CZWARTEK
Po wczorajszych zakupach byłem PADNIĘTY. Położyłem się spać po 20:00 co nie było dobrym pomysłem, bo obudziłem się o 4:00 nad ranem... Letnie poranki bardo źle na mnie wpływają... Zawsze gdy przebudzę się przed wschodem słońca mam dziką ochotę wyjść na zewnątrz i gdzieś się przejść. I tym razem tak było...
Do godziny 11:00 zdążyłem zrobić tyle rzeczy, że chyba przez całe wakacje nie zrobiłem za dnia tyle, co w ciągu tych siedmiu godzin. Potem (co w sumie też chyba było pożyteczne) pojechałem do Margaret, żeby dać jej rysunek, który zrobiłem na urodziny jej siostry. Przez ostatnie problemy z wodą musiałem odwołać nasze ostatnie spotkanie, co... Hmm... Chyba trochę ją poirytowało...
Litościwa Margaret chyba się nade mną zmiłowała, bo już po chwili spacerowaliśmy i gadaliśmy w parku. Niestety - życie ze świadomością, że rodzice wkrótce zdemolują pokój siostry - nie jest proste... Około 15 wróciłem do domu i - ku mojemu zdumieniu - rodzice nie przemalowali pokoju na biało - granatowy. Co więcej - okazało się, że mają BARDZO dobry nastrój i wieczorem pojechali ze mną na Pizzę!
Rodzice chyba uświadomili sobie ostatnio, że nasza (moja i siostry) egzystencja na tej ziemi nie ma sensu bez pizzy. Już nawet nie trzeba ich błagać - starczy uprzedzić kilka godzin wcześniej, że chcemy jechać. Są tego plusy, ale są też i minusy... Mój tata chyba jeszcze nie jest gotów na bliższy kontakt z wielkim światem...
Wydaje mi się, że minie wiele czasu zanim pokaże się z tatą publicznie poza obrębem naszego województwa...
HAHAHA Twoj tata to moj mentor! XD UWIELBIAM CIEEE
OdpowiedzUsuńHaha to ostatnie mnie pozwoliło! My nie jeździmy tak często na pizzę. Moja mama robi w domu przepyszną :D
OdpowiedzUsuńdifferentdiamond.blogspot.com
*piszę z tel. rozwaliło
Usuń