6:00 rano - wstałem. Wstałem o 6:00 w SOBOTĘ. Dzisiaj nasza super sekta miała jechać na coś w stylu "rekolekcji". Szczerze mówiąc byłem sceptycznie nastawiony do tej wycieczki, ale jeszcze bardziej się załamałem gdy przyszedłem na miejsce zbiórki - pod kościół...
Ech... o ile nasza grupka tworzy dość fajną społeczność, to w kwestiach wycieczek nie ma co na nią liczyć.
Około ósmej podjechaliśmy pod kościół w sąsiedniej parafii, z której busem wyjechaliśmy w kierunku miejsca, gdzie miały odbyć się nasze rekolekcje... Jechaliśmy z kilkunastoma osobami z tej właśnie parafii, a także z ich księdzem jako opiekunem.
Na początek zatrzymaliśmy się w pewnej małej kapliczce, gdzie miała się odbyć krótka adoracja. Powitał nas tam bardzo sympatyczny lokalny ksiądz. Podobno pracował kiedyś z podopiecznymi pobliskiego szpitala psychiatrycznego. Widać to po jego podejściu do ludzi.
Później jeszcze wyściskał i wycałował tego chłopaka "po ciociemu". Rany... pierwszy raz widziałem, żeby ktoś tak się zachwycił czytaniem. No, ale cieszmy się z małych rzeczy!
Po adoracji była krótka msza i szybka spowiedź, a po wszystkim pojechaliśmy pod górę Żar. I wtedy nadszedł punkt kulminacyjny naszej wycieczki - zdobywanie Żaru...
Ogólnie... to nienawidzę gór. Zawsze jest mi tam duszno, gorąco, bolą mnie nogi i czuję się, jakbym miał zaraz umrzeć.
Od zawsze miałem złe wspomnienia związane z górami. Praktycznie na każdej wycieczce szkolnej nauczycielki musiały mnie ciągnąć, bo zawsze szedłem na końcu i męczyłem się po 100 metrach... Tym razem było podobnie.
Kiedy doszliśmy na górę to wszyscy wytchnęli z ulgą. No może oprócz mnie - ja odreagowałem to trochę inaczej...
Przez chwilę posiedzieliśmy na tym szczycie i pogadaliśmy na różne tematy. Ogólnie to zrobiliśmy takie "minispotkanie" oazowe. Przy okazji zdążyłem bardzo polubić księdza, który robił za naszego opiekuna. Zapunktował u mnie głównie dystansem do siebie.
No i w ten sposób - biorąc pod uwagę zasady logiki - moja rodzina powiększyła się o jakieś 12 osób. Ale przyznam szczerze, że czasami naprawdę fajnie jest przełamać takie ograniczenia w stosunkach międzyludzkich.
Gdy nasze spotkanie się skończyło - zeszliśmy z góry. Postanowiłem odizolować się od innych... Włączyłem mp3, ubrałem słuchawki, by schodząc zatracać się w piosenkach Edyty Górniak.
Na koniec jechaliśmy do takiego "domku letniskowego", gdzie robiliśmy grilla i śpiewaliśmy różne piosenki na pomoście. Obawiam się, że ludzie, którzy siedzieli nieopodal pomyśleli sobie o nas coś nieprzyzwoitego...
Około 16:00 zaczęliśmy sprzątać syf, który po nas pozostał i zebraliśmy się do busa. I bardzo dobrze, bo po tej całej wyprawie mój mózg chyba już na dobre przestał funkcjonować...
Droga powrotna minęła dość przyjemnie, ale zaraz po wejściu do domu padłem i leżałem... TAK BARDZO bezczynnie.
Droga powrotna minęła dość przyjemnie, ale zaraz po wejściu do domu padłem i leżałem... TAK BARDZO bezczynnie.
No, ale muszę powiedzieć, że to był WSPANIAŁY wyjazd! Nie zapomnę go baaardzo długo i szczerze mówiąc - liczę na to, że uda mi się podpiąć do innych takich wyjazdów! Pomimo wielu niedogodności - było naprawdę świetnie!
Zostań księdzem! :D
OdpowiedzUsuńHahah,świetne rysunki! :D Najlepszy ten jak wchodzisz na szczyt góry. xD W ogóle takie opisy różnych wyjazdów bardzo dobrze się sprawdzają.
OdpowiedzUsuńNo, właśnie tak szczerze mówiąc, to jestem średnio zadowolony z obrazków ;/ Chyba coś się stało przy skalowaniu i linia wyszła mniej gładka niż zwykle. Ale to chyba nic strasznego :P
Usuńciekawe :)
OdpowiedzUsuńewamaliszewskaoff.blogspot.com
Zazwyczaj nie odwiedzam "blogów osobistych" - większość z nich jest po prostu nudna. Podejrzewam też (wnioskując z całokształtu Twoich opowieści), że sporo naszych poglądów czy światopoglądów jest diametralnie różna. Ale ponieważ zwykle nie warto skupiać się na różnicach - czytam i oglądam tego bloga z przyjemnością. Tak trzymaj i serdecznie pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńO ja, byłeś na górze Żar (osobiście nigdy nie byłam...), tak blisko xD - Mieszkam w Żywcu :')
OdpowiedzUsuńHej możesz mi powiedzieć czy fajnie jest w chemiku?? i czy mili są ludzie?
OdpowiedzUsuńTo chyba zależy od oczekiwań :D Pod względem nauki jest ok, bo nauczyciele nie czepiają się, ale zależy im na w miarę dobrych ocenach. A ludzie..? Cóż... chemik jest tak otwarty, że codziennie chce się tam wracać :D nie ma granic wiekowych, społecznych, poglądowych... z każdym się dogadasz :D
Usuńhaha dzięki za odp. zastanawiam się czy nie iść :D
UsuńHaha :D W razie innych pytań - zapraszam na GG: 42420219 lub maila ;) xkajot@gmail.com
Usuńgdzie chodziles go gimnazjum? ;)
OdpowiedzUsuńChodziłem to gimnazjum Twardowskiego w Brzeszczach :D
UsuńWięcej, błagam więcej . Bardzo fajnie to piszesz. Te rysunki, chyba już pisałam ,ale jak ty to ?
OdpowiedzUsuńhttp://kreatywnieprzezzycie.blogspot.com/
Co się stało z v-ldub.blogspot.com? Czemu nie kontynuujesz tłumaczeń? PROSZĘ, ODPOWIEDZ!
OdpowiedzUsuńSuper post.Obs za obs? Daj znac u mnie ! crazyteoparislife.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietny post :) Fajnie się czyta ;) zapraszam do mnie http://nastriala.blogspot.com/ <3
OdpowiedzUsuńznasz adriana żaka?
OdpowiedzUsuńKuba jestem zachwycona twoją notką. Bardzo przyjemnie mi się czytało. Heh, widzę że nie byłbyś chętny jakbym zaprosiła Cię na wycieczkę po górach. Ha, ale gratuluję Ci zdobycie Góry Żar. Ja miałam jedynie przyjemność zdobycia Magórki, dwa razy Klimczoka i Równicy. Świetne rysunki i humorzasty klimat. Brawo! :) Czekam na nową notkę!
OdpowiedzUsuńNo no Kuba coraz bardziej uwielbiam twojego bloga, jest taki inny i tak lekko i przyjemnie się go czyta. Wczoraj byłem na koncercie także z księdzem i myślałem że będzie mało osób ... Niestety było tak dużo dwa autokary ... ale więcej było starszych osób :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://niebioeski.blogspot.com/