24 stycznia 2015

Ten czwartek był tak głupi, że będzie na niego osobny post...

 Od rana męczy mnie taki pech, że na opisanie zaledwie sześciu godzin mojego życia poświęce osobny jeden post.

 Wstałem dzisiaj o 6:35... Za późno... nie zdążyłem na pierwszy autobus, więc chciałem pójść na drugi... Dziwnym trafem zatrzymała mnie mama...




 Od razu wyczułem podstęp. Tego dnia tata nie szedł do pracy, więc najpewniej chcieli, abym został w domu, żebym mu pomógł w czymś w stylu koszenie, odśnieżanie, czy zrzucanie węgla do piwnicy...

 Autobus, którym miałem jechać o 7:36 spóźnił się, przez co byłem obok szkoły dopiero o 8:10... 10 minut po dzwonku. Na szczęście jechałem do szkoły z siostrą Maddie, a ona zawsze ma wspaniałe rozwiązania w takich sytuacjach.


 Dość logiczne. Spóźniłem się 10 minut, więc nie idę na lekcje. Ale jakkolwiek gimbusiarskie by to nie było, to osobiście nie chciał bym się błąkać po mieście, po autobusach w poszukiwaniu szpitala...

 Kiedy dotarłem do szkoły czekała mnie BARDZO niemiła niespodzianka.



 Na pierwszym łączeniu ja i kilka osób z klasy chodziliśmy po szkole w poszukiwaniu dyrektora, ponieważ chcieliśmy, żeby pozwolił nam posiedzieć na korytarzu zamiast gnieść się w jednej sali z drugą grupą...

 Co prawda dostaliśmy zgodę na posiedzenie na korytarzu, ale nasza wychowawczyni znalazła nam wolną salę, tak więc mieliśmy ograniczoną swobodę poruszania się po szkole. Po pewnym czasie ja i jeden chłopak wpadliśmy na GENIALNY pomysł.



 Skoro już i tak mają przepaść nam 3 godziny, to zróbmy coś głupiego. Niestety - poziom zorganizowania naszej klasy jest bliski mojej klasie gimnazjalnej, tak więc podzieliliśmy się na zwolenników i przeciwników tego pomysłu.

 Kiedy już prawie osiągnęliśmy nasz cel - stało się coś, co załamało mnie tego dnia TOTALNIE.


 Zaraz po tej nieudanej akcji okazało się, że musimy resztę czasu spędzić z II grupą w sali. Nie twierdzę, że jestem jakimś geniuszem z angielskiego, ale to była udręka - przez godzinę słuchać czym różni się Past Simple od Past Continues.

 Okej... to chyba najważniejsze wydarzenia z tego dnia. Na koniec wrzucam piosenkę, nad którą ja i Highgainix pracujemy od jakiegoś czasu...




22 stycznia 2015

Dość obłędny post.

 Cześć Wszystkim! Tak, jak wspomniałem ostatnio - dzisiaj będzie specjalny post, albowiem pomoże mi go tworzyć Miley :D


Opiszemy w nim naszą "ciekawą" wyprawę na łyżwy. Pamiętny wyjazd odbył się 10 stycznia w sobotę. Wraz z Nathalie i Maddie postanowiliśmy, że pojedziemy na lodowisko do MOSiR w Oświęcimiu.


 Jak można się domyślić - mieliśmy problemy z dojazdem. Na szczęście okazało się, że mama Nathalie ma wolną chwilę, więc podrzuciła nas. Było trudno zmieścić się w pięć osób w jednym aucie, ale jakoś daliśmy radę...

Był to mój pierwszy wyjazd na łyżwy. Na początku nie miałam obaw jednak gdy jedzie się z Kubą, to punkt widzenia może się drastycznie zmienić ;__;


 Ekhm... ;-; chciałem tylko użyć psychologii wstecznej, aby cię zmotywować... yyy... wracając do wyjazdu... Kiedy dotarliśmy na miejsce - czekała nas niemiła niespodzianka...



Już kiedy zobaczyłam MOSiR /pierwszy raz w życiu/ byłam szczęśliwa, chociaż było mi niedobrze, ponieważ mam chrobę lokomocyjną i nienawidzę jazdy samochodem.

 Ale wracają do kolejki - była OGROMNA. Ogólnie to były dwie kolejki - do dwóch kas. Ja i Nathalie stałyśmy na końcu pierwszej, a Kuba i Maddie przy drugiej.

 Ludzi ubywało szybciej w pierwszej kolejce, więc ja i Maddie... podpięliśmy się do niej. Pierwszy raz widziałem aż taki tłok pod lodowiskiem... Myślałem, że będzie mniej ludzi.

 Najpierw założyliśmy łyżwy. Ja oczywiście musiałem iść je wypożyczyć ;__; 


Przeraziłam się, kiedy weszliśmy na ślizgawkę. Wszędzie było pełno ludzi i nikt nie patrzył gdzie jedzie. Wtedy sobie przypomniałam, jak Kuba mnie straszył...

 Nathalie weszła od razu na lód i zaczęła jeździć. Powiedziałam sobie, że dam radę i weszłam zaraz za nią. Jeździła sobie aż zauważyła, że cały czas jadę za nią bez żadnych trudności.


 Niektórzy, to poprostu są okropnymi fartami u_u. Tylko Miley potrafi wejść pierwszy raz na lód i od razu umieć jeździć.

 Ogólnie wyjazd był udany. We ferie planujemy robić takie wypady częściej. A teraz uwaga...

 Reasumując - mi też strasznie się podobało i nie mogę się doczekać na więcej takich wyjazdów.

 A teraz zdradzę wam pewne plany... Planuję w nieodległej przyszłości kupić kamerkę sportową /taką do roweru/ więc gdy obczaję takową, dobrą jakościowo i w przystępnej cenie - będę wraz z Miley relacjonował nasze wyjazdy na rower.

 Jeżeli podobał wam się post z moim udziałem - komentujcie ^^. Postaram się częściej pisać wraz z Kubą. Postaramy się wrzucić coś w wakacje (aby poprawić ilość postów w sierpniu xD)

Do zobaczenia ;D

21 stycznia 2015

Kolejny tydzień zapowiada się nieciekawie...

 Poniedziałek standardowo zaczął się ciężką pobudką, wleczeniem się do kibla i szybką kawą... wczoraj poszedłem spać około 1 w nocy, bo próbowałem wydrukować pewne zdjęcie. Niestety - bez skutku...

 Od dzisiaj pozostało tylko kilka dni do wystawienia ocen, więc niektórzy nauczyciele już się tym zajęli. Najgorszą ocenę mam z matematyki... tym ty rym tym... DOPUSZCZAJĄCY... Ale i tak dzisiaj odniosłem duży sukces...


 Za to mile zaskoczyła mnie biologia. Pierwszy raz od początku gimbazy mam 5 na koniec z biologii. Myślę, że w tym półroczu mam w miarę równe oceny. I trochę gorszych, i trochę lepszych...

 We wtorek było FULL nudno... umierałem...


 Przez około 5 godzin siedziałem i patrzyłem jak inni robią komiks na ocenę. Ja ów komiks wykonałem wcześniej, więc tak czy siak miałem to z głowy. Wyglądał on mniej więcej tak...


 Ech... no niby nie było to trudne, bo wkleiłem obrazki z bloga, ale tak czy inaczej musiałem SAM je wcześniej narysować... A co usłyszałem..?



 Życie jest okrutne...

 A teraz opowiem wam historię o tym, jak dostałem sok. No więc w środę szedłem sobie korytarzem, a nagle zawołała mnie pani kucharka...



 I za to, że zaniosłem ziemniaki do kuchni - dostałem sok... nieno... w sumie całkiem fajna historia... a teraz ważne ogłoszenie!
Cześć :D
Z tej strony Miley.Wraz z Kubą postanowiliśmy,
że napiszemy specjalnego posta w którym "wezmę udział".
Będziemy na przemian pisać o pewnym wyjeździe.
Więcej dowiecie się w PIĄTEK.
Do zobaczenia :3

16 stycznia 2015

Jak na początek tygodnia - całkiem nieźle...

PONIEDZIAŁEK

 Poniedziałek nie zaczął się tak źle... Opowiem wam moją przygodę z siostrą Maddie. Otóż nieopodal naszej miejscowości stoi kopalnia, pod którą trwają ostatnio manifestacje przeciwko jej zamknięciu. Z tego powodu zamknięto drogę główną i mieliśmy problemy z dojazdem do szkoły.

 Wpierw pojechaliśmy autobusem nr 19 pod gimnazjum. Tam czekaliśmy na linię 26, ale było w nim zbyt wiele ludzi, toteż doczekaliśmy jeszcze minutę i w końcu wsiedliśmy do 28. Niestety - droga obok kopalni była nieprzejezdna, więc autobus musiał zawracać i jechać na objazd.

 Kiedy już straciliśmy 10 minut na ominięcie drogi głównej przy kopalni, przejechaliśmy połowę drogi do szkoły, stwierdziliśmy, że w autobusie jest zbyt dużo ludzi, więc przesiedliśmy się do autobusu nr 29. I kiedy już prawie byliśmy przed szkołą...


 I tak linią 25 dojechaliśmy pod szkołę. Co prawda 20 minut po dzwonku, ale cóż... taka sytuacja.

 Na historii - pierwszej lekcji - były jakieś sprawy organizacyjne, więc chyba nic nie przegapiłem. No... cóż... ogólnie to się tylko załamałem...


WTOREK

 Ach! We wtorek po raz pierwszy mieliśmy lekcje w dobrze wyposażonej sali komputerowej! Prawie cały dzień kończyliśmy pewien plakat na biologię, ale przez kilka ostatnich lekcji zdążyliśmy coś zrobić z oprogramowaniem Adobe... Hmm... mogę powiedzieć, że wyszliśmy z lekcji bogatsi o... nowe doświadczenia...


ŚRODA

 We środę byłem NAPRAWDę wkurzony... wczoraj o 23:00 próbowałem wyrenderować filmik, ale nie chciał wyrenderować się w całości, nie chciał na części, nie chciał się wyrenderować jako ścieżka, tak więc do 1 w nocy musiałem nad tym siedzieć... PORAŻKA!

 Kurczę... zupełnie nie mam dziś natchnienia na pisanie... czy odpuścicie mi winy, jeśli dodam post w innym terminie..? ;__; jestem zabity [*] Obiecuję, że jak wróci mi wena, to dodam coś MEGA. Na razie - zepsujcie sobie mózgi:

13 stycznia 2015

#TAG - Zgadywanka.

 Styczeń... Za oknem śnieg, wieczory niezmiernie się ciągną, nie można nigdzie wyjść, bo jest za zimno... Co? Nie ma śniegu, jest ciepło i cały czas trzeba się uczyć?

 No cóż... taka sytuacja, ale mam dla was taką... "Grę - zgadywankę". Będziecie w niej mogli sprawdzić siebie, a ja sprawdzić swoje zdolności artystyczne.



 Mam nadzieję, że wśród moich czytelników znajdują się miłośnicy STUDIA ACCANTUS. Jeśli tak - mam dla was chellange:

10 stycznia 2015

Jest tak nudno, że postanawiam zostać krzakiem.

  Świat był taki wspaniały, a tu nagle szkoła...

ŚRODA


  Najgorszy dzień. Budzę się rano... A raczej wstaję z łóżka, bo "obudzeniem się" tego nie mogę nazwać... Idę do kuchni i kogo widzę? Stefana!



  No i tak straciłem pięć minut cennego czasu... Później, gdy chciałem zająć na chwilę łazienkę przyszli dziadkowie... to było do przewidzenia...



  Ach... I dziw się tu, że jestem w szkole nieogarnięty... A dzisiaj przede mną jeszcze 8 godzin...

  Szczerze mówiąc, to ten dzień nie był taki zły, jaki się zapowiadał, co nie zmienia faktu, że sprawdzian z niemieckiego okropnie mnie dobił...

  Na ostatniej lekcji mieliśmy zastępstwo na komputerach /nie... nie mogli nas zwolnić/ i już od 14:00 siedziałem na YouTube i odświeżałem co sekundę kanał Banshee i Studia Accantus. Niestety bezskutecznie ;_; W drodze na przystanek próbowałem złapać jakieś WiFi...




  Kiedy w końcu znalazłem się w domu - o 16:15 byłem wycieńczony. Zdążyłem tylko zobaczyć co się dzieje w internetach i poszedłem spać @__@.

  Wstałem około 20:00 i zorientowałem się, że stuknęło mi 100.000+ wyświetleń na blogu. Kiedyś... półtora roku temu myślałem...





  A to przyszło tak po prostu ;-;. Znaczy... w sumie nie tak po prostu... Szczerze mówiąc muszę za to podziękować mojemu kumplowi Konradowi. KONRAD! DZIĘKUJĘ!

/Powrót do przeszłości/

   Konrada znam od dawna, a historia wygląda tak:




  No i potem wpadliśmy na pomysł, aby wysłać Zuzi widza tygodnia, Zuzia odpisała... Resztę historii znacie. Tak więc wszyscy podziękujmy Konradowi, bo myślę że w znacznym stopniu przyczynił się do mojej współpracy z Banshee ^^

  A wracając do spraw przyziemnych... czwartek był okropny, bo znów zamiast cyfrowych technologii graficznych mieliśmy AŻ 4 godziny angielskiego... Przyznam, że było to OKROPNIE nudne... Tak czy inaczej, wciąż nie ogarniam angielskiego...

  //Serio - myślę, że jak dodam "have" po osobie, to już mam czas przeszły ._.



PIĄTEK

   Dziadek i babcia znów atakują łazienkę. Tym razem:




  Ach, te problemy pierwszego świata. Nie rozumiem - dlaczego w moim domu panuje przekonanie, że gdziekolwiek się idzie - trzeba wyjść pół godziny wcześniej..?

  Ech... W piątek nic mi się nie chciało o wiele bardziej, niż w środę i czwartek. Może to dla tego, że o 3 w nocy pisałem ze znajomym z Ameryki i chyba nie dałem mu jasnej sugestii...


  Ale nic nie przebije tego:

  Jak wiadomo - w piątki chodzę na spotkania młodzieży w salkach pod kościołem. Dzisiaj również się wybierałem. O 17:00 położyłem się do łóżka z nadzieją, że obudzę się około 18:15 i wybiorę się na 19:00. 


  Tak więc jak najszybciej ogarnąłem się, umyłem, zjadłem coś i zamierzałem się wybrać. Ale coś mi nie pasowało... na dworze było zbyt jasno. Kiedy byłem gotów do wyjścia uświadomiłem sobie, że jest siódma rano...

6 stycznia 2015

Dzień Dobry! Chyba zginę.

 No tak... wolne się skończyło... Jutro kilka kartkówek, kilka zadań do oddania, a nawet jakiś sprawdzian się znajdzie. Fajnie by było to przełożyć, ale cóż... Przecież "mieliśmy ponad dwa tygodnie, żeby się nauczyć".


 Mam nadzieję, że inni będą mieli luźniejszy dzień niż ja. Jutro nowy sezon *__* Pewnie już około 14 będę siedział w szkole na recepcji i łapał WiFi. xD

3 stycznia 2015

Zaczynamy 2015! Pierwsze wrażenia?

 Pierwszy post w 2015! Jakoś tak nie miałem siły pisać bezpośrednio po sylwestrze. Trochę się działo...

 31 grudnia spotkaliśmy się z przyjaciółmi w standardowym gronie - Ja, Maddie, Miley, Nathalie, Steve i dodatkowo Katie, która chodzi z nami na spotkania sekty.

 Niestety spotkaliśmy się o godzinie 18:00. Był to duży błąd, bo o godzinie 22:30 już umieraliśmy z nudów.




 Pięć minut przed północą wyszliśmy na zewnątrz. Maddie i Steve upierali się, żebyśmy zostali w domu, bo i tak nikt nie będzie puszczał fajerwerków. okropnie się pomylili.




 Wypiliśmy szampana, a potem zaczęliśmy puszczać nasze fajerwerki. OMG. Pierwszy raz w życiu odpaliłem sztuczne ognie!


 Następnego dnia okropnie chciało mi się spać... musiałem dowlec się do kościoła i przez cały dzień udawać, że żyję.

 Piątek i sobota były... bardzo kontrastowe. W piątek zorientowałem się, że mój kabel od głośników jest naderwany, więc postanowiłem, że pojadę kupić nowy.

 Razem z Miley, Nathalie i Maddie udaliśmy się do pobliskiej galerii handlowej, gdzie obeszliśmy wszystkie sklepy komputerowe, ale nigdzie nie znaleźliśmy tego kabla, którego potrzebowałem.

 Na szczęście kupiłem sobie szalik i posiedzieliśmy w KFC. Uwielbiam siedzieć w KFC ze znajomymi i wysyłać ludziom zdjęcia.


 Wróciliśmy do domu około 16:00. O 18:00 byliśmy umówieni z naszym Katechetą na chodzenie po domach i kolędowanie. Niestety... albo "stety" było nas tylko trzech.


 No i mniej więcej tak niezdrowo i obżarcie spędziłem piątek. Wieczorem ze znajomymi gadaliśmy na Skype. Postanowiliśmy, że w sobotę pojedziemy na lodowisko. Niestety - mogłem jechać tylko z Maddie i Nathalie, bo Miley się rozchorowała, a Steve po prostu bał się lodowiska.

 Na miejscu czekała na nas Miśka - dziewczyna, która chodzi ze mną do szkoły. Twierdziła, że jest czwarty raz na łyżwach. Ja byłem chyba trzeci, ale widać, że ona ma większą wprawę...


 Musze wam powiedzieć, że gdyby ktoś zobaczył mnie na lodowisku, to miałby najlepszy w życiu seans komediowy...


 Ale jak zobaczyłem, że niektóre dzieci 6+ jeżdżą lepiej ode mnie to się zdenerwowałem i muszę przyznać, że zrobiłem duże postępy...


 No, ale w ogólnym rozrachunku wyjazd był świetny. Uch... W ferie musimy się częściej gdzieś wybierać.

 Po powrocie stwierdziłem, tak po prostu, że przejdę się na basen. Szczerze mówiąc nie mam jakieś specjalnego zamiłowania do sportu, ale niedługo będę mógł pracować w studiu totolotka.


 Ta... trzeba wymyślić jakieś postanowienia noworoczne ;---; na pewno chcę pisać CO NAJMNIEJ 4 posty na miesiąc na blogu. Może trochę częściej chodzić na basen... ogólnie chciałbym chodzić co piątek, ale to się nie uda... No, i muszę w końcu kupić coś, co chcę od dawna - Kamerka sportowa *-* taka do roweru <333