PONIEDZIAŁEK
Okropny tydzień! Zmienili mi plan lekcji, w związku z czym w poniedziałek musiałem przeżyć dwa niemieckie, matmę, wok, historię i kilka innych OKROPNYCH lekcji...
Nastawiłem się na naprawdę okropny dzień, ale okazał się... gorszy... albo lepszy. Zależy od punktu widzenia.
Później okazało się, że nie ma też matematyki, bo nasza babeczka miała jakiś wypadek... Ekhm... Niech spokojnie wraca do zdrowia...
WTOREK
Pomimo, że PRZYPADKIEM zaspałem na 1 lekcje, to w szkole było ciekawie, bo poszliśmy na "spotkanie z Amazonkami".
Przez niemal godzinę słuchaliśmy opowieści z serii "jak wykryć raka piersi" i "jak straciłam pierś...". Pod koniec spotkania kazały nam podejść, pokazały trzy sztuczne cycki i powiedziały, żebyśmy wykryli w nich raka...
Kiedy zaczynałem lekcje - zastanawiałem się ile czasu będę się parzył w autobusie po szkole... Pogoda chyba miała inne refleksje niż ja...
ŚRODA
W środę przyszedłem na drugą lekcję. Na początku mieliśmy religię, potem geografię na której geograficzka pojawiła się 30 minut po dzwonku.
Po "geografii" mieliśmy godzinę w bibliotece. Tak się złożyło, że dość ciężko było ją przeżyć...
CZWARTEK
Ostatni dzień przed weekendem majowym! Praktycznie od początku lekcji mieliśmy luzy, bo w związku z maturami jest okropne zamieszanie w szkole.
Jedyną "normalną" lekcją był angielski. Opisywaliśmy w parach jakiś obraz. Mam wrażenie, że moja matura z angielskiego będzie udręką...
Ale strasznie się cieszę, że będzie długi weekend! Tyle rzeczy do zrobienia..!