31 lipca 2015

WAKACJE 2015 #33 Harry Potter i Zepsuta Zapalniczka

PIĄTEK

  Ten piątek był inny niż wszystkie... W każdy piątek zbieraliśmy się całą ekipą i oglądaliśmy Harry'ego Pottera. Ale tym razem było inaczej... Maddie i Natalie wyjechały na kolonię, więc nie miały jak z nami oglądać. Musieliśmy się zadowolić się trzyosobowym gronem - ja, Miley i Steve.

  Około 19:30 Steve miał przyjechać pod mój dom. Kiedy wychodziłem i mijałem mamę w drzwiach - uświadomiłem sobie, że ona ostatecznie mnie nie kocha.


  Ech...  Około 20:00 byliśmy na miejscu. Na styk zdążyliśmy na film. Ale coś mi się wydaję, że oglądanie filmów w tym gronie to nie najlepszy pomysł... Zwłaszcza kiedy zaczynamy wymyślać alternatywne wersje opowieści...

30 lipca 2015

WAKACJE 2015 #32 Ludzie są źli... I to bardzo.

CZWARTEK

  Dzisiaj przespałem zaledwie pięć godzin... O 11:00 byłem umówiony z Miley i Steve'm, więc możecie sobie wyobrazić jak wyglądałem gdy obudziłem się o 10:30... Musiałem w ciągu połowy godziny posprzątać, wziąć prysznic i coś zjeść... Ale moi znajomi mają chyba inną definicję umawiania się...


  Kiedy w końcu przyszli (z prawie półtorej godzinnym opóźnieniem) poszliśmy do mojego pokoju. W końcu da się tam wytrzymać w ciągu dnia. Może ta klimatyzacja to nie był taki zły pomysł..?

  W każdym razie - spędziliśmy całkiem miłe popołudnie. Zrobiliśmy wiele twórczych rzeczy - zmontowaliśmy filmik, który Steve chce wysłać do Madonny (nie pytajcie skąd on ma takie pomysły...), trochę poeksperymentowaliśmy z muzyką, a nawet zdążyliśmy przez chwilę popisać z Maddie (z tego co wiadomo - mają tam licho z internetem...)

29 lipca 2015

WAKACJE 2015 #31 Magdo Gessler czuwaj nad nami...

ŚRODA


  Dzisiejszy dzień miał być którymś z kolei dniem nudnym, bezużytecznym i beznadziejnym. Bardzo sprzyjał temu fakt, że rodzice nadal stosują wobec mnie ograniczenie wolności. W drodze wyjątku - postanowili wypuścić mnie z domu na pół godziny, ponieważ dzisiaj o 13:30 Maddie i Nathalie wyjeżdżały na kolonie. Co za tym idzie - nie zobaczymy się przez ponad tydzień.

  O 13:10 miałem być u Steve'a, ponieważ oboje chcieliśmy jechać pożegnać nasze koleżanki. Niestety rodzice Steve'a mieli inne plany wobec nas...


  Kiedy byliśmy na rowerach - porozmawialiśmy przez chwilę z Maddie i Nathalie i pożegnaliśmy je. Przyjechaliśmy jakieś 10 minut przed ich odjazdem. W sumie trochę szkoda, że z nimi nie pojechałem (mój tata myślał, że żartuję, gdy mówiłem mu, że chcę jechać do Chorwacji na kolonię...).

  Co prawda nie spędziliśmy dużo czasu na żegnaniu dziewczyn, ale nadal zbyt dużo jak na smażenie kurczaków... To znaczy - zaraz po pożegnaniu wpadliśmy na sekundę do Steve'a... Ekhm...


  Muszę zobie wykreślić KARIERĘ KUCHARZA z moich aspiracji życiowych, bo chyba nigdy nie będę miał na tyle cierpliwości, żeby stać przez pół godziny przy kurczakach, które pewnie i tak się spalą...

28 lipca 2015

WAKACJE 2015 #30 Stefan nie pozwala mi spać!

WTOREK

  O rany! To był jeden z tych nielicznych leniwych dni, w których nie zrobiłem nic pożytecznego. Skończyłem wczoraj czwartą część Harry'ego Potter'a i zacząłem piątą, ale wątpię, że moje jestestwo znaczy coś więcej z racji tego faktu...

  Wczoraj biorąc prysznic postanowiłem użyć jakiegoś szczególnego specyfiku do mycia twarzy. I kiedy tak spłukiwałem go z twarzy po umyciu naszła mnie pewna myśl (o kórej większość z was już pewnie słyszała za pomocą wspaniałego Facebooka).


  W tym komiksie wystąpiła gościnnie Maddie (nie żebym twierdził, że jest brzydka, czy coś).

  Ten dzień był już praktycznie w całości spędzony leniwie, ale wszystko musiał zepsuć Kot Stefan... Stefan nie czuje się najlepiej po ostatniej kastracji, więc ma jakieś problemy żołądkowe...


27 lipca 2015

WAKACJE 2015 #29 Spóźnione urodziny

PONIEDZIAŁEK

  Jakiś czas temu Katie miała urodziny. Postanowiła z tej okazji zabrać nas w jakieś fajne miejsce w Oświęcimiu. Około 15:50 zapakowaliśmy się do autobusu, w którym daliśmy Katie jej prezent. Ale coś mi się zdaje, że to ja byłem najbardziej zadowolony z tego prezentu.


  Zatrzymaliśmy się w jakiejś żydowskiej knajpce, gdzie wypiliśmy kawę/czekoladę/herbatę. Po jakimś czasie stwierdziliśmy, że chcemy spróbować "Bubble Tea" (ostatnio otworzyli coś takiego w Oświęcimiu). Nigdy wcześniej o tym nie słyszeliśmy... No, może w pewnej piosence:


  Co prawda nie kupiliśmy BLACK tea bubble, ale i tak mieliśmy ogromną radochę...


  Kiedy wracaliśmy zobaczyliśmy znajomego z naszej miejscowości. Może i jego widok nie był dziwny, ale nieco dziwne było to, że nie miał na sobie sutanny (pomimo tego, że chodzi do seminarium). Jego mama jest polityczką, więc zaczęliśmy wymyślać potencjalne nagłówki gazet, dzięki którym moglibyśmy zostać sławni...


  Od czasu, kiedy w pewnej plotkarskiej gazecie pojawił się nagłówek "Syn nie da jej wnuka" mamy straszną bekę. Niektóre wydawnictwa powinny zastąpić swoje artykuły reklamami. Byłoby to bardziej pożyteczne...

26 lipca 2015

WAKACJE 2015 #28 Magda

  To już ostatni specjalny post w lipcu! O rany... Szczerze mówiąc wolałbym, żeby po lipcu był wrzesień, a po wrześniu sierpień. W teori to może brzmieć głupio, ale w praktyce - nikt nic by nie robił we wrześniu...




  Cóż... Nie dołułąc nikogo więcej - zapraszam na historyjkę mojej znajomej Magdy. Nie jest ona bloggerką, ale gdy zobaczycie jej język i styl - zrozumiecie dlaczego poprosiłem ją o napisanie opowiadania ;) (Odpuściłem sobie robienie obrazków, bo jej teksty czyta się na tyle dobrze, że nie trzeba ich urozmaicać.)



  Witajcie kochani! Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale wakacje nie dla wszystkich są czasem upragnionego lenistwa. Jest taka grupa osób, dla których wakacje to widmo śmierci głodowej przemieszane z wysokim prawdopodobieństwem.

  Taką grupą są niektórzy artyści teatralni. Większość teatrów ma bowiem wakacje, aż do września, a po co płacić aktorom poza sezonem, kiedy nie odbywają się żadne spektakle? Choć temat bezpośrednio mnie nie dotyczy, bo nigdy nie posiadałam talentu w żadnej dziedzinie, to jednak mam przyjemność mieszkać z jednym reprezentantem tej elitarnej grupy. A wiecie co robią głodujący artyści na skraju bankructwa?

  Nie, nie szukają na gwałt dodatkowej pracy. Realizują własne pasje (żywiąc się miłością i energią słoneczną) ;). W taki właśnie sposób trafiłam do studia nagraniowego, w którym mój prywatny artysta postanowił zrealizować swoje pragnienie wcielania się w legendarnego Elvisa Presley’a.

  Jako osoba ciekawa świata, byłam bardzo podekscytowana możliwością tworzenia nagrania, które w mojej chorej wyobraźni jawiło się jako moment przełomowy dla muzyki rozrywkowej…wiecie co, nie ma nic ekscytującego w przyglądaniu się studyjnemu nagraniu, zwłaszcza jeśli słoń nadepnął Ci na ucho, kompletnie nie masz słuchu i nie wiesz co to jest „przester”. Nagranie to żmudna, nudna i ciężka, wielogodzinna praca.

  Postanowiłam jednak, że potraktuję to wyzwanie jak przygodę i wtrącę swoje trzy gorsze i zapytałam artystę „a nie lepiej by brzmiało gdyby (i tu padło milion sformułowań, które miały opisywać moje wyobrażenia...). Pamiętajcie, nigdy, przenigdy nie wtrącajcie się w cudze nagranie. Dodatkowa godzina pracy, nagrywanie miliona wersji tego samego, z czego wybrana została jedna, którą nagrano kolejne milion razy, aby wreszcie spełniła oczekiwania artysty…

  Mimo wszystko…oto ja: muza inspiracja, wena, osoba będąca obecną przy tworzeniu historii ;). A dla was mam efekty tej ciężkiej pracy.

25 lipca 2015

WAKACJE 2015 #27 Życiowa burza ssie...

SOBOTA

  Po wczorajszej kłótni z siostrą mama chyba nie była zadowolona. Dzień zaczął się kazaniem z serii "zawiodłam się na tobie". Oczywiście wynikła z tego wielka rodzinna kłótnia i skończyło się na tym, że nie mogę wychodzić z domu. Ale wydaje mi się, że mój szlaban potrwa do momentu, kiedy rodzice znów zapomną o moim istnieniu...



  Nie dość, że cały dzień był do bani z powodu tej tępej siostry kłótni, to jeszcze wieczorem tata zrobił wielką akcję pod tytułem "Idzie burza, trzeba wyłączyć prąd"... Tak więc już o 23:30 siedzieliśmy w pokojach przy kilku oświeconych świeczkach czekając, aż tata uświadomi sobie, że ta burza jest wiele, wiele kilometrów stąd...

NIEDZIELA

  Rany... Dzisiaj mój poziom rozleniwienia osiągnął chyba szczyt wszystkiego. Wydaje mi się, że sierpień powinien być miesiącem szkolnym, a wrzesień miesiącem wakacyjnym, bo wtedy mój poziom demotywacji zrównałby się z chęcią zrobienia czegoś fajnego we wakacje...



  Wieczór ogólnie był porażką... Jak co niedzielę odbyła się akcja "Kościół", ale tym razem było mniej drastycznie, bo moja siostra miała niedawno imieniny, więc rodzice postanowili zabrać nas z tej okazji w jakieś ciekawe miejsce. Okazało się, że jadą w kierunku naszej ulubionej pizzerii. Jakże wielkie było rozczarowanie, gdy na ostatnim skrzyżowaniu skręcili w innym kierunku - wiodącym w stronę Międzybrodzia. Rodzice mają talent do irytowania ludzi.

  W ogólnym rozrachunku chyba zmienili plany, bo pojechali z nami do jakiejś wykwintnej restauracji...

24 lipca 2015

WAKACJE 2015 #26 Mieszkam w komórce nad schodami... Jestem trochę jak Harry Potter?

PIĄTEK

  Wczoraj miałem dziwne odczucia co do pani z chińskiego marketu. Ale w sumie nie dziwię jej się, skoro drugi dzień pod rząd przyszła do niej trójka dzieci, które przez godzinę chodzą po markecie i wychodzą z lusterkiem i peruką...



  Dzisiaj byliśmy w chińskim markecie, żeby kupić prezent da Katie, wiec od razu po zakupach pojechaliśmy do Steve'a, aby zapakować wszystko. Niestety - okazało się, że Katie idzie na urodziny do koleżanki, wiec nie może przyjść do nas na Harry'ego (i przy okazji odebrać prezent).

  Kiedy wróciłem - zobaczyłem na swojej skrzynce mailowej wiadomość od pewnej babki, do której pisałem w sprawie pewnej internetowej oferty. I wszystko było dobrze, ale ta babka powiedziała, żebym do niej zadzwonił, żeby dogadać się w sprawie szczegółów.



  No tak... Wieczorem wpadli do mnie Maddie, Miley i Steve (tym razem seans Harry'ego odbywał się u mnie). Ale zdaje mi się, że to nie był najlepszy pomysł, bo musieliśmy oglądać w pokoju mojej siostry. Niestety - w tym roku idzie ona do gimnazjum, więc zaczyna jej odwalać na punkcie wywyższania się. Tym razem nie wytrzymałem i w sposób dosadny powiedziałem jej, że ma się jakoś zachowywać.



  Ech... To jest właśnie bezstresowe wychowywanie... Ja też chciałbym - tak jak ona - mieć wielki pokój z kanapą, w którym mógłbym przyjmować gości, własny (chociażby najstarszy) telewizor, lub przynajmniej porządny komputer, żeby oglądać na nim filmy powyżej 360p. Ale cóż... Bóg miał inny plan wobec mnie, więc muszę gnieść się w swojej komórce 2x5 metrów i nie mogę wymagać aby na dwie i pół godziny udostępniła mi swój pokój < / 3... Jestem za aborcją do 14 roku życia płodu...

23 lipca 2015

WAKACJE 2015 #25 Moja rodzina jest dziwna...

CZWARTEK


  Ten dzień był... pełny wrażeń... Zaczęło się od wizyty u weterynarza z naszym kotem. Kot Stefan pojechał dzisiaj na kastrację... Nie chce mi się opisywać całej jego życiowej historii o tym, jak wychodząc z dumu wracał ranny i ile już wydaliśmy na weterynarza dla niego... Ta kastracja była konieczna.

  Kiedy wróciłem od weterynarza - wpadł do mnie Steve. Chciał żebym z nim i Maddie jechał do Inter Marche. Zupełnie nie wiem po co tam jechaliśmy, ale wiem, że wizyty w chińskich marketach nie są dla nas...



  Wieczorem Stefan wybudził się z narkozy. Szczerze mówiąc nie znam się na medycynie ani wetertnarii, ale coś mi się zdaje, że nasz weterynarz nie do końca dobrze oszacował czas jaki nasz kot spędzi w narkozie...



  Stefan musiał oswoić się z... Nową sytuacją. Miał na to czas, bo około 17:00 pojechaliśmy na "imprezę niespodziankę" z okazji osiemnastych urodzin mojego Kuzyna. Powiem wam, że spotkania rodzinne są OKROPNE, ale rodzinne IMPREZY są jeszcze gorsze... Zwłaszcza z trzynastoletnim bratem kuzyna...

  Z nim jest taka akcja: kiedyś powiedział coś, co sugerowało jakoby miał chłopaka (źle ubrał coś w słowa). I tak po dziś dzień cała rodzina nabija się z niego - "Co tam u Tomka?". On chyba postanowił to wykorzystać do wkurzania ludzi...



  Przyznam, że to było całkiem mile spędzone popołudnie! (Ale to chyba zależy dla kogo...). Gorzej było wieczorem... Kiedy wróciliśmy do domu... Stefan był tak rozwścieczony faktem, że nie wypuściliśmy go na zewnątrz, że gdy tylko usyszał otwieranie drzwi - zaraz się na nie rzucił...

22 lipca 2015

WAKACJE 2015 #24 A może rodzice jednak mnie kochają..?

ŚRODA

  To był chyba najgorętszy dzień od początku wakacji... Po wczorajszych obradach Brygady Świętej Inkwizycji chciałem przysiąść przy komputerze, żeby pomyśleć nad tym filmikiem. Dwudziestominutowa animacja odpada. Poza tym w moim pokoju panuje taki skwar, że nie wytrzymałem tam godziny nim się wyniosłem...

  Po południu umówiłem się z Margaret i naszą wspólną znajomą na rowery. Perspektywa wyjścia na rowery była bardzo fajna, ale nie kiedy na zewnątrz było 34°C W CIENIU! Musieliśmy "pokombinować" z godziną wyjazdu, ale po jakimś czasie - w końcu się dogadaliśmy i ruszyliśmy na wielką "wyprawę."


  Teoretycznie mieliśmy jakiś cel naszej podróży, ale po jakimś czasie wałęsaliśmy się gdzie popadnie. Ogólnie to wziąłem aparat, bo liczyliśmy, że uda nam się zrobić jakieś fajne zdjęcia. Przyznam, że KILKA wyszło całkiem ładnie ("Ładny zawsze wyjdzie ładnie" jak to mówi Margaret).

  Wieczorem - kiedy wróciłem do domu czekała mnie duża niespodzianka. Otóż - moi rodzice chyba poczuli wyrzuty sumienia, że moja siostra ma wielki, wspaniale wyremontowany pokój, a ja mieszkam na odnowionym strychu...


  Hmm... co prawda musieliśmy odczekać do rana zamian go walczyliśmy, ale przynajmniej zdążyłem napisać Brygadzie Świętej Inkwizycji czego będę potrzebował. Coś czuję, że jutro będzie ciężki dzień...

21 lipca 2015

WAKACJE 2015 #23 Duchowna podróż...

WTOREK


  Jeśli ktoś z was myśli, że jest zmuszany do niewolniczej, wakacyjnej pracy, bo musi kosić, bądź sprzątać, to jest w wielkim błędzie...

  Dzisiaj byłem umówiony na wyjazd z księdzem... Powiedział mi, że chce mnie zabrać do Bielska, bo cała ta brygada świętej inkwizycji (czyt. Diecezjalne centrum Światowych Dni Młodzieży) ma do mnie jakąś sprawę (poczułem się taki ważny...). Ogólnie to trochę się stresowałem, ale nie zapomniałem o zasadzie skrzynia biegów - kolano...

  Około 19 ksiądz był pod moim domem i ruszyliśmy w stronę Bielska. Myślałem że droga będzie się dłużyć, ale już po 25 minutach byliśmy na miejscu, co dało nam 35 minut czekania aż wszyscy przyjdą... Kilka osób już tam czekało i... Przyznam, że to towarzystwo wydało się całkiem ciekawe...



  Kiedy wszyscy się zeszli (około 10 osób z bodajże 30 które miały być) zaczęli swoje normalne obrady. Ja im współczuję, bo faktycznie mają co robić. Ale przyznam że ich poziom organizacji jest BARDZO podobny do naszego...



  Ogólnie to chodziło im o to, żebym zrobił filmik promujący WSZYSTKIE sekcje jakie są w ich fundacji... Jest ich około 7. Sekcje wolontariatu mam za sobą (patrz: film promujący). Wiec nadal pozostaje mi 6... Dostałem jakieś materiały od sekcji pasterskiej, graficznej i komunikacyjnej. Jedna sekcja (bodajże finansowa) nie bierze w tym udziału. Oczywiście moja koncepcja jak zawsze mijała się z każdą inną...



  Po WIELKIEJ debacie wróciłem do domu. Droga dłużyła się NIEMIŁOSIERNIE... Może to dlatego, że wyczerpałem wszystkie tematy do rozmowy z księdzem i cały czas milczeliśmy... Cóż... Aż mi się przypomniało jak zrobiłem sobie TMDNS (Tydzień Miłosierdzia Dla Niesamodzielnego społeczeństwa).

  Pytanie dnia: Jakie macie tematy na godzinną rozmowę z księdzem w samochodzie?

20 lipca 2015

WAKACJE 2015 #22 Cóż za spokojny dzień!

PONIEDZIAŁEK

  Ostatnimi czasty CO PONIEDZIAŁEK jeździłem w jakieś "odległe" miejsca (co było czystym przypadkiem). Nawet nie macie pojęcia jak bardzo wytchnąłem, kiedy w końcu miałem WOLNY poniedziałek. No... może nie do końca... Dzisiejszy czas wolny przeznaczyłem na moje życie "internetowe" (skoro trafił się chłodny dzień i w pokoju w końcu nie było 40°C)

  Przyznam, że miałem trochę do roboty! Począwszy od krótkiego fanduba, przez różne stare, zaniedbane projekty, aż po całkiem "świeże" zlecenia. Jako że dawno nie bawiłem się z grafiką (a z nią chcę powiązać swoją przyszłość) postanowiłem pomóc pewnym dziewczynom w stworzeniu designu do ich bloga. Mam nadzieję, że wyszło dość dobrze:


  Szczerze mówiąc... dzisiaj NIC się nie działo! Przynajmniej nic godnego opisania... Na chwilę wpadła do mnie Maddie, żeby nagrać kilka zaległych rzeczy... Później poszliśmy na borówki (jagody) do mnie do ogródka... I chyba to było najciekawsze...


  Ech... może nie był to najwspanialszy dzień, ale coś czuję (obawiam się) że od jutra życie znów nabierze tempa...

19 lipca 2015

WAKACJE 2015 #21 Niefortunna

  Cześć :D Jak mijają wakacje? Jesteście świadomi tego, że to już ponad jedna czwarta?! Cóż... Mam nadzieję, że Wy bardziej odpoczywacie niż ja w tym tygodniu. Przepraszam za niesystematyczność, ale ostatnio mam urwanie głowy! Gdy tylko skończę zaległe posty - będziecie mogli znaleźć je tutaj:

Wpisy z tego tygodnia:


  A w poście "specjalnym" wystąpi Niefortunna, krórą na pewno znacie, a jej obrazki nie raz mignęły wam przed oczami na komixxach, kwejku czy bestach :)


  Siedząc w kuchni miałam już wszystkie składniki przed sobą - jajko, oliwę, miód, mleko oraz banana. Miały mi one już wkrótce pozwolić na zrealizowanie dobrej rady od nieomylnego wujka Google. Przecież internet rozwiązuje wiele problemów - od kupna butów na allegro, przez facebookowe kontakty społeczne aż do rzeczy tak trywialnych jak randomowy przepis z kwejka na domową maskę służącą odżywieniu włosów.

  Czemu miałoby nie zadziałać? Wystarczyło wrzucić wszystko do blendera i zmiksować. A raczej wystarczyłoby gdybym ten blender miała...  właściwie nie samo posiadanie urządzenia stanowiło problem a jego funkcjonalność, która w żadnym wypadku nie była taka, jaka być powinna.



  Słusznie, przecież jedno i drugie miksuje, żadna różnica, może kawałki będą trochę większe i ciężej się je będzie rozprowadzać ale nic poza tym.

  Wkrótce moja głowa zaczęła pachnieć niczym jajeczno-miodowa owsianka, której aromat towarzyszył mi przez przepisowe 30 minut. Gdy minutnik zawył sygnalizując upływ wyznaczonego czasu, pomaszerowałam spłukać papkę z włosów.

  Ku mojemu zdumieniu, kawałki banana błyskawicznie zaprzyjaźniły się z nowym otoczeniem, które w żaden sposób nie pozwalało im odejść. Nie pomogły prośby, groźby, czesanie ani nawet proszenie kota aby mnie wylizał... Banan zapierał się zbyt mocno. Choć udało mi się wyeliminować znaczną jego część na początku, to wiele kawałków odnajdywałam podczas czesania przez kolejny tydzień. Po eksperymencie pozostał mi więc dylemat: kupić gotową maskę do włosów czy zainwestować w blender?


18 lipca 2015

WAKACJE 2015 #20 Weekend na roboczo. Mam dość remontów.

SOBOTA

  Nadszedł ten wiekopomny dzień, kiedy po całym tygodniu pracy skończyliśmy malować pokój siostry! Położyliśmy ostatnie warstwy farb, zdarliśmy taśmy i folie, oraz zaczęliśmy wnosić meble i inne rupiecie. Dokonałem odkrycia, które dziwnym trafem mnie nie zaskoczyło...



  Udało nam się jakoś to wszystko upchąć z powrotem do pokoju... Co prawda w moim zamyśle powinnyśmy WYWALIĆ wszystkie stare rzeczy, żeby pokój chociaż sprawiał wrażenie nowego...

  Wieczorem mama pojechała ze znajomymi na jakieś spotkanie, a ja i tata pojechaliśmy do sklepu budowlanego po antyramę na obraz, który zawiśnie w pokoju młodej. Poszło nam dość szybko... przy okazji kupiliśmy też lampę. Ale w ogólnym rozrachunku nie wyszło tak, jakbyśmy planowali...



NIEDZIELA

  Uch... To był najgorszy dzień odkąd zaczęliśmy remont! Było gorąco, duszno, a tacie zachciało się jechać do Media Ekspert po wieżę i router... Nie pytajcie mnie jak zniosłem kolejny dzień remontu, ale grunt, że wszystko podobało się młodej gdy tylko wróciła!

  Z okazji jej powrotu postanowiliśmy jechać do jakiegoś zajazdu, ale z perspektywy czasu wydaje mi się, że nie był to najlepszy pomysł...



  Cóż... w sumie wolę takie wakacje, niż siedzenie w domu. Co prawda wszyscy musieli się ewakuować z zewnątrz do środka, ale jakoś przeżyliśmy!

17 lipca 2015

WAKACJE 2015 #19 Harry, nogi i mordercy!

PIĄTEK

   Jeśli mam być szczery to mam już dość malowania... Może nie tyle malowania, co przebywania z tatą w jednym pokoju. Czasami mam wrażenie, że mój tata jest w ciąży, bo sam nie wie czego chce...


  Całe szczęście, że teraz w piątki leci ten cały "Harry Potter", bo mogę wieczorem wyrwać się z domu i wrócić o dość późnej porze. Tym razem umówiliśmy się u Steve'a na oglądanie "Komnaty Tajemnic". Coś mi się zdaje, że umawianie się u Steve'a to nie najlepszy pomysł...


  Steve przyszedł po jakimś czasie Razem z nim przyszła "gościnnie" Nell, a po jakimś czasie pojawiła się również Katie. I w sumie fajnie nam się oglądało - przynajmniej do pierwszej reklamy, kiedy poszliśmy zrobić herbatkę, i skończyło się na śpiewaniu "Mięsnego Jeża" w kuchni...

  Po jakimś czasie Nell i Katie wyszły, bo chciały być wcześniej w domu. Zostałem sam z Maddie i Steve'm. Zgasiliśmy światło i rozłożyliśmy się w salonie. Po pewnym czasie tak się wczuliśmy w film, że zaczęliśmy snuć mroczne teorie na temat domu Steve'a.


16 lipca 2015

WAKACJE 2015 #18 Za dużo starych...

CZWARTEK

  Po wczorajszych zakupach byłem PADNIĘTY. Położyłem się spać po 20:00 co nie było dobrym pomysłem, bo obudziłem się o 4:00 nad ranem... Letnie poranki bardo źle na mnie wpływają... Zawsze gdy przebudzę się przed wschodem słońca mam dziką ochotę wyjść na zewnątrz i gdzieś się przejść. I tym razem tak było...


  Do godziny 11:00 zdążyłem zrobić tyle rzeczy, że chyba przez całe wakacje nie zrobiłem za dnia tyle, co w ciągu tych siedmiu godzin. Potem (co w sumie też chyba było pożyteczne) pojechałem do Margaret, żeby dać jej rysunek, który zrobiłem na urodziny jej siostry. Przez ostatnie problemy z wodą musiałem odwołać nasze ostatnie spotkanie, co... Hmm... Chyba trochę ją poirytowało...


  Litościwa Margaret chyba się nade mną zmiłowała, bo już po chwili spacerowaliśmy i gadaliśmy w parku. Niestety - życie ze świadomością, że rodzice wkrótce zdemolują pokój siostry - nie jest proste... Około 15 wróciłem do domu i - ku mojemu zdumieniu - rodzice nie przemalowali pokoju na biało - granatowy. Co więcej - okazało się, że mają BARDZO dobry nastrój i wieczorem pojechali ze mną na Pizzę!

  Rodzice chyba uświadomili sobie ostatnio, że nasza (moja i siostry) egzystencja na tej ziemi nie ma sensu bez pizzy. Już nawet nie trzeba ich błagać - starczy uprzedzić kilka godzin wcześniej, że chcemy jechać. Są tego plusy, ale są też i minusy... Mój tata chyba jeszcze nie jest gotów na bliższy kontakt z wielkim światem...


  Wydaje mi się, że minie wiele czasu zanim pokaże się z tatą publicznie poza obrębem naszego województwa...