24 maja 2014

Najbardziej zabiegany weekend.

 No, to zaczynamy od czegoś, co nurtuje mnie od dawien dawna. Jak to jest z zaproszeniami na FB. Mianowicie - chodzi mi o jeden detal:


Taka tam logika fejsa. Wczoraj, tj piątek - odbyła się u nas w gminie akcja: Polska biega. Skomentuję ją krótko:


 Miałem tam "biec" z jedną przyjaciółką - Marczą.


 Zaraz po tym biegu musiałem w 20 minut dostać się do kościoła, aby załatwić formalności dotyczące wyjazdu na Słowację. Ogółem - wycieczka była udana. Aczkolwiek Słowacy są dziwni...

Po dyskusji doszliśmy do wniosku, że nasza koleżanka nazywa się KASIJA. Po prostu kompromis był lepszy, niż uczenie Słowaka wymawiać "Ś".

23 maja 2014

Złośliwość losu

 Co to jest złośliwość losu?
Złośliwość losu, to na przykład, gdy w czwartek wieczorem wszyscy twoi znajomi w odstępach około 5 minut przypominają sobie o twoim istnieniu. Zazwyczaj dzieje się tak, gdy czegoś potrzebują.


 Zazwyczaj kończy się to pretensjami typu:
 "Tak? I dla ciebie te piosenki są ważniejsze, niż MÓJ wydruk?"
 "Potem się pouczysz! Teraz pakuj się na Słowację"
 "Idziesz na bieg zamiast na mszę? Super, że nas wystawiasz."
 "Siedź ze mną na historii. Tylko się naucz... zostaw tą prezentację"

 Dlaczego ja nie potrafię odmawiać? To proste... Każdy odmowę argumentuje prostym: "Proszę.Wierzę w ciebie." A ten argument naprawdę jest mocny...

20 maja 2014

Zło.

 Tak. Jednak zło istnieje. Objawia się ono na przykład w aparatach. Próbowałem strzelić sobie dziś profilowe na fejsa.

True ;C

19 maja 2014

Świat mnie przytłacza.

Świat mnie przytłacza. No po prostu jest wredny. Wystarczy spojrzeć na chemię: oto moje oceny sprzed kilku tygodni:
 1, 1, 1, 2 - średnia: 1

Aktualnie:
1, 1/4, 1/5, 5, 2 - średnia: 3,4



 Nie znaczy to, że nie będę się ubiegał o 4. Przynajmniej na koniec II półrocza, żeby mi wyszło 3 na koniec roku.

 Kolejna sprawa - Biologia. Jak na razie mam oceny 5, 5. Tak więc, jeśli za zeszyt ćwiczeń dostanę 5, a za ostatni sprawdzian co najmniej 4, to wyjdzie mi 5 na półrocze. Chociaż to nie pewne: z zeszłego półrocza (mając 3, 3, 5, 6) wyszedłem z 3.

 Następna ocena, na której mi zależy: 6 z religii. W sumie starczy, że ładnie napiszę wypracowanie, i poprawię sprawdzian... Ale...


 Biorąc pod uwagę pewne czynniki - może być ciężko.

 Całe szczęście jednak, że niektórzy nauczyciele mają jeszcze dystans do uczniów. Niektórzy zupełnie tracą respekt, przez zachowanie "jak za komuny".


 Półgodzinny wywód dot. przeklinania. Coś takiego po pierwsze nie zbawi świata, a po drugie nikt się tym nie przejmie => stracimy 30 minut lekcji. Według mnie kadrę nauczycielską powinni zmodernizować (czyt. wymienić nauczycieli starych używających przestarzałych metod nauczania na NOWYCH)

 To tyle ode mnie. Liczę, że od czytelników również usłyszę jakieś opinie na dane tematy.

 PS. Piszę się "Legnica", czy "Lednica"? Chodzi mi o wydarzenie 7 czerwca - #taniec #ryba #Bóg #śpiewanie #koszulki #pola. Każdy ma inne zdanie na temat "jak się to pisze..."

17 maja 2014

Maj

 Maj zawsze kojarzył mi się ze słońcem i ładną pogodą. Tegoroczny maj jednak nie spełnia moich oczekiwań. Jedynym plusem tej okropnej pogody jest to, że nie trzeba wychodzić na WF na zewnątrz biegać. Wystarczyło jedno wyjście w tym roku, żebym zrezygnował...


 WF' u na dworze nie cierpię głównie z jednego powodu. Mam alergię na pyłki zbóż, a obok naszej szkoły jest kilka kilometrów kwadratowych pól uprawnych. Tak więc uczulenie sprawia mi okropne trudności z oddychaniem. Do tego co kilka minut kicham i dobiegam zawsze ostatni i najbardziej zmęczony...



 Nawet WF na sali jest ciekawszy, bo przynajmniej jest rozgrzewka, rzucanie piłką i gra... a nie bieganie, bieganie, bieganie...

 Kilka postów temu, czyli tutaj: KLIK. Pisałem o konkursie plastycznym dotyczącym Jana Pawła II. Cóż...



 No i wyczytał moje imię! Rany, ależ to była ekstaza... stać na środku i odbierać nagrodę <3.




 Mam nadzieję, że reszta maja minie chociaż trochę bardziej słonecznie. Ostatnio w naszym powiecie ogłosili stan powodziowy. Okropna zrzędliwość losu.

3 maja 2014

Mój przepis na szczęście

 Mój przepis na szczęście, czyli jak w nie całe 10 minut przyrządzić coś dobrego.


 Jest to bardzo prosty przepis, na tyle, że nie jestem pewien, czy można to w ogóle nazwać przepisem.



Będą ci potrzebne:

 1. Mleko.


2. pół litrowy garnuszek




3. Kubek

4. Mała nutella



Kuchenna rewolucja:

1. Wlej 1/4 mleka do półlitraczka



2. Postaw mleko na małym ogniu.


3. Gdy mleko będzie CIEPŁE (nie gorące) 
Naładuj łyżkę nutelli i mieszaj.


4. Co jakiś czas dodawaj nutelli/mleka. 
Pamiętaj! Mleka powinno być WIĘCEJ niż nutelli*


5. Po osiągnięciu odpowiedniej ilości płynu:
Wlej gorący wywar do kubka (użyj rękawiczki ;)



6. Według upodobania możesz dodać bitej śmietany ;)


 Uwagi: dobrze jest mieć przy sobie łyżeczkę, żeby co jakiś czas zamieszać, bo w miarę stygnięcia na dnie osadza się nutella.

* Więcej mleka niż nutelli - jeżeli ją przedawkujesz, to napój będzie ZBYT SŁODKI.

~~~
 Jeżeli znajdziesz wolny czas na przyrządzenie - podziel się w komentarzach odczuciami po wypiciu C:

2 maja 2014

Taki tam wieczór

 No dobrz... Może coś życiowego. Dlaczego jest mi gorąco w nocy?


 Prawie zawsze kończy się ZAMKNIĘTYM oknem...

1 maja 2014

Kwiecień - Maj 2014

 Pragnę powitać wszystkich tego spokojnego majowego dnia. Jak można zauważyć - ostatnio dopadł mnie straszny leń i natłok obowiązków. Między innymi dla tego nie miałem czasu na pisanie niczego. Jeżeli już znalazłem czas na komputer - poświęciłem go na doskonalenie moich "zdolności" artystycznych, czego efekty można oglądać 
<= o, tu po lewej
 Czasami lubię przetrawić jakiś obrazek na wektory. Nie pytajcie, co mnie nakłoniło na tę tematykę (Bloom z Winx? Serio?). Czasami po prostu najgłupsza rzecz może być najlepszą inspiracją.


 Co się działo w Kwietniu? Wiele osób za pewne pomyśli, że jako trzecioklasista spędziłem ten czas na zakuwaniu do egzaminów gimnazjalnych. Nic bardziej mylnego! Kwiecień zleciał mi o wiele przyjemniej. Zacznijmy od tego, że w naszej parafii zaczęło działać kółko młodzieżowe. Spotykamy się co tydzień na salkach, i gadamy na różne tematy. Niekiedy panuje tam naprawdę luźna atmosfera.




 Zdarza się nawet, że wyjeżdżamy na wycieczki. Jedna z nich odbyła się do Bielska Białej na film Noe - wybrany przez Boga. Gdybym miał wystawić recenzję, to oceniłbym ten film 9/10, ale osoby spodziewające się adaptacji Biblii, mogą sobie od razu odpuścić.

(chodziło mniej więcej o coś takiego> KLIK)

 Prócz kina zdarzają się też inne wycieczki. Na przykład do BB na złożenie darów ofiarnych w Katedrze. NIGDY więcej nie pojadę na mszę, na której jest ponad 500 ludzi.

 Inna wycieczka - odwiedzanie grobów w wielki piątek. Cała noc spędzona w Vanie, i prostowanie nóg tylko, na czas zwiedzania kościoła <3 i ta senność...

 Z innej beczki. Egzamin gimnazjalny. Bardzo ważny temat w życiu każdego gimnazjalisty. Co z nim? Cóż... poza tym, że trochę pamiętałem z poprzednich klas, i chodziłem na kółka po lekcjach - zupełny brak przygotowania. Dzień pierwszy egzaminu - Kuba wraca do domu, i co robi?

Jasne, że się nie uczy! Siedzi, i rysuje w SAI' u swoje bohomazy. Stwierdziłem, że egzaminy, wycieczki, zadania domowe, i inne czynniki, to i tak ZBYT duży stres dla mnie. Geniusz naszych nauczycieli nie pozwolił na powtarzanie z nami materiału miesiąc przed egzaminem, ale sprawdziany i zadania domowe MIAŁ kto robić.

 Okej. A teraz coś o moim egzaminie:
Dzień pierwszy - Historia poszła mi tragicznie. Prawie wszystko strzelałem. Za DUŻO faktów o królach...

 Język polski poszedł mi O WIELE lepiej. Dzięki Bogu było mało gramatyki. Temat rozprawki był jednak do bani. Powtórzę: Ciekawość: Utrudnia, czy ułatwia życie? (Argumenty z literatury). Myślałem, że wyorbituję, przy wymyślaniu argumentów. Obrałem stanowisko: UTRUDNIA życie. Z argumentowałem to Ewą z Biblii, Tomem z Kronik Wardstone, i Gregiem Heffleyem z Dziennika Cwaniaczka.

 Dzień drugi: Podobnie jak pierwszy. Egzamin wcześniejszy poszedł mi okropnie. Biologia, Chemia, Geografia i Fizyka, to nie są moje zbyt mocne strony. Na szczęście Matematyka <3 była tak łatwa... Praktycznie wszystko napisałem bez strzelania.

 Dzień III. Angielski był tak łatwy, że niektórzy myśleli, że to żart. Oczywiście pomijam tu rozszerzony, bo w niego się "nie angażowałem". 

 Po egzaminach nie było wcale tak ciekawie. W poniedziałek dostałem jakiejś reakcji odstresowania, i musiałem iść do pielęgniarki...

Wcale mnie to nie zdziwiło, bo jej NIGDY nie ma. Codziennie tylko zmienia datę na karteczce o treści:


 No, i tak mnie zmuliło na Religii, że musieli mnie odesłać do dyrektorki...


 Wszystko skończyło się na tym, że wychowawca odwiózł mnie do domu, gdzie czekał tata, który NIE MÓGŁ odebrać telefonu, gdy dzwoniłem.

 Resztę dnia przeleżałem w łóżku, aczkolwiek rodzice sprawili, że moje życie straciło SENS I PRZESŁANIE!

 Powiem wam coś. Jeżeli ktoś z was wątpi w istnienie wampirów, to niech idzie zrobić sobie MORFOLOGIĘ. Brr...

 Uczucie jechania do pobieralni krwi było okropne. Jechałem z tatą, który panikował bardziej, niż ja...


 To nie jest to, że jestem dziecinny, i boję się igły. Po prostu w dzieciństwie - na moim pierwszym pobieraniu krwi - byłem tak wystraszony, że zupełnie nie płynęła mi krew, i babka musiała mnie kłuć 21 RAZY!!! Tak to więc dlatego mam kompleksy co do igieł. Dodatkowo mój strach podsycał dziadek.

I wiecie co? Ja BARDZO DŁUGO w to wierzyłem. Właśnie dlatego teraz reaguję TAK, a nie INACZEJ na osoby, które mają pośredni przez igłę kontakt z moimi wnętrznościami.


 Wszystko skończyło się na tym, że przez moją fobię pobrała tylko kilka kropli krwi, a ja skończyłem z rozciętym palcem, i dwoma nakłuciami w ręce... Tak więc badania spaliły na padewce.

 Następny dzień prawie cały spędziłem w domu. Kolejny (tj. środa) poczułem się znacznie lepiej, i stwierdziłem, że potrzebuję świeżego powietrza dla rozluźnienia. Pojechałem na rower.

 Pamiętacie może to zdjęcie? --> KLIK!
 (Było w tym poście: Sobota)

 No więc tak się złożyło, że akurat byłem w tym miejscu wczoraj. Troszkę się zmieniło...



Dla porównania:

 Ale nic nie przebije tego, co zrobiłem dzisiaj. Znalazłem gdzieś w necie przepis na nutellpucino. Mieszanka rozpuszczalnej, mleka, nutelli i kilku innych rzeczy. Postanowiłem, że spróbuję przyrządzić coś takiego. Nie trzeba było wiele, żebym coś spaścił.


 Tak. To nie jest oznaka normalności...