Rany! Dzisiaj obudziłem się o 12:30! I cały mój misterny plan dotyczący wczesnego wstawania poszedł się j***ć.
Kiedy się ogarnąłem, zobaczyłem na fejsie, że moi znajomi wybierają się do kina. To znaczy... chcieli się wybrać, ale w ogólnym rozrachunku wybraliśmy się tylko ja, Maddie i Nathalie.
Do kina mieliśmy jechać z rodzicami Nathi. Najpierw jednak musieliśmy się dostać pod jej dom. Zawiozła nas tam siostra Maddie.
Przy okazji - wstąpiliśmy pod kościół, bo rodzice Maddie chcieli oddać stary telewizor na złom, a pod kościołem była akurat jakaś zbiórka.
Emm... tak. No więc kiedy już rodzice Nathalie nas tam zabrali, to pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy było pójście do sklepu po "prowiant" do kina. Teoretycznie nie można tam wnosić własnego jedzenia, ale wybaczcie... po co mam płacić 18 zł za cole i pop corn, skoro mogę zapłacić 20 zł za dwie paczki chipsów, dwa soczki i cole w puszcze..?
Po "zakupach" poszliśmy kupić bilety. Przy okazji zauważyliśmy, że wszędzie w kinie są DZIECI! Cóż... może to dla tego, że wybraliśmy film o Spongebobie..? Ech...
Cóż... napisał bym coś o tym filmie.
Co mi się nie podobało: był skierowany do dzieci. Raczej nikt ze starszej widowni nie znajdzie nic dla siebie. Poza tym miał scenariusz podobny do serialu - praktycznie żadnego sensu.
Co mi się podobało: grafika. To był jeden z najlepiej zaninowanych filmów na jakich byłem. Zarówno animacja klasyczna (wspaniałe przetworzona na 3D) jak i animacje CGI. A także wygląd postaci w CGI. Wiem jak bardzo można spaścić postaci w CGI, ale za te można jedynie pochwalić! No i muzyka. Może nie był to jakiś oskarowy soundtrack, ale jak na taką produkcję - świetny.
Po wyjściu z kina musieliśmy szybko wydostać się z holu, bo seans się przedłużył, a przed salą czekali już ludzie na następny film.
Później zrobiliśmy sobie mały tour the galeria. Nathalie poszła z mamą przymierzyć sukienkę na bieżmowanie, a ja i Maddie postanowiliśmy poszukać folii na mój telefon.
Udało mi się kupić tą folię! Potem tylko dałem 5 zł za nałożenie i mój telefon wygląda jak nowy!
..:::A teraz uwaga! Ogłaszam żałobę do wtorku:::..
Jak wiecie nad poziomem językowym tego bloga czuwa niezastąpiona Hera. Lecz ostatnio miała nieprzyjemną wizytę w szpitalu, i teraz ma w ręce... wenflon...
Złożmy hołd naszej przyjaciółce, która do wtorku będzie się męczyć [*] Hera! Wierzymy, że przeżyjesz...
// Słyszałem, że podczas snu możesz sobie wyrwać wenflon i będzie ci krew przez niego ciekła >_<
OKEJ... mam nadzieję, że tego nie przeczytałaś... W każdym razie - zdrowia!
Ten post piszę o piątej nad ranem. Może być dość nie ogarnięty.
Oj biedna Hera. Wyrazy współczucia. Fajny post, jak zawsze zresztą.
OdpowiedzUsuńJaki tam nieogarnięty
OdpowiedzUsuńjak na mnie super ^^
Nwm czemu,ale krew i tego typu rzeczy mnie obrzydzają. O.o Post super ;) Jak zwykle
OdpowiedzUsuńno własnie...bieRZmowanie
OdpowiedzUsuńNie obraź się, ale widać, że Hera tego nie przejrzała ;) KAŻDY, a nie - KARZDY xD Ale post i tak super jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńZdrowia Hera !
Hahaha , no śmieszne z tym wenflonem :)
OdpowiedzUsuńWcale nie boli , a dla twojej informacji , pod wenflon daje się gazik jak i na niego , który potem obwija się bandażem także fajnie C: