta.
***
Czy ktoś z czytających ten post wybiera się w tym roku na Lednicę? Byłoby fajnie pointegrować się na żywo :D
Potem poszliśmy na 15 minut do salki, gdzie wszyscy się napili i wzięli po ciastku. Trochę szkoda, że nikt nie powiedział nam, że będziemy tam tak krótko, bo nie robilibyśmy tej akcji z biedronkom.
Na koniec znów wróciliśmy do kościoła na "główny" punkt naszej adoracji czyli modlitwę wstawienniczą do Ducha Świętego. To dość skomplikowane... radzę poczytać o tym w necie.
Ogólnie mnie osobiście się bardzo podobało... W przeciwieństwie do Maddie, która zaginęła w czasie pisania tego posta.
***
Czy ktoś z czytających ten post wybiera się w tym roku na Lednicę? Byłoby fajnie pointegrować się na żywo :D