ŚRODA
Nawet nie wyobrażacie sobie jak dużo obowiązków może spaść na człowieka w ciągu kilku godzin! Zwłaszcza, kiedy jest się leniwym i nie chce się wstać wcześnie rano, żeby wszystko na spokojnie zrobić.
Dzisiaj po południu musiałem:
- Spakować się na trzydniową wycieczkę
- Iść na urodziny Margaret
- Pomóc tacie składać szafę...
Około 12:00 pojechałem z mamą do Inter Marche, żeby zrobić jakieś ogólne zakupy (czyt. kupić prowiant na wycieczkę). Teoretycznie na wyjeździe mamy mieć zapewnione posiłki, ale nie jestem do tego przekonany.
Po zakupach ogólnych poszliśmy do Brico Marche, żeby kupić jeszcze jakiś upominek. Co prawda mieliśmy już kilka rzeczy, ale tak czy siak potrzebna była torba. Niestety ja i mama nie mamy oka do wybierania prezentów, bo nikt w całym sklepie nie wiedział ile kosztuje kubek, który zamierzaliśmy kupić.
Okazało się, że nie popatrzyliśmy dokładnie na ceny i zapłaciliśmy... Nieco więcej niż się spodziewaliśmy... (Nikt normalny nie dał by tyle za kubek, ale skoro to miał być prezent urodzinowy...).
W domu byliśmy około 12:30. Umówiłem się ze Steve'm na 15:30 na pakowanie prezentu. Mieliśmy nadzieję, że jakoś zdążymy. Niestety - musiałem jeszcze pomóc tacie złożyć szafę, którą kupił do pokoju siosty (a jakże by inaczej!).
Kiedy w końcu odpukałem co miałem - udałem się do Steve, z którym udaliśmy się do parku (umówiliśmy się tam z jeszcze dwiema znajomymi, aby zrobić małe "przyjęcie niespodziankę"). Poszliśmy do pizzeri, zarezerwowaliśmy stolik i czekaliśmy na solenizantkę (co okazało się całkiem ciekawe).
Kiedy w końcu wszystko się wyjaśniło - zaczęliśmy małe "świętowanie". Zamówiliśmy sobie herbaty i małą pizzę (aczkolwiek ostatnie zachowanie moich znajomych sprawiło, że miałem wyrzuty sumienia po zjedzeniu jednego kawałka...). Co prawda podczas rozmowy zrodziła się mała dygresja pomiędzy dziewczynami, a mną i Steve'm, ale i ak było przyjemnie!
Około 18:00 poszliśmy na film. Szczerze mówiąc - nie napalałem się na niego zbytnio, bo już na nim byłem [KLIK], ale wtedy się tak nie rozpisywałem. Może sporządzę małą recenzję w wolnym czasie. Był to film "Jurassic World". Od dziecka fascynowały mnie donozaury i byłem wielkim fanem trylogii "Park Jurajski" i ogólnie wszystkich stworzeń, które żyły przed milionami lat, ale ten film powalił wszystko. Nawet po obejrzeniu go drugi raz miałem takie same przeżycia jak za pierwszym razem.
Do domu wróciłem około 21:00. Mama nie była szczęśliwa. Musiałem się spakować jak najszybciej. Mam nadzieję, że wycieczka wypali - postaram się napisać jakiś dokładny post. Trzymajcie kciuki.
:) Fajny post (jak zwykle)
OdpowiedzUsuńCo tam 21:00? Moja mama zwykle pakuje się o 23, żeby nie później xD
Kuba,ukradłeś mi dzień! Przecież ja tydzień temu w poniedziałek też robiłam zakupy na trzydniową wycieczkę (ja robiłam zakupy w Tesco xd),też składałam mebel do pokoju siostry (ja składałam biurko,ale poziom nieogarnięcia mojego taty jest równy do nieogarnięcia twojego taty,bez urazy xDD) i też szłam do pizzeri ze znajomymi na urodziny (w moim wypadku koleżanka ma na imię Alex,ale też kupiłam jej kubek O.O) i też wróciłam do domu o 21;00 O.O
OdpowiedzUsuńTo całkiem ciekawy dzień :D Udanej wycieczki życzę ^^ Ja się zawsze pakuję na ostatnią chwilę, kilka razy zdarzyło mi się nawet pakować rano w dzień wyjazdu xD Muszę koniecznie zobaczyć ten film :D
OdpowiedzUsuńSuper post. :) Bardzo ciekawy. Życzę udanej wycieczki. ;3
OdpowiedzUsuńironimi.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń