Od pewnego czasu... Właściwie od dłuższego czasu umawiam się na spotkanie z tosterem. I bynajmniej nie chodzi tu o urządzenie z którego wyskakują tosty...
Toster to znajoma, którą poznałem na na jakimś forum. Mieszka niedaleko ode mnie, a dzisiaj miała pojawić się w Bielsku Białej. Stwierdziliśmy, że skoro to całkiem blisko, to może się spotkamy?
Problem w tym, że moi rodzice są tak zasiedzeni w domu, że dla nich wyjazd do Bielska to prawie jak wakacje, a jak się dowiedzieli, że chce tam jechać sam...
Ech... niestety - moi znajomi nie dali rady dzisiaj nigdzie jechać. Jedni musieli iść nadrabiać msze w indeksie, inni byli poza domem, a jeszcze inni musieli jechać do ortodonty.
No i w ogólnym rozrachunku wstałem około 9:30, bo liczyłem, że zdążę coś zrobić, i około 12:00 tata mnie zawiezie. Ech... ale jak to mój tata - jak zwykle musiało mu coś odwalić.
I w ten sposób musiałem zrobić sobie maraton - 2 km na przystanek, aby zdążyć na busa. Ech... PORAŻKA. Ale czuję, że tata będzie miał przerąbane.
Moja babcia czasami mnie rozbraja.
Dotarłem na przystanek jakieś 10 minut przed busem, więc trochę poczekałem. Mało brakowało a bym do niego nie wsiadł...
Na szczęście w busie nie było wielu ludzi, więc podróż minęła całkiem przyjemnie... I znów pojawił się problem - nie wiedziałem na którym przystanku wysiąść... Wysiadłem o jeden przystanek za daleko ;_; na szczęście nie było zbyt daleko. Później napisała do mnie Toster.
Myślałem, że się załamię. Ostatecznie ulokowałem się na kanapie w kinie i z braku innych zajęć piszę tego posta.
W sumie nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że dopóki Siostra Teresa mieszka w Bielsku, to nic mi się tu nie stanie @.@
W końcu Toster napisała, że już są w Bielsku. Poszedłem w miejsce w którym się umówiliśmy i czekałem. W pewnym momencie podeszły do mnie dwie dziewczyny...
Mila: Kuba na początku nas nie poznał, więc musiałyśmy stanąć przed nim i pomachać mu przed twarzą. Ogólnie weszłyśmy do złego budynku i dlatego musiałyśmy przejść przez całą galerię...
Ale kiedy już się znaleźliśmy, i gdy dotarło do nas, że my to my - zaczęliśmy chodzić i obmyślać "plan działania"
Mila: Ja najpierw chciałam iść coś zjeść, ale poszliśmy do Empiku
Oczywiście - wejście do empika było porównywalne do pielgrzymki, gdzie trzeba było się zatrzymać przy każdym ołtarzu (czyt. Półce z książkami)
I wąchać świeczki zapachowe.
I hejtować produkty Violetty...
Toster: Nie obyło się bez mojego stałego "kup mi (...)"
TOSTER CICHO SIEDŹ. Mi się strasznie podobały półki z cekinami i brokatami, toteż musiałam te wszystkie pudełeczka wymacać. I te brokatowe kartki *_* Moje oczy zostały przez nie zgwałcone ;A;
Ech... i to "czytanie" książek o Minecrafcie . Nie rozumiem - jak można pisać książkę na podstawie gry? @_@
Cii tam, były ukazane życiowe problemy w krainie klocków
I ten barwny opis stawiania pochodni co 30 klocków, oraz nasza piękna inscenizacja tego zdarzenia...
Kiedy po naprawdę DŁUGIM czasie opuściliśmy empik - poszliśmy coś zjeść. Na miejsce posiłku wybraliśmy... KFC.
Tak się zagadaliśmy, że w końcu nie poszliśmy do kina xD. Gadaliśmy o wielu rzeczach: muzyce, Putinie, zakonnicach...
I babeczka przy kasie okantowała mnie o frytki ;_;.
"Smutna historia z mojego życia."
Byłem w KFC. Zamówiłem Stripsy, Krushera i duże frytki, ale w ogólnym zamieszaniu nie zauważyłem, że babka w kasie nie dała mi frytek na tacę </3
Kuba przez dobre 5 minut głośno zastanawiał się czy w końcu brał te frytki czy nie.
Usiedliśmy obok majestatycznego drzewa, które prawdopodobnie było mutacją Bonzai i Jabłonki... Bonzai + Jabłonka = Bonzionka. Nawiasem mówiąc - z tego drzewa sypały się liście... ;_;
I wtedy Kuba zaczął mówić coś o zakonnicach, więc zaczęliśmy zastanawiać się... co należy powiedzieć, gdy się spotyka zakonnicę..?
Kuba zrobił pierwszy krok, by wstać od stolika, ale widząc że my nie zamierzamy jeszcze ruszyć dupy, postanowił jeszcze posiedzieć.
Niestety odkryłem, że w moich spodniach widnieje wielka dziura. Nie mam pojęcia skąd się wzięła, ale utrudniała chodzenie. Musiałem chodzić jak pingwin, bo była po wewnętrznej stronie nogi...
A po KFC poszliśmy na lody xD I gdy tak szliśmy, to przebiegł koło nas taki... dziwny typ...
Babka od lodów nie mogła długo zrozumieć, że proszę o 2 gałki lodów w rożku, mimo że wyraziłam się jasno xD
Nasze smaki fajnie się ułożyły, tylko Kuba wszystko zepsuł biorąc mango zamiast maliny... Mimo że powiedział, że weźmie gałkę o smaku snickersa...
To skomplikowane... jak nasza druga podróż do empiku. Tym razem Toster postanowiła kupić książkę
Kiedy w końcu skończyliśmy zakupy - udaliśmy się do sklepu spożywczego...
Najpierw była niesamowita jazda windą! Zamiast iść po schodach, to czekaliśmy 5 minut żeby wjechać piętro wyżej w ciągu 3 sekund
To się nazywa lenistwo, ale w spożywczaku zrobiliśmy dość pokaźne zakupy.
Składające się w moim przypadku wyłącznie z Dumli. A w przypadku innych z H2O i pepsi... Kuba cały czas martwił się swoją dziurą w spodniach i wstydził się kucnąć, by podnieść 10 gr, więc Marta mu musiała pomóc
Dziurawe spodnie... Jeszcze od wewnętrznej strony - istny dramat dla mężczyzny.
Kiedy opuściliśmy spożywczak - usiedliśmy przed fontanną. Kuba zaczął się chwalić jakąś szyszką...
To była WYJĄTKOWA szyszka. Dostałem ją od Siostry Teresy.
Była piękna!
...
...
...
Znaczy... ta szyszka xD
To znaczy, że zakonnica towarzyszyła nam na każdym kroku? ;-;
No, a jak? Ona ma moc większą, niż sobie wyobrażasz...
Siostra Teresa czy szyszka..?
...
Po skończeniu zakupów zeszliśmy pod fontannę na małą sesje zdjęciową. Wreszcie zrobiliśmy sobie selfie pod fontanną! I to wszystkimi trzema telefonami x3
Na każdym zdjęciu wyglądam jak koczkodan.
Cokolwiek to jest...
Niestety już o 17:50 poszliśmy na busa... po czym zorientowaliśmy się, że mamy odjazdy z dwóch różnych przystanków... ;_;
Orientacja w terenie lvl Marta
Oczywiście nie obyło się bez uścisków po czym ja i Mila puściłyśmy się biegiem na nasz przystanek
Ale ogólnie wyjazd się udał! W wakacje NA PEWNO będzie więcej takich ;)