29 maja 2013

Kolejne ekscytujące dni roku szkolnego...

29 MAJA - ŚRODA


  Ten dzień od początku zapowiadał się ciekawie. Od początku lekcji mieliśmy dwa zastępstwa - z nową nauczycielką od angielskiego, a na języku polskim oglądaliśmy film... Niestety nic szczególnego...


  Wszystko było piękne aż do trzeciej lekcji na której był sprawdzian z matematyki... Przyznam, że był STRASZNIE trudny. Niby to wszystko było na powtórce, ale jeśli powtórka wygląda tak, że nauczycielka przez 30 minut odpala laptop, a 15 min prowadzi lekcje, to dziękuję bardzo...


  Później mieliśmy kolejne zastępstwo, WF i fizykę... Na fizyce - o dziwo - było spokojnie. Nauczycielka powiedziała słowo "słuchajcie" tylko 30 razy.

  Na języku niemieckim było dość ciekawie... Nasza nauczycielka chyba stworzyła sobie nowy system kar i nagród, bo za gadanie na lekcji zaczęła stawiać nas pod tablicą...



  Po lekcjach, kiedy poszliśmy do szatni znowu odwaliło Turetowi i zaczął udawać stosunek płciowy z glanem kolegi...



  Współczuję właścicielowi tego glana, ale jeszcze bardziej rodzicom tego nieszczęsnego przypadku...

  Po szkole poszliśmy z kumplami nakarmić Rafalinę - naszego... "szkolnego konia". "Szkolnego", to znaczy takiego, który pasie się obok szkoły i można go karmić przez płot. Dobra rada: nie karmcie konia pokrzywami...


30 MAJA - CZWARTEK

  Dzisiaj było jedno z tych bardziej bezsensownych świąt kościelnych... Boże ciało. Mieliśmy iść rano na procesję, ale kiedy wstałem, strasznie padało, więc stwierdziłem, że rodzice mnie obudzą kiedy przestanie. Ale ich też nikt nie obudził...


  I w ogólnym rozrachunku - nie poszliśmy na tę całą procesję. Tak więc cały dzień się nic nie działo... Po południu tata pojechał do dziadka do szpitala, a ja to cały dzień odkrywałem możliwości programu FLASH...


  Wieczorem pojechaliśmy do kościoła, i było tam dziwnie. Akurat klękaliśmy, kiedy ksiądz zbierał pieniądze...  I pech chciał, że on też klęknął - obok nas... Akurat, kiedy chciało nam się śmiać...

  Dodatkowo za "filarem" stał jakiś facet, który nie wiedzieć dlaczego - co chwilę gapił się na mnie i moją siostrę... Wcale nie śmialiśmy się tak głośno, a jego wygląd sugerował, że nie miał przyjaznych zamiarów...


  Nie powiem z czym skojarzyło mi się to zachowanie, bo nie ocenia się ludzi po wyglądzie, ale rozprawę za pedofilie na bank byśmy wygrali...

  Kiedy wróciliśmy - poszedłem spać, ale zapomniałem wziąć tabletek przeciwalergicznych, więc zasypianie było udręką... Chyba do czwartej nad ranem oglądałem jakieś bezsensowne vlogi...

31 MAJA - PIĄTEK

  Wstałem dzisiaj około południa (samo "wstałem" jest dużym osiągnięciem), i z braku ciekawszych zajęć poszedłem coś zjeść. W zasadzie rano zazwyczaj ograniczam się do płatków z mlekiem...

  Po jedzeniu odpaliłem na chwilę na kompa. Ja i Mike umówiliśmy się dzisiaj na oglądanie jakiegoś Anime, ale pogoda była na tyle dobra, że postanowiliśmy gdzieś wyjść.

Ciekawe z czego się napieprzały...? -,-



Łaziliśmy dość długo. Maniek kupił w jakiejś pasmanteri sznurówki do glanów, a starych było szkoda, to ja wziąłem.


Nazwałem jedną Kelmestyna, bo tak mi sie podobało.

Wiem, że to dziwne że nazywam różne rzeczy, wle jakoś tak mam...

To takie przyzwyczajenie.

Jak sie rozeszliśmy, to wróciłem do domu, ale nie było co jeść, toteż skoczyłem do sklepu po jakieś żarełko... kupiłem 2 bagietki, a wróciłem z 1 n_n''

Do końca dnia ... nie pamiętam. Pewnie robiłen coś nudnego..

28 maja 2013

Rodzina, szkoła, przyjaciele... Wszystko!

NIEDZIELA


  Ten dzień zaczął się nienajkorzystniej. Niedziela była dniem matki, więc moja siostra wstała około 6:00, żeby zrobić mamie śniadanie. Ogólnie, to ja też miałem pomóc, ale nie zdzierżyłem...


  Kiedy wstałem - stwierdziłem, że nie wypada nic nie dać mamie, więc poprosiłem babcię, żeby zerwała mi jakieś kwiatki z ogródka... W sumie, to chciałem sam je zerwać, ale zapewne skończyło by się to dla mnie źle...


  Zaraz kiedy mama wstała - dałem jej te kwiatki... Nie wiem co dokładnie oznaczała jej reakcja, ale chyba się ucieszyła...


  Ech... Liczyłem, że rodzice zorganizują coś z okazji tego "dnia matki", ale nie doczekałem się... Chciałem pouczyć się historii, ale stwierdziłem, że zabawa z kotem jest ciekawsza...


  Wieczorem pojechaliśmy do babci, bo mama chciała złożyć  jej życzenia z okazji tego dnia matki... Bardzo lubię tą babcie, aczkolwiek uważam, że jest nieco zbyt hojna...


  Tym razem nie było tak ciekawie jak zawsze, bo dziadek miał jakieś odpały... Ech...


  Dziadek ma bardzo dziwne nawyki... Potrafi wypić trzy piwa, wmówić sobie, że zatruł się wodą i wydrzeć się po babci, że kupiła tą wodę specjalnie, żeby myślał, że źle się czuje przez piwo!

  Po powrocie wraz z moją siostrą stwierdziliśmy, że chcemy jechać na rowery. Chcialiśmy wyciągnąć rodziców, ale w ogólnym rozrachunku jechał z nami tylko tata... Ech... W sumie, to mu się podobało...

  Niestety - wystarczyło na moment wjechać na drogę GŁÓWNĄ, aby nastrój ojca błyskawicznie się zmienił...



  I tak po około trzech godzinach jazdy wróciliśy do domu... Po drodze wstąpiliśmy do baru po lody, ale chyba nam się odechciało. W pewnym momencie przechodziliśmy obok dwóch... Kopulujących psów... Moja siostra stwierdziła, że to dobra okazja, żeby wkręcić tatę...


  Najdziwniejsze wydarzenia działy się pod koniec dnia... Chyba dosięgła mnie jakaś klątwa, bo mogę "przekląć" ludzi... No bo... Kiedy dziadek był... Lekko odurzony alkoholem, to... Stwierdziłem, że przydał by mu się jakiś mocniejszy wstrząs w postaci przedawkowania alkoholu i odwyku... około 21:00 babcia zadzwoniła, że dziadka odwieźli do szpitala...

PONIEDZIAŁEK


  Początek tygodnia nigdy nie zwiastuje nic dobrego. Zwłaszcza, jeżeli wstaje się, na zajęcia dodatkowe, których nie ma... Gdyby nie mózg Angie, masowo pochłaniający książki do niemieckiego, było by nieco lepiej...



  W ostateczności nauczycielka wpuściła nas do klasy, żebyśmy nie musieli siedzieć na korytarzu... NIESTETY po chwili przyszedł Turret, który również myślał, że jest kółko...


  Po tym wstrząsie nawet nie zauważyłem jak minęła nam pierwsza lekcja i zaczęła się wychowawcza... Ech... Mieliśmy "rewizję", bo przyszła do nas wicedyrektorka... To było trochę krępujące...


  A potem - na religii - dwaj goście mieli jakiś dziwny odpał i postanowili sprawdzić, czy da się wydepilować nogi za pomocą zapałki i dezodorantu...


  Meh... Stwierdziliśmy, że w przypadku niektórych osób podpalenie włosów na nogach byłoby jednoznaczne z wypalaniem pól...

  Ale chyba wszystkie dzisiejsze odpały przebił Turret, który "zabłysnął" swoim "geniuszem" na WDŻ...


  Kiedy wróciłem do domu - okazało się, że to nie koniec "atrakcji" na dziś... Tata chciał, żebym jechał z nim na zakupy, a ja stwierdziłem, że to dobra okazja, by spróbować czekolady z solonymi płatkami kukurydzy. Powiem wam, że na początku byłem do tego sceptycznie nastawiony


WTOREK

  Dziś szczególnie bardzo nie chciało mi się wstać... Zwłaszcza z myślą, że pierwszą lekcją będzie polski. I szczerze mówiąc - nie wiem czy polski na pierwszej lekcji to dobry pomysł...


  Potem mieliśmy same nudne lekcje, jak na przykład matma, historia, czy WF. Kurczę... Wkurzają mnie na WF-ie goście, którzy udają uciemiężonych, żeby zwrócić na siebie uwagę...


  Kurczę... Niektórym aktorstwo wychodzi gorzej niż niemcom w czasie fauli...


  Po WFie była sztuka i sprawdzian z chemi. Na angielskim dostałem 3 na koniec roku... Ale uwaga - za co? Mielimy tłumaczyć jakiś tekst, ale mnie poprosiła, żebym pomagał innym, przez co nie skończyłem swojego...



  Gdy wróciłem do domu, to ojciec znów miał jakieś wonty... Przyczepił się, że nie zmieniłem spodni po szkole... On chyba nie wie co to znaczy "złe dziecko"... Jakbym kiedyś wrócił do domu pijany, to chyba otworzył by mi bramę do piekieł...

26 maja 2013

Ciekawy początek weekendu...

  Ten dzień już od początku rozbrajał mnie swoim poziomem dziwności... Zaraz po wstaniu z łóżka chciałem iść do toalety i... Powiedzmy, że nie tego się spodziewałem...


  Czasami sam nie ogarniam swojej rodziny. Na szczęście o 15 wyrwałem się z kumplami na małą "przechadzkę". Chcieliśmy zrobić ognisko w pobliskim lesie, ale powiedziałem tacie, że idziemy na spacer, bo wiadomo jak by było...


  W sumie było w tym trochę racji, bo jeden z nich zdobył od kuzynki jakieś majeranko-podobne zioła i chcieli je sprawdzić... Szczerze mówiąc byłem do tego sceptycznie nastawiony, więc trzymałem się z dala od ich "skręta"...

  Niestety o 17.00 musiałem wracać do domu, ponieważ miałem jechać do galerii, żeby kupić buty szkolne... Właściwie, to i tak nie byłem potrzebny na tym "ognisku"...


  Kupiłem te buty, ale pewnie i tak zapomne wziąć je do szkoły.

  Od 21.00 do 24:00 zrobiłem sobie mały maraton z anime "Higurashi no naku koro ni". Przyznam, że kiedyś to było straszniejsze...


25 maja 2013

Piątku weź się już skończ...

  Rany... Ten piątek był KOLEJNYM dniem, w którym poziom nudy przekroczył wszelkie normy. Mieliśmy dzisiaj lekcję angielskiego z "normalną" nauczycielką (nie z tą z zastępstwa). Szczerze mówiąc ta babka nigdy nie była dobra w żartach,a le dzisiaj nawet jej wyszło...


  Ta... Bo w końcu weekend jest po to, żeby się uczyć!


  Ech... Moje życie jest ostatnio tak nudne, że jedyne co pamiętam z piątku, to upośledzona gra w szachy z Kathy, na jej telefonie przy koszach zakupowych obok biedronki...


(Gdy Kathy jest zła, to nazywamy ją smokiem.)

  Ech... Liczę, że w końcu stanie się coś CIEKAWEGO...

24 maja 2013

Nudny (bardziej niż zazwyczaj) czwartek

CZWARTEK

  Czy moje życie musi być ostatnio tak nudne..? Totalnie NIC się nie dzieje... Jedyne co pamiętam z tego NUDNEGO dnia to dwie rzeczy...

  Pierwsze, to oglądanie filmu na języku polskim. Polonistka kazała mi przygotować sprzęt (projektor i komputer), ale wydaje mi się, że był to lekki niewypał...


  Resztę dnia się nudziłem... No, może do 17:00, bo stwierdziłem, że pójdę na rower (Co prawda akurat uczyłem się na poprawę z chemii, ale cóż...).  Gdy byłem jakieś 6 km od domu - złapał mnie deszcz, rozładował mi się odtwarzacz mp3, a na dodatek nie wiedziałem gdzie jestem.... Dzień uważam za NIEUDANY.

22 maja 2013

Niby to środek tygodnia, ale jednak nie bardzo...

ŚRODA

  O Matko... ta środa była okropna... Lekcje zaczęłu się od polskiego i czytania recenzji. Pomimo pierwszej saldy śmiechu po usłyszeniu obiektu mojej recenzji - nauczycielka była bardzo zadowolona.

  Jutro będziemy oglądać "Igrzyska Śmierci". (Katie je recenzowała, i dostała najwięcej "punktów"). Turret opisał serię "Star Wars"...


  Potem była matma. Przyznam, że nigdy nie byłem zbyt dobry w matmie, ale tym razem nie wiem nawet czego w niej nie rozumiem...

  Przez reszte dnia były same nudne przedmioty i zastępstwa... (Biologia z gościem od informatyki to mistrzostwo...)


  Po szkole znów poszedłem spać... Około 20.00 wstałem i stwierdziłem, że idę zrobić coś mniej pożytecznego z moim komputerem...

Ten wtorek był taki... *ziew*

WTOREK

  Ale ten wtorek był nudny... Mieliśmy w szkole aż 4 zastępstwa, co mi wcale nie przeszkadzało, ale przynajmniej mogło by się na nich coś dziać...

  W zasadzie jedyną "fajną" rzeczą dzisiaj była nowa nauczycielka od angielskiego... Ale coś czuję, że ona też wkrótce zajdzie w ciążę, żeby nie musieć z nami pracować...

  Po południu - kiedy tylko wróciłem do domu - poszedłem spać... To przez te proszki na alergię...


  Kiedy wstałem, poszedłem napisać (czyt.: odwalić) recenzje jakiegoś filmu na polski. Stwierdziłem, że skoro i jak już jestem na maksa zdziecinniały, to zrecenzuję "Pocahontas". Pzeanalizowałem każdą scenę, każdą animację, każdą piosenkę i każdą postać... To była recenzja IDEALNA. Jeśli nie dostanę przynajmniej 5, to zwątpię w ten świat...

21 maja 2013

Poniedziałek. Może nie umrę!

PONIEDZIAŁEK

  Zasadniczo ten poniedziałek zapowiadał się ciekawie. Obudziłem się o 5:00 rano. Mieliśmy mieć dzisiaj mniej lekcji niż zazwyczaj, a z kilku ostatnich byłem zwolniony, więc stwierdziłem, że zostanę w domu.

  Trochę się nudziłem, czekając aż mama wróci z pracy... Na godzinę 14:00 byliśmy umówieni na wizytę u alergologa (w końcu... po tylu miesiącach kichania i duszenia się...).

  Ogólnie, to nie lubię alergologów... Są straszni, ale... Ten był akurat fajny... Chociaż jego diagnoza nie. Jakaś babka robiła mi testy na astmę O.o Kazała mi odychać przez coś dziwnego. 


  To było dość... dziwne. I tak najbardziej podobały mi się te "właściwe" testy. Nigdy ich nie lubiłem, ale teraz jakoś tak mi się spodobały! Najgorzej było po wyjściu... Udaliśy się do apteki, żeby wykupić leki z recepty...


  W naszej wsi były dzisiaj Sobótki. Jako że nie przepadam za takimi imprezami - postanowiłem iść z psem na spacer.  Gdy wróciłem zadzwoniła do  pani Borsuk... Ech...

  Zażyłem dzisiaj pierwszą tabletkę na alergię... Coś tego nie widzę... Są tak mocne, że zasypiam po 30 minutach od zażycia...

20 maja 2013

Stracona Niedziela. Nie jeździjcie z rodzicami na wycieczki...

 Miałem opublikować ten wpis trochę wcześniej, ale niestety moi rodzice chyba stwierdzili, że skoro jest niedziela, to nie powinienem mieć czasu wolnego... Około południa stwierdzili:


 Kurczę... Międzybrodzie to NAJNUDNIEJSZE miejsce na świecie. A skoro mieliśmy tam jechać, to wziąłem tablet, aby pisać na bieżąco co się dzieje, ale po pierwsze: nic się nie działo! Po drugie: tam nie ma nawet WiFi...


 Właściwie, to robiłem tam głównie cztery rzeczy: spałem, jadłem lody, jadłem frytki i... okej... jednak robiłem tam trzy rzeczy...

 Na szczęście po powrocie do domu było ciekawiej. Skoczyliśmy do kościoła, po czym ja i Młoda stwierdziliśmy, że pójdziemy z psem na spacer. Niestety nasz pies nie jest nauczony chodzenia na smyczy.


 Szczerze mówiąc - bardziej się ubawiłem ciągnąc psa, niż w tym całym Międzybrodziu... Ech... typowa niedziela zaplanowana przez rodziców...

18 maja 2013

Sobotnie schizy. Chyba nie jesteśmy normalni...

  Sobota miała być pięknym dniem, ale niestety... Mój ojciec musiał ją zepsuć już o godzinie dziewiątej rano.


  Właściwie, to nie chciało mi się spać. Gdy wstałem - obawiłem się jakimś programem do tworzenia animacji... I wiecie co? Stwierdzam, że w sumie mam talent, ale przy tym zaczynam się sam siebie bać. Spójrzcie, co stworzyłem:


  Około 15:00 zadzwonił do mnie Mike, żebyśmy gdzieś wyszli. I bardzo dobrze! Nie wiem, co zrobił bym w tym Flashu, gdybym posiedział w nim jeszcze chwilę...

  Nie zważając na nic - wybraliśmy się na przechadzkę. Ech... takie długie spacery chyba za bardzo dotleniają mózg, bo zaczęliśmy schodzić na BARDZO dziwne tematy... Uświadomiliśmy sobie, że włosy na nochach, to świetna ochrona przeciwko komarom!


  I tak przeszliśmy chyba ze 4 kilometry. Kiedy byliśmy pod domem Carolyn zobaczyliśmy, że ma kosz do koszykówki zamontowany na drzewie (na ulicy przy domu). Postanowiliśmy sprawdzić poziom użytkowności tego kosza. Niestety - bluza, która miała być piłką - utknęła na koszu...


  I tak szliśmy poruszając kolejne dziwne tematy. Przy okazji spotkaliśmy Alexę. Szła sobie sama, więc dotrzymaliśmy jej towarzystwa, po czym wróciliśmy do domów. W sumie ja odprowadziłem ją kawałek. Zawsze wszystkich odprowadzam. Co prawda mam wtedy najdalej do domu, ale przynajmniej wiem co się dzieje!

17 maja 2013

Ave piątek! Wspaniały PIĄTEK!

  Nadszedł upragniony PIĄTEK! Hmm... Wstałem dzisiaj pół godziny przed budzikiem. Czy to dziwne..?

  Jak każdego poranka powitała nas - Pani Hedwiga... To znaczy - w BARDZO subtelny sposób powiedziała nam, że mamy wyjść ze szatni...


  Serio... Jeśli ktoś kiedyś usłyszy od Pani Hedwigi, że nie jest ładny, to chyba powinien się powiesić...



  Później trzeba było przeżyć historię, chemię, angielski... Ech... Nasza babka od angielskiego chciała nam zrobić niezapowiedzianą kartkówkę, i trochę się z nią posprzeczaliśmy, więc miała bulwers...



  Hmm... Kathy strasznie się zestresowała i z nerwów rzuciła w jednego chłopaka cyrklem... Chyba nie będę wdawał się w szczegóły...

  I tak mniej więcej zleciał cały dzień. Pod koniec lekcji poprawiałem chemię... Mogłem wczoraj się trochę więcej pouczyć zamiast jeździć na rowerze, ale wydaje mi się, że moja ocena nie w pełni zależała od wiedzy...


  Po lekcjach ja i Kathy poszliśmy na lody do biedronki. Do domu wracałem na nogach. Trochę się ponudziłem, a później zrobiłem.... a właściwie zacząłem robić pewien psychiczny filmik, ale o tym później...


  Około 17:00 pojechałem z rodzicami do galerii, żeby kupić mi garnitur na osiemnastkę kuzynki. Nienawidzę garniturów... chyba najgorszy rodzaj ubrania EVER.



  Cóż... To był dość zabiegany dzień... Wieczorem odkryłem, że w moim pokoju są ćmy...