6 maja 2008

Cuda się zdarzają!

6 MAJA - WTOREK

  Wtorki od początku czwartej klasy są okropne! Dlaczego? Bo w każdy wtorek nasza polonistka robi nam (głupie) DYKTANDO! Nie cierpię dyktand, bo mam jakąś tam "dysortografię" i zawsze muszę wszystko przepisywać... Ale dzisiaj stało się coś dziwnego!


  Nie jestem pewien czy to było takie łatwe, czy miałem szczęście, ale wiem jedno - to na pewno nie kwestia moich umiejętności.

5 maja 2008

Moja rodzina jest okrutna.


5 MAJA - PONIEDZIAŁEK

  Jak podsumuję ten dzień? ZŁO i NUDA. Zło = szkoła. Nuda = robienie jakichś pięćdziesięciu zadań z matematyki, wypracowanie z polskiego, a do tego przepisywanie 1 kartki z zeszytu.


  Po południu miałem wyjść gdzieś z kolegami i koleżankami z klasy. Założyli jakiś klub, który nazwali VIP i chcieli mnie wtajemniczyć, ale niestety przyjechała do mnie ciocia z kuzynką, więc chyba nici z życia towarzyskiego.

  Na domiar złego mama i moja siostra pojechały wieczorem do sklepu papierniczego i kupiły młodej ołówek, notes, linijkę, a mi kupiły trójwymiarową pocztówkę (którą już miałem w mojej "kolekcji"...)

4 maja 2008

Szkoła jest OKROPNA.


4 MAJA - NIEDZIELA

  Dzisiaj wstałem wcześniej rano, bo w telewizji leciały fajne bajki! Trochę porysowałem, trochę poczytałem i ogólnie porobiłem różne ciekawe rzeczy. Po południu byliśmy w kościele, a po kościele musiałem... Posprzątać pokój...

  Wieczorem nie robiłem nic ciekawego (chociaż chciałem zrobić coś kreatywnego). Chciałem jechać do babci, ale rodzicom chyba się nie chciało. Byłby to całkiem fanjny wieczór, ale jutro znów trzeba wstać do szkoły...

  Gdyby to ode mnie zależało - wyburzył bym wszystkie szkoły. Doszedłem do wniosku, że szkoła to właściwie piekło, ale troszeczkę łagodniejsze.