28 STYCZNIA - CZWARTEK
Kolejny dzień ferii przyniósł mi nie lada niespodziankę. Okazało się, że dzisiaj rano - podobnie jak w ostatnią niedzielę - nie ma u nas internetu. Z braku innych zajęć postanowiłem dokończyć mój konkursowy rysunek. Właściwie to nie liczyłem nawet na to, że ktoś go dokładniej obejrzy, ale odczuwałem wewnętrzną potrzebę rysowania.
Kiedy po raz kolejny jechałem na próbę - skoczyłem po antyramę na rysunek. A co do samej próby - zauważyliśmy, że niektóre rzeczy można wyćwiczyć tylko do pewnego stopnia. Od jakiegoś czasu graliśmy już tylko na siłę, w sumie po to, żeby nie zarzucić sobie, że nie ćwiczyliśmy...
Później stało się coś, co ZUPEŁNIE zrujnowało nasze życie... Dostałem telefon z informacją, że zmarł dziadek mojej koleżanki. I oczywiście dotknęło mnie to, ale - co się później okazało.
W tym momencie załamaliśmy się. Nie mogłem nie pójść na pogrzeb, zwłaszcza, że był to dziadek dość bliskiej koleżanki, którego z resztą bardzo lubiłem. Z drugiej strony - to byłoby wredne - wystawić dziewczyny trzy dni przed przeglądem kolęd po dwóch tygodniach bitych prób... Poczułem wtedy naprawdę bezsens istnienia...
I jak wyszedłeś z tego ''bezsensu istnienia''?
OdpowiedzUsuńZazdroszczę talentu, w ogole nie potrafię tak rysować!
OdpowiedzUsuńTez tak mam, tylko ze wypadają mi dwie imprezy w tym samym czasie, a w sumie pogrzeb to co innego...
swiatlociemnosc.blogspot.com
Ale świetny rysunek, żałuję że nigdy nie potrafiłam rysować..
OdpowiedzUsuńhttp://paranoyy.blogspot.com/