Sobota - 22.02.14
W ostatnią sobotę odbyła się taka jakby "impreza". Takie urodziny bez okazji. Działo się naprawdę wiele. Na przykład graliśmy w butelkę na wyzwania. Cóż... zaczyna powracać moja wiara w ludzką kreatywność.
Co prawda siedzenie z ufajtaną ketchupem podpaską nie było najgorsze, ale i tak warte opisania. Innym okropnym wyzwaniem było:
To też jest trudne... przytulić się do kibla, i wyznać mu miłość, a przy tym się nie zaśmiać. Zawsze gramy w taką dziwną butelkę, na dziwne wyzwania. I muszę powiedzieć, że niektórzy są na serio dobrzy w wymyślaniu zadań.
Gdy skończyliśmy tą "ekscytującą" grę, dziewczyny poszły na zewnątrz z psem. Chłopacy mieli przypilnować domu.
Chwilkę później dziewczyny wróciły ze "spaceru", i czekała na nie ciekawa niespodzianka.
Ciekawa opcja na imprezę. Rozsypać komuś po pokoju bieliznę. Oj, staczamy się xD
Niedziela - 23.02.14
Dzień po naszej "imprezie" był raczej neutralny. Miałem w końcu iść do spowiedzi, bo muszę mieć na indeksie 9, a mam narazie 3. Czyli został mi miesiąc, żeby się wyspowiadać 6 razy. Wątpie, że mi się uda :CCC booo~! Nie wybierzmują mnie!
Poniedziałek - 24.02.14
Albo i wybierzmują. W poniedziałek zdałem ostatnią część pytań z katechizmu. To była okropna męka... Zwłaszcza przy moim księdzu...
Strasznie mało osób zdało :C Ale pewnie i tak wszyscy będą dopuszczeni. Co po niektórych, to bym osobiście ekskomunikował, ale chyba jestem zbyt surowy...
Wtorek - 25.02.14
Najgorszy dzień Świata!!! 4237 lekcji, i do tego zajęcia artystyczne. J a k j a n i e l u b i ę s z t u k i . Co z tego, że umiem rysować? (YHY! NA PEWNO!) Nie lubię zajęć artystycznych, i już. Prawie tak jak WFu...
Środa - 26.02.14
Też nic nie było.
Czwartek 27.02.14
Rozwaliły mnie takie 3 żule na przystanku.