31 października 2014

Halloween 2014 - Zapowiada się straaaaszna noc...

 O rany! Uwielbiam Halloween. Co prawda nie zbieram cukierków, ani nie przebieram się w straszny kostium, ale idę do kina na... *tym ty-rtm tym* "Filmowy Wieczór z Dreszczykiem". O 17:00 zaczyna się seans, a kończy około 1:00. W jego trakcie obejrzę trzy filmy, więc możecie się spodziewać recenzji "Diabelskiej planszy oujia", "Jako w piekle taki na ziemi" i "Anabelle", którą się jaram już od września.

Ale Halloween jest dopiero w przyszły piątek. Co do tego czasu? Cóż... w dzisiejszym poście gościnnie wystąpi... Maddie.
//Czasami ja będę się wtrącał.


ZESZŁY PIĄTEK

 Hej! Tu Maddie! (Dawna Lena) Dzisiaj to ja współtworzę posta! Zacznę od rzeczy de mołst important. Jak już wiecie - teraz się tak nazywam, bo Kubeł stwierdził, że tak jest bardziej #swag.

 Ale do rzeczy. Ostatnio, jak w każdy piątek wyruszyliśmy na spotkanie naszej sekty.
//Spotkanie młodzieży parafialnej.

 Udajac, że umiemy spiewać przećwiczyliśmy repertuar z piosenkami, które zaśpiewamy na naszym koncercie w kościółku.
//Nie pytajcie kto wpadł na pomysł, żeby kazać śpiewać takim beztalenciom jak my...


 Potem Pan Kwiatuszek (no metter) zabrał nas do właśnie tego kościoła, ponieważ postanowił nas nauczyć "fajnego" układu tanecznego pod tytułem "HOSANNA".



 Był tak prosty, że wszyscy nauczyliśmy się go po pierwszym razie, ale ćwiczyliśmy go przez około pół godziny. My oczywiście wymyśliliśmy lepszą wersję tego układu...
//Ale coś mi się zdaje, że kroki z teledysku "Anaconda" nie przejdą w kościele...

 Ogólnie to układ ten polega na śpiewaniu i pokazywaniu jakiś gestów rękami.
//No, I czasami siostra Maddie MUSIAŁA wtrącić coś od siebie...


//Szybkie wyjaśnienie: U nas w kościele jest taka pani, która ma tak donośny głos, że gdy śpiewa bez mikrofonu, to słychać ją w promieniu 800 metrów od kościoła (potwierdzone info). I kiedyś, gdy odprawiała drogę krzyżową, to zauważyliśmy, że mówiąc:

 - Dla jego bolesnej mҷki!

 ...nie wymawia "męki", tylko coś pomiędzy "y" a "ę/ą". Dlatego wymyśliliśmy znak fonetyczny, który idealnie oddaje tą głoskę.


A = Ą
E = Ę
Y = Ӌ

// No, i gdy ta siostra Maddie tak przeszkadzała, to...

...zdarzylo się to: a mianowicie byli tam z nami dekoratorzy, którzy ubierali ołtarz bo następnego dnia miał tam się odbyć ślub.  Współczesna młodzież ma bardzo wyrafinowany gust, więc od razu skrytykowaliśmy wygląd kościoła:

//"Wyrafinowany"? O Boże... skąd ty znasz takie słowa?


 Krzesła były owinięte jakąś szarą firanką, a na niej z tyłu były poprzyczepiane różowe kokardy. Całość firan ciągnęła się jeszcze przez jakiś metr na ziemi.  Poustawiano też jakies kolorowe świeczki, które kompletnie nie pasowaly do tego wystroju, a przy okazji blokowały dostęp do oltarza.
 Jakby to powiedział nasz starszy kolega: 
 "Nie skomentuję tego, nie skomentuję..."~Starszy kolega

 Ostatnio zaczęliśmy też nabijać się ze starszych pań w kościele. Śmiejemy się, że EXPIĄ na różańcach i nabijają levele. Jedena Zdrowaśka = jeden level. Oczywiście czym wyższy level tym większy poziom i osiągnięcia. 1 cały różaniec = odblokowana nowa postać. Mamy nadzieję ze my znajdziemy sobie lepsze zajęcie na starość.

//Też mam taką nadzieję. No... w każdym razie dziękuję ci za napisanie za mnie tego posta :* (To wcale nie tak, że mi się nie chcę. Ja tak n prawdę chcę pokazać punkt widzenia innych osób.)


SOBOTA

 O matko... nie ma to jak wstać o 10:30 w sobotę! Pierwszy raz od początku roku szkolnego udało mi się tak wcześnie wstać w weekend.

 Musiałem się ogarnąć, zrobić coś do szkoły i pożyć trochę prywatnym życiem, bo już o 17:00 mieliśmy iść na urodziny do Steave'a. Sęk w tym, że wszyscy przyszli do mnie dopiero o 17:05, a to dlatego, że Steave ZAWSZE się spóźnia, gdy się z nim umawiamy. Postanowiliśmy się "zemścić" i przyjść do niego o godzinę za późno.

 No, ale trudno... byliśmy trochę do przodu z czasem, ponieważ kupiliśmy i opakowaliśmy prezent w zeszłym tygodniu. Kiedy kupowaliśmy jakieś pierdoły dla niego, to postanowiliśmy, że na urodzinach MUSZĄ być balony. Wrzuciliśmy więc dwudziestopak balonów do koszyczka z zakupami.

 Tak więc jako że mieliśmy ten czas, to nadmuchaliśmy te dwadzieścia balonów i związaliśmy je nitką, aby chwilę później robić wiochę na ulicy...


Kiedy znaleźliśmy się pod domem Steve'a i cała wieś już wiedziała, że idziemy na imprezę, walczyliśmy jakąś "wesołą piosenkę..." i zrobiliśmy tzw "wjazd na chatę" w pięknym stylu...


Później było standardowe rozpakowanie prezentów. Mam wrażenie, że nasz kolega się załamał...





 Rodzice kazali mi wrócić do domu o północy, ale z soboty na niedzielę była zmiana czasu na jedną godzinę wstecz. Rodzice nie sprecyzowali o której północy mam wrócić, a więc teoretycznie wróciłem do domu o 23:30 czyli chyba nie powinni się czepiać, że się spóźniłem. 



PONIEDZIAŁEK


 Od poniedziałku w moim technikum miała zacząć się ewaluacja, czyli bardzo dokładna kontrola szkoły i nauczycieli.


 Wpierw nauczyciele mówili nam, że babki od kontroli przyjdą do nas na historii. Ale niestety - zamiast przyjść na historię - postanowiły przyjść na WF. I wiecie co? To była NAJBARDZIEJ SZTUCZNA lekcja WFu w moim życiu...






 Ech... Nauczyciele to dziwne istoty... Nigdy ich nie zrozumiem...


WTOREK

 Hura... Dzisiaj CAŁY dzień rysowałem gwiazdki, projektowałem domki, albo tworzyłem ulotki promujące jakieś zespoły muzyczne... Niekiedy było to TAKIE NUDNE, że postanowiłem zaprojektować "tapetę" na mój szkolny komputer...


 Kurczę... Ustawy chyba nie przewidują takiego stopnia słodkości...

ŚRODA

 Zaczynam nienawidzić środy. Pomimo, że mam świadomość, że to połowa tygodnia, to właśnie od kilku ostatnich śród najbardziej się stresuję... 

 Chodzi o prezentację tematyczną dla Mateczki Malkin. Teoretycznie, to miałem ją przedstawiać tydzień temu, jednak okazało się, że inna grupa miała przedstawiać przede mną pierwsza. A dzisiaj się dowiaduję, że faktycznie tamta grupa przedstawia pierwsza, ale nikt poza nią... A za tydzień nie przedstawię projektu, bo jest sprawdzian...

 Sam nie ogarniam jak to działa, ale jest przy tym duuużo stresu...

CZWARTEK

 Mój budzik jest zły, albowiem postanowił, że dzisiaj spóźnię się do szkoły. Chociaż nie wiem, czy to było takie złe, bo spałem 30 minut dłużej kosztem 10 minut lekcji.

 // Ogólnie mam autobus o 7:08, a potem przesiadam się o 7:29 i jestem o 7:55 w szkole.
 Ale mam też autobus o 7:36 bez przesiadek, ale jestem w szkole o 8:10... I mogę spać jakieś 30 minut dłużej ~~

 Dobrze, że zaspałem tylko na pierwszą lekcję... Gdybym nie wstał, to nie miałbym autobusu aż do piątej lekcji, a na czwartej lekcji pisaliśmy dość ważny test...


PIĄTEK

 WRZAAAASK! Już dzisiaj Halloween, a ja nie odebrałem biletów, nie wiem, na którą do kina, nie mam żarcia, a na dodatek rodzice postanowili jechać z babcią do fryzjera. Na szczęście zorientowałem się, tuż przed ostatnim autobusem do kina, bo wystarczyło 10 minut, żebym był 240 zł w plecy...


 Kiedy już zabrałem się do autobusu - spotkałem kilka dziewczyn, które EWIDENTNIE nie wybierały się do kina, żeby oglądać filmy...


 Pierwsza gimnazjum... Ja w ich wieku prawie się popłakałem, jak wyszedłem ze szkoły o godzinę za wcześnie...


 No, więc w towarzystwie właśnie takich dzieci przejechałem całą drogę aż do kina. Kiedy odebrałem bilety dla naszej małej - siedmioosobowej grupki poszliśmy do pobliskiego sklepu, żeby kupić coś do jedzenia. Judy - dziewczyna, która z nami szła - jest geniuszką...


 Kiedy już zasiedliśmy w kinie i zaczął się pierwszy film - napisał do mnie kumpel. Też chciał iść z bratem do kina, ale coś ich zatrzymało i mogli przyjść dopiero na drugi film. Napisałem mu SMS, żeby wzięli coś do żarcia, ale nie uwzględniłem, że mają wziąć TROCHĘ żarcia...


 Chyba wcześniej nie doceniam ich umiejętności... Lucy, która była z nami w ciągu trzech filmów zjadła ponad pół paczki chipsów.Oni całe zapasy w ciągu jednego filmu...

 Koniec końców - Halloween było wspaniale! W najbliższym czasie postaram się opisać filmy, które widziałem.

Intra WSZĘDZIE. Trochę organizacji!

 Cześć! W ciągu około trzech dni dostałem MASĘ maili dotyczących próśb o zrobienie intra...

 Na prawdę chętnie wykonałbym KAŻDE intro, ale niestety - jest to fizycznie niemożliwe. Mam już około 50 "zamówień", a nie dysponuję taką ilością czasu, więc jeśli ktoś chciałby coś zamówić, to proszę pisać na e-mail:

kokosoweszklo@wp.pl

 Chciałbym, abyście w treści maila uwzględnili:

1. Do czego to ma być intro? (kanał, program, gameplay...)
2. Szczegóły dotyczące intra - jak sobie je wyobrażacie.
3. Coś o waszej twórczości - linki do kanałów, blogów, deviantart'ów itp.
4. Dlaczego powinienem zrobić intro akurat dla Ciebie?

 Przepraszam za taką formę, ale nie jestem w stanie wszystkiego ogarnąć... Oczywiście nie zacznę produkować intr na masową skalę - wybiorę tych, którzy mają najlepsze pomysły na siebie i gdy znajdę wolny czas - zobaczę, co da się zrobić.
//bo nie widzę sensu rozpatrywania próśb w stylu:

Cześć! Zrobisz mi intro? Jeszcze nie wiem, czy założę kanał, ale napisze ci co ma w nim być...

 Dlatego proszę o sensowne wiadomości.

 Dzisiaj nie dodam tygodniowego posta, bo zaraz idę na Halloween, ale postaram się skończyć go jutro. Na podsumowanie dodam zdjęcie Żelka Ludzkiej Stonogi...



29 października 2014

Robimy karierę! Wychodzę poza bloggera!

 Dzisiejszy post będzie wyjątkowy! Jeżeli kojarzysz poniższą grafikę z wilkiem, to prawdopodobnie jesteś tutaj dzięki Banshee. Jeżeli nie, to poniżej możesz znaleźć więcej informacji.



 Opowiem wam całą historię: pewnego razu mój kumpel Konrad pokazał mi na You Tube kanał Zuzanny Boruckiej. Prowadzi ona Vlogi, w których porusza najprzeróżniejsze tematy. Ma taki dział: "Widz tygodnia", w którym pokazuje filmiki najbardziej zakręconych widzów. 

 Któregoś razu postanowiłem i ja wysłać filmik. Nagrałem krótki klip i wzbogaciłem go krótką animacją, na której była właśnie Banshee. Poniżej możecie go zobaczyć:


 //Jeszcze wtedy miała ciemne włosy.
Po jakimś czasie dostałem odpowiedź:



 Rany... szkoda, że nikt mnie wtedy nie nagrał...



 Oczywiście - zgodziłem się. Chociaż cały czas się bałem, że w najmniej odpowiednim momencie zepsuje mi się komputer, albo coś się stanie z routerem, czy jeszcze coś innego...

 No, ale w ogólnym rozrachunku udało mi się zrobić całkiem ładne intro. Poniżej możecie zobaczyć "kulisy" powstawania intra.

 Na samym początku był storyboard. Rysowałem go na kartce w szkole, na którejś nudnej lekcji...



 To była jedna z koncepcji. Miałem jeszcze inną:

 Jakieś słodkie dziecko je ciastko. Nagle przychodzi ciasteczkowy potwór, zabiera ciastko i dziecko ucieka z płaczem. Nagle przychodzi Zuzia, zabiera ciastko potworowi, a ten ucieka jeszcze bardziej przerażony .

 Później moi przyjaciele pomogli mi załatwić głosy - w rolę dziecka wcielił się Konrad, którego możecie znaleźć tutaj:
 A głównej bohaterce głosu udziela MsRarity6, której wspaniałe fanduby i covery znajdziecie na kanale:


 No, ale myślę, że całość wyszła całkiem dobrze. Nie przeciągając dłużej - obejrzyjcie pierwszy odcinek nowego sezonu Banshee - Ciastko!




 W późniejszym czasie, jeśli oczywiście będziecie chcieli, ujawnię więcej szczegółów zza kulis powstawania animacji. Na razie to by było na tyle :) Dziękuję Banshee, że w końcu mogłem się ujawnić ^^

 Macie plany na Halloween? W piątek szykuje się wieczór z horrorami!

//Dopisuję na szybko... Ludzie ostrzegali mnie, że to się stanie, ale cóż...
 Dużo osób prosi mnie o zrobienie intra do czegoś... Rany... ja NAPRAWDĘ chciał bym zrobić tyle intr, ale to będzie trudne. Mikotoi jest moją "SEKRETARKĄ", więc w sprawie intra - proszę pisać do niego. W najbliższym czasie nie dam rady i mam już jedno WAŻNE zamówienie ;)

24 października 2014

Angielski opanował Wyżalacza! Śpię 24 godziny na... Tydzień?

 Zazwyczaj wymyślam takie tytuły, które streszczają treść całego wpisu. To znaczy: obiektywny komentarz i hasło najlepiej opisujące post. Dzisiaj cały tytuł wyjaśnię w kilku akapitach;

 Po pierwsze - następuje duża zmiana. Postanowiłem edytować najstarsze notki, ponieważ w środę 29 października będzie WIELKIE WYDARZENIE. Nie zdradzę, co dokładnie się stanie, ale będzie to naprawdę przełomowe.

 Wobec powyższego - podczas edytowania notatek będę zastępował stare pseudonimy nowymi imionami - zaczerpniętymi z angielskiego. Od tego postu również będę używał nowych nazw.

 - Po pierwsze dla tego, że Maniek na pewno brzmi gorzej niż Mike. A także lepiej będzie wyglądać Carolyn niż Kalina. I nie wyobrażam sobie stosowania "Janka", kiedy mogę stosować "Julie".


 - Po drugie dla tego, że wtedy nie czuje się tego powiązania z danymi osobami jako kimś, kogo...-- okej... chciałem napisać coś mądrego, ale spójrzmy prawdzie w oczy... tak jest po prostu bardziej SWAG.


 Myślę, że nawet jeśli ktoś jest stałym czytelnikiem, to nie będzie. Problemów z przyzwyczajeniem się do zmian.

SOBOTA

  Wiecie dlaczego nie warto iść z rudą na zakupy? Bo jej poziom jest zbliżony do blondynki...

 W te sobotę jechaliśmy z Nathalie, Maddie i Miley kupić coś na zbliżające się urodziny Steve'a. Gdy byliśmy w PEPCO - postanowiliśmy kupić mu... komin. (Taki do noszenia na szyi.) Jednak - jak już wcześniej wspomniałem - nie chodźcie z rudymi na zakupy...


 I właśnie w ten sposób założyłem swoją pierwszą spódnicę... Ale kolejna rada - nie wpuszczajcie blondynki do rossmana...


 Zastanawiam się, co pomyśleli ci ludzie... ale ja na miejscu Nathalie nie pokazywał bym się w rossmanie przez dobry miesiąc...

 Kiedy już kupiliśmy, co mieliśmy kupić - skoczyliśmy do spożywczaka. Na drzwiach wisiało duże ogłoszenie:


 Zastanowiliśmy się - Po co? W sklepie były przynajmniej dwie kasjerki. Jednak uświadomiliśmy sobie prawdziwy powód ogłoszenia, gdy stanęliśmy przy kasie...


 Już nigdy nic nie kupię w tym sklepie... Chcesz chrupki a wychodzisz z paczką mentosów... A jakbym chciał chleb, to co? Wyszedłbym z nakrętką od słoika?

 Kiedy już wracaliśmy do domu - Maddie i Miley postanowiły, że muszą iść na różaniec, bowiem niestety - współczesne przygotowanie młodzieży do bierzmowania polega na --podpisywaniu zmuszaniu do zbierania podpisów na durnych indeksach. //gdyby to było chociaż zachęcanie...

 Do tego one są w bardzo pechowym roczniku - 1999. W zeszłym roku padł pomysł, aby przygotowanie do bierzmowania trwało trzy lata, a nie jeden rok. (Mnie się upiekło, i jako rocznik 1998 przygotowywałem się tylko rok.) Chcieli to wprowadzić stopniowo, więc moje towarzyszki przygotowują się od początku drugiej do końca trzeciej klasy. Jednak chyba "ci geniusze" z wyższych stref zrozumieli, że już jeden rok to udręka, a co dopiero trzy... Tak więc następny z kolei rocznik (2000) przygotowuje się tylko jeden rok... Roczniku 1999 - szczere wyrazy współczucia...

 No więc - jako, że nie chciało mi się na nie czekać pod kościołem - wszedłem z nimi do środka. I tak spędziłem około 20 minut na różańcu...

 Jak tak patrzę na Maddie, to stwierdzam, że na jej nierozgarnięcie nie pomoże już nawet pielgrzymka do Watykanu na kolanach... przekonałem się o tym, gdy spotkaliśmy koleżankę, która niedawno miała malowanie domu...


 A tak swoją drogą - skoro już jesteśmy w temacie związanym z wiarą - w ostatni...

PONIEDZIAŁEK

 ...stwierdziłem, że skoro niektórzy mogą powiedzieć:
 - Nie wierze w Boga! Nigdy go nie widziałem i jakaś tam biblia mnie nie przekona!
 I dzięki temu nie chodzą na religię, bo to "obraża ich światopogląd", to dlaczego ja nie mogę powiedzieć:
 - Nie wierzę w DNA! Nigdy go nie widziałem, a jakaś tam książka do biologii mnie nie przekonuje!
 ??? To jest takie niesprawiedliwe...
 Wiem... łatwo się domyślić, że miałem sprawdzian z genetyki...

 Okej! Na chwilę stop z narzekaniem! Może by tak coś szczęśliwego? Ok. Zastanawiam się, jak to zrobić, żeby mieć czas na życie, szkołę i sen. Po południu w...

ŚRODĘ

 ... położyłem się spać zaraz po powrocie ze szkoły. No... może nie tak zaraz, ale o 17:00 już byłem w łóżku. Plan był taki: kładę się jak najwcześniej, wstaję o 3:00 i robię wszystko do szkoły. Od trzeciej rano do siódmej mija trochę czasu... Cztery godziny to całkiem dużo, biorąc pod uwagę, że nic nie leci w TV, nikt nie siedzi w necie, a co za tym idzie - nic mnie nie rozprasza.


 Niestety - mój plan nie wypalił... obudziłem się o 23:30 i do 2 nie mogłem zasnąć z powrotem. Wyszło na to, że obudziłem się o 6:15...


  Ale plan i ogólnie idea jest OK! Może następnym razem się uda...

 W środę również mieliśmy zacząć przedstawiać swoje projekty tematyczne. /chyba napomniałem o tym jakiś czas temu. / Niestety - zakończyło się to nie do końca pozytywnie.

 Ogólnie ideą było "...poprowadzenie lekcji. Jako, że to klasa graficzna, to liczę, że wzbogacicie wypowiedź prezentacją, więc od danej lekcji będziemy prowadzić zajęcia w czytelni multimedialnej, aby mieć dostęp do projektora."~Nauczycielka.
Ale skończyło się mniej więcej tak:
  - Przedstawcie swój projekt...
 - Yyy... nie mamy rzutnika...
 - Ach! To ja mam o tym myśleć? Mieliście sobie załatwić lub podejść do mnie i powiedzieć: "Proszę pani, przygotowaliśmy projekt. Chcemy go przedstawić na rzutniku".
 - Eee...
 - Skąd ja mam wiedzieć, czy wam się nie odwidziało i nie wydrukowaliście materiałów...?

 Załamałem się... od przyszłego tygodnia noszę do szkoły prywatny komputer i projektor, bo za niedługo to będzie w wymaganiach edukacyjnych... ♡

 A' propos owego projektu - jak można zrobić ciekawą prezentację o teatrze? Nie może to być historia teatru, ani opisy poszczególnych rodzajów spektakli... Postanowiliśmy - ja i Lucy /dziewczyna z którą robię projekt/ - przedstawić najciekawsze fakty dotyczące teatru, na przykład - Spektakl, który zarobił najwięcej kasy od dnia swojej premiery do teraz - "Upiór w Operze" (ponad 5 milionów dolarów) Nie pytajcie JAK wpadłem na ten pomysł...


CZWARTEK/PIĄTEK

 Okej - w czwartek chciałem zrobić drugie podejście do zmiany trybu życia na  "CHOMIK". Położyłem się do łóżka około 17:00, ale wyszło jeszcze gorzej, niż wczoraj, bo obudziłem się o 21:00. Próbowałem wrócić do błogiego stanu snu, ale nic z tego. Do pierwszej w nocy mój mózg ani nie myślał o spaniu.

 Kiedy w końcu zasnąłem około wpół do drugiej i wstałem o 6:15 postanowiłem, że zrobię sobie śniadanie, ale przypomniałem sobie, że nie mam w domu płatków... to znaczy mam... pełną szafę, ale wiąże się to z dziwną historią...

 Jako dziecko - UWIELBIAŁEM PŁATKI. Później przyszła na świat moja siostra. Wszystko było OK, dopóki w wieku dziewięciu lat nie nauczyła się jeść normalnych śniadań. Już w tym wieku miała wrodzoną nienawiść do mnie, więc postanowiła, że nie będzie jeść tych samych płatków co ja.


 Sęk w tym, że wcale nie lubiła swoich płatków, a jadła je na przekór mnie. Skończyło się na tym, że zjadła kilka chrupek ze swojej paczki, a potem zjadła całą paczkę MOICH płatków na sucho.

 Pomimo, że jej płatki leżały nietknięte przez ponad miesiąc - rodzice ich nie wyrzucili. Co więcej - JA OBERWAŁEM ZA NIĄ, pod pretekstem, że "jedzenie się marnuje"


 Tak więc u mnie w domu rzadko kupuje się płatki do mleka, bo dzięki mojej siostrze w szafie leży cały wór starych, stęchłych paczek z chrupkami, nie zjedzonymi przez moją siostrę. Najstarsza z paczek ma chyba ze trzy lata, ale rodzice nadal nie rozumieją jak to działa...



 Między innymi dlatego nie jadam śniadań...

 Ale może teraz poruszę trochę mniej smaczny temat... Chcę opisać kolejny powód dla którego nie lubię WF'u. No więc dzisiaj jak co tydzień - mieliśmy wychowanie fizyczne. Czekaliśmy aż zwolni się jakaś szatnia, a po chwili dwa... średnio inteligentne głąby poprosiły mnie, abym sprawdził, czy ktoś jest w szatni numer 9. No więc poszedłem tam...


 Było tam dwudziestu starych facetów - koszykarzy, którzy stali tam ZUPEŁNIE NAGO, po wyjściu spod prysznica...
 Jak ja mogłem w ogóle dać się w to wciągnąć!? Rany... na samą myśl jest mi... niedobrze...

 Jejku... wkrótce potem mieliśmy lekcję z Mateczką Malkin. Nie pytajcie dlaczego wpadłem akurat na ten pseudonim, ale uwierzcie mi - jest jak najbardziej słuszny... Bo jaka może być osoba, która idzie do wychowawcy, żeby powiedzieć:
 "Pani uczeń mnie obraził"
 A w rzeczywistości ów uczeń powiedział:
 "Nie rozumiem pani... dlaczego nie mogę mieć przy sobie streszczenia lektury?"
 Ech...

 O 14:00 skończyliśmy lekcje, a autobus mieliśmy o godzinie 14:42, więc ja i Lucy poszliśmy się przejść do apteki, bo chciała kupić jakieś tabletki. Na dworze było dość zimno, więc kiedy tylko weszliśmy do środka - zaczęliśmy trzeć ręce. Niestety - Lucy stanęła dość niefortunnie...



 Nie, no spoko. To wyglądało dość normalnie. Dwoje nastolatków wchodzi do apteki, po czym dziewczyna staje przed wystawą kondomów i zaciera ręce...

 Rany! Jutro nie mogę spać do późna, bo idę na urodziny do Steve'a. Minął już rok, odkąd pierwszy raz zapoznał mnie z Maddie, Miley i Nathalie. Przygotowaliśmy mu EKSTRA prezent... no cóż... na pewno długo go nie zapomni... ^^ 

posted from Bloggeroid

17 października 2014

Zmęczenie. Ciągle leje.

 Mija siódmy tydzień, odkąd chodzę do technikum, a ja czuję się, jakbym chodził tu już któryś rok z rzędu. Może to zasługa niektórych nauczycieli?


 Mam wrażenie, że najłatwiej zdobyć sympatię uczniów poprzez poczucie humoru. Dlatego niektórzy nauczyciele powinni być przeszkoleni w kwestii kontaktów z uczniami...


 Może to po prostu nieudolne próby nadrobienia posępnej pogody..? Od poniedziałku prawie codziennie pada deszcz. Jest zimno i szaro. A poza tym, wszędzie jest mokro. Przez ten deszcz nie mogę otworzyć w pokoju okna dachowego, a co za tym idzie - w nocy jest gorąco.


 A poza tym, że ciągle jest ponuro, to zdarzają się jakieś pozytywne sytuacje. Na przykład... hmm... ostatnio było trochę miejsca w autobusie!
A'propos autobusów - wkurzają mnie starsze panie. Ja wiem, że one są stare, chore i w ogóle nie mogą ustać, więc powinny liczyć na grzeczność młodych ludzi. Ale co ostatnio widywałem w autobusach - załamało mnie.


 Zakładam, że gdyby ta dziewczyna usiadła i zobaczyła tę stojącą babcię, to mimo wszystko by wstała.
Inna sytuacja: W autobusach zazwyczaj po prawej stronie są podwójne siedzenia, a po lewej pojedyncze. Ale pewna kobieta chyba nie załapała jak to działa.


 W tym przypadku "główna bohaterka" wyglądała na bardzo starą i zchorowaną, więc nie mam jej za złe, aczkolwiek to i tak było dziwne...
Ale ostatnia sytuacja zniszczyła mnie doszczętnie.


 Ach! Drogie starsze panie - rozumiem, że wasze zakupy, lub torebki się męczą, ale uwierzcie mi, że nic im się nie stanie, gdy postoją na podłodze...

 Jest jeszcze kilka rzeczy, które mnie irytują. Nie wiem, jak określić te zachowania, ale chyba najlepszym określeniem jest IDIOTYZM.


 Że już nie wspomnę o "i tak nie zamoczysz". To jest chyba największy kretynizm, na jaki można było wpaść. Gdy ktoś ma odpowiednie wyczucie, to nawet jest to "śmieszne". Ale, na litość Boską, nie walcie tym tekstem kiedy popadnie...


 Ostatnio w internetach króluje inny tekst... "pisiont groszy". Nie wiem, czy to jest śmieszne, czy po prostu głupie. Na przykład - na dzisiejszym spektaklu:


 I weź tu się zachowuj poważnie w teatrze... No, po prostu przy niektórych się nie da. Rok temu, gdy byłem na Halloween w kinie, ktoś postanowił potrollować ludzi w podobny sposób.


 Aww... pamiętam tamten październik. Od dwóch lat w pobliskim kinie na Halloween organizują "Filmowy wieczór z dreszczykiem". 
Dwa lata temu leciały dwa filmy: 
 - "Kroniki opętania"
 - "Czarnobyl reaktor strachu". 

W zeszłym roku:
 - "Jakiś film, którego tytułu nie pamiętam, i nawet nie był horrorem"
 - "Następny będziesz ty"
 - "Obecność"

 Film "Obecność" sprawił, że tę noc musiałem spędzić na kanapie w salonie. Nie dla tego, że to jest bliżej do rodziców, ale dlatego, że pod kanapą nie ma potworów.


 Ostatnio, kiedy przechodziłem obok jakiegoś kina zobaczyłem plakat:


//później skitram z kina ulotkę, to wrzucę skan w lepszej jakości.

 Byłem już zarezerwować bilety. Myślę, że przez ten film nie zasnę. Będę bał się wrócić do domu...

16 października 2014

Nowy klip promujący! Nowa Adminka :)

 Ostatnio spędziłem dużo czasu na zabawie pewnym programem do animacji. Dlaczego? To tajemnica - wszystko okaże się 29 października. Postanowiłem, że zrobię krótki filmik, który będzie reklamą/promocją bloga.

 Długo zastanawiałem się nad formą i jak zwykle inspirację przyniósł mi Gregory Heffley. Podziwiam Jeff'a Kinney'a za wykreowanie tak wspaniałej i komicznej postaci! Obejrzałem ostatnio klip promujący nową książkę o tytułowym "Cwaniaczku".


 Mam nadzieję, że filmik wypadł dobrze!

 Mam również inną wspaniałą wiadomość! Otóż do mojej skromnej ekipy dołączyła Haerowen, która będzie odpowiadała za to, aby nie były widoczne moje skłonności do lenistwa / dysortografii. Innymi słowy - będzie prowadzić korektę i nadzór merytoryczny. Powitajmy ją gorąco :)

 Kilka słów od Hery:

 Em, em, cześć. Nie mam zbyt wiele do roboty, ale będę udawać, że ciężko pracuję. :3

To tyle co do nowości :) wyczekujcie czegoś nowego w piątek wieczorem!

11 października 2014

Życie na krawędzi. Klara mnie niszczy.

 No więc - zanim zaczniecie czytać ten post - weźcie pod rękę coś do kasowania pamięci, bo na pewno nie będziecie chcieli tego pamiętać...

 Wszystko zaczęło się jakoś w poniedziałkowy wieczór. Jedząc kolację uświadomiłem sobie, że coś mnie drażni w ustach. Dokładniej: "Coś mi się zrobiło na policzku od środka. Boli, jak dotykam." Tak... była to afta... Już od kilku dni coś mnie drażniło od wewnętrznej części twarzy, ale w poniedziałek uswiadomiłem sobie, że TO jest zbyt wielkie, jak na normalną aftę.



 Poprosiłem mamę o jakiś lek, lub maść. Dała mi jakąś tubkę, ale ta afta była tak wrednie ułożona w moim ryju, że już po chwili ta maść ścierała się przez język lub zęby.



 Gdy leżałem w łóżku przed snem zrozumiałem, że moja afta nie odczepi się przez następny tydzień. Co za tym idzie - powinienem się jakoś z nią oswoić.



 Co prawda Klara utrudniała mi mówienie, ale jakoś przeżyłem do następnego poranka - albowiem Klara mnie opuściła. Aż do środy rano, kiedy to stwierdziła, że jednak mnie kocha. Akurat w środę... kiedy mam lekcje z panią Zło. Tak się składa, że na tej właśnie lekcji zaczęła mnie drażnić...



 I znów - trochę mnie to poruszyło, ale zlałem to, gdy upomniała kogoś... hmm...
- Aaa... psik!!! - kichnął ktoś w klasie.
- Na zdrowie - odpowiedział ktoś z sąsiedniej ławki.
- Przepraszam bardzo... - nauczycielka przerwała dyktowanie - gdzie ty jesteś? Kultura kulturą, ale na maturze właśnie za takie "na zdrowie" dzięki tobie wszyscy będą pisać ponownie egzamin.
//Nie ma to, jak karcić za brak kultury, a potem za jej stosowanie. <3

 Inna ważna sprawa. Dzisiaj przeżyłem jedne z najwspanialszych dwóch godzin mojego życia. Otóż:

 Od około 2 - 3 lat znam pewną Alicję. Poznaliśmy się na jakimś forum i całkiem fajnie nam się razem gadało, więc się skumplowaliśmy, a po dłuższym czasie stała się moją internetową przyjaciółką.
 Niestety istniała ta bariera odległości. Ona mieszkała w Malborku (na górze mapy), a ja w Oświęcimiu (na dole mapy), tak więc dzieliło nas ponad 800 kilometrów...

 Szkoła, do której ona chodzi jest partnerem wielu innych szkół, co jakiś czas organizują wymiany uczniowskie. Możemy powiedzieć, że mamy OGROMNE szczęście, bo na najbliższą wymianę jechała Alicja, a szkoła, z którą odbywała się wymiana była położona w Szczyrku - miejscowości oddalonej ok. 40 km ode mnie.



 No, I udało mi się namówić rodziców na wyjazd. Droga zajęła nam około 70 minut. Gdy znaleźliśmy się pod ośrodkiem myślałem, że umrę ze stresu...



 Nie stresowałem się tak nawet przed egzaminem gimnazjalnym. Kiedy w końcu znalazłem się w holu - usłyszałem, że ktoś idzie po schodach... Byłem bliski zawałowi...


 Pierwsze wrażenie po zobaczeniu Alicji po raz pierwszy? Ogromne niedowierzanie. Szybkie uświadomienie sobie, że to real - nie video - konferencja. A potem już tylko radość.

 Poszliśmy do niej do pokoju. Zrobiliśmy sobie milion zdjęć. Z rąsi, z dzióbkiem, w kiblu, w lustrze... nagraliśmy pozdrowienia dla znajomych...



 Jeżeli Ty też masz znajomych w internecie, to naprawdę warto zainicjować spotkanie w realu.


...::wielka luka w pamięci::..

 Weekend zleciał o wiele za szybko. Żyjąc ze świadomością, że wkrótce jest poniedziałek, perspektywy na resztę życia wcale nie są kuszące.

 Chociaż nie powiem... poniedziałek nie ciągnął się specjalnie. Musiałem zacząć się zastanawiać się nad prezentacją na wiedzę o kulturze.



 I mniej więcej tak zleciał poniedziałek. Za to wtorek był OKROPNY. Zaczął się czymś z serii "zrozumieć kobietę".


 Szczerze mówiąc, nie spodziewałbym się, że kobieta zrobi mi awanturę o to, że jej nie powiedziałem, że przytyła... (pomimo, że jej uda dalej są od siebie oddalone o jakieś 10 cm)

WTOREK

 We wtorki zazwyczaj mamy informatykę i 6 lekcji zawodowych. Niestety dziś nie było naszej kobietki od zawodowych, więc 5 godzin siedzieliśmy w internetach. Z ostatniej lekcji nas zwolnili, czyli teoretycznie przyszliśmy tylko na alarm próbny.



 Rany... to jest okropne... 6 godzin przy komputerze... [*]
Po szkole okropnie bolała mnie głowa, wiec poszedłem spać, z myślą, że obudzę się za jakąś godzinę, czy dwie...

//Naszą sektą nazywamy po prostu spotkania oazowe, ale "oaza" brzmi trochę pedalsko, więc dla niepoznaki nazywamy to "sektą".
Niestety na dzisiejszym spotkaniu prawie nikt się nie zjawił. Mało kto w ogóle wiedział

Reszta tygodnia... ech...

Przy okazji - nudziło mi się w weekend. Co myślicie o mojej nowej "ozdobie" naściennej? :D



 Ponad 3 godziny drukowania, wycinania i malowania, ale myślę, że efekt jest niezły.