Pewnie nikt nie wie o co chodzi w tym poście. No więc - od dzisiaj - co tydzień (w każdą niedzielę) będę robił uporządkowanie tygodnia. Jako "dodatek" będzieci mogli przeczytać o wakacjach innych bloggerów! (Ten "projekt" miał wyglądać nieco inaczej, więc nie koniecznie są to obecne wakacje) Nie przeciągając dłużej - zapraszam do czytania:
Myślę, że dla odpoczęcia od mojego stylu ciekawie będzie poczytać opowiadanie innego bloggera, więc zapraszam na opowiadanie otwierające naszą serię:
Hej! Mam na imię Natalia i opowiem wam dzisiaj o mniej lub bardziej ciekawym wydarzeniu z moich zeszłorocznych wakacji. Tak więc rok temu razem z moją przyjaciółką Asią wybrałyśmy się na wycieczkę rowerową. Dość długą, bo przejechałyśmy prawie 40 km...
Może zacznijmy od początku. Musiałam wstać o siódmej rano, czyli jak dla mnie dość wcześnie zważywszy na to, że były wakacje. Po spakowaniu plecaka i ogarnięciu się, wyruszyłyśmy z Asią podbijać okoliczne wsie.
Było strasznie ciepło, więc już po 7 km zrobiłyśmy sobie postój w sklepie. Kupiłyśmy trochę jedzenia, aby potem zatrzymać się w jakimś lesie na piknik. Nie był to chyba najlepszy pomysł, gdyż po kocu chodziło nam pełno mrówek i inne robactwo, ale przynajmniej się najadłyśmy (a to przecież najważniejsze).
Po kolejnych siedmiu kilometrach jazdy postanowiłyśmy się zatrzymać nad zalewem. Siedziałyśmy tam dobrą godzinę, to wchodząc do wody, to huśtając się na huśtawkach... (nie, nie mam 7 lat)
Odwiedziłyśmy również babcię Asi, która oczywiście, jak to babcia, nakarmiła nas po wsze czasy. Trochę u niej posiedziałyśmy, aż doszłyśmy do wniosku, że czas wracać. W drodze łańcuch rowerowy spadł mi chyba ze trzy razy. Mój rower to totalny złom...
Jakieś 6 km od domu, złapała nas burza. Całe szczęście, że miałyśmy kurtki przeciwdeszczowe w plecakach (czego my w tych plecakach nie miałyśmy..). Mimo to i tak porządnie zmokłyśmy i postanowiłyśmy przeczekać burzę na przystanku autobusowym.
Hej! Mam na imię Natalia i opowiem wam dzisiaj o mniej lub bardziej ciekawym wydarzeniu z moich zeszłorocznych wakacji. Tak więc rok temu razem z moją przyjaciółką Asią wybrałyśmy się na wycieczkę rowerową. Dość długą, bo przejechałyśmy prawie 40 km...
Może zacznijmy od początku. Musiałam wstać o siódmej rano, czyli jak dla mnie dość wcześnie zważywszy na to, że były wakacje. Po spakowaniu plecaka i ogarnięciu się, wyruszyłyśmy z Asią podbijać okoliczne wsie.
Było strasznie ciepło, więc już po 7 km zrobiłyśmy sobie postój w sklepie. Kupiłyśmy trochę jedzenia, aby potem zatrzymać się w jakimś lesie na piknik. Nie był to chyba najlepszy pomysł, gdyż po kocu chodziło nam pełno mrówek i inne robactwo, ale przynajmniej się najadłyśmy (a to przecież najważniejsze).
Po kolejnych siedmiu kilometrach jazdy postanowiłyśmy się zatrzymać nad zalewem. Siedziałyśmy tam dobrą godzinę, to wchodząc do wody, to huśtając się na huśtawkach... (nie, nie mam 7 lat)
Odwiedziłyśmy również babcię Asi, która oczywiście, jak to babcia, nakarmiła nas po wsze czasy. Trochę u niej posiedziałyśmy, aż doszłyśmy do wniosku, że czas wracać. W drodze łańcuch rowerowy spadł mi chyba ze trzy razy. Mój rower to totalny złom...
Jakieś 6 km od domu, złapała nas burza. Całe szczęście, że miałyśmy kurtki przeciwdeszczowe w plecakach (czego my w tych plecakach nie miałyśmy..). Mimo to i tak porządnie zmokłyśmy i postanowiłyśmy przeczekać burzę na przystanku autobusowym.
Stałyśmy tam jakieś 20 minut. Każdy człowiek przejeżdżający obok samochodem się na nas gapił. Jakby dwie przemoczone piętnastolatki, które z wypchanymi plecakami wyglądały jakby uciekły z domu były jakimś dziwnym widokiem.
W końcu przestało padać, więc jechałyśmy dalej. Fajnie, że jakieś pół kilometra dalej było totalnie sucho... Nie spadła tutaj ani kropla deszczu. Teraz nie dziwiłam się ludziom, którzy się na nas gapili.
W końcu przestało padać, więc jechałyśmy dalej. Fajnie, że jakieś pół kilometra dalej było totalnie sucho... Nie spadła tutaj ani kropla deszczu. Teraz nie dziwiłam się ludziom, którzy się na nas gapili.
Mimo wszystko uważam tą wycieczkę za udaną. Co prawda myślałam, że nogi mi zaraz odpadną, ale było całkiem fajnie.
Pozdrawiam, Natalia ~diary-fangirl.blogspot.com
OO nowa seria? Interesujące O.o zapraszam:http://niezaslodko.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAaaa! Koszulka z Harry'ego!! 💜💜
OdpowiedzUsuńSuper przygoda a nowa seria jak zwykle świetna!