Zapewne wspominałem już kiedyś o Miśku - kunie, która zadomowiła się u nas na dachu garażu. Otóż dziś nadszedł ten straszny dzień, w którym mieliśmy wypłoszyć ową kunę...
Gdy wstałem - o godzinie 13:00 - poszedłem się umyć, zjeść coś itd. Tata miał niezbyt dobry humor, więc ciągle mnie poganiał. Kiedy wyszedłem na dwór - dostałem na start BARDZO ekscytujące zajęcie...
Trzymanie starej blaszki raczej nie było na tyle ekscytujące, żeby je opisywać -,- A na domiar złego - jakiś wredny robak dziabnął mnie w palec...
Ach te moje uczulenia na wszystko...
Kiedy tata chciał wypłoszyć kunę, okazało się, że już jej tam nie ma. Po dłuższym czasie udało nam się załatać wszystkie dzióry, które wygryzła w dachu. Już jej nigdy nie zobaczę ;_;
POSZEDŁEM kurwa popracuj nad pisownia taka mała rada bo zaczynasz pisać jak ktoś z podstawówki
OdpowiedzUsuń