28 maja 2013

Rodzina, szkoła, przyjaciele... Wszystko!

NIEDZIELA


  Ten dzień zaczął się nienajkorzystniej. Niedziela była dniem matki, więc moja siostra wstała około 6:00, żeby zrobić mamie śniadanie. Ogólnie, to ja też miałem pomóc, ale nie zdzierżyłem...


  Kiedy wstałem - stwierdziłem, że nie wypada nic nie dać mamie, więc poprosiłem babcię, żeby zerwała mi jakieś kwiatki z ogródka... W sumie, to chciałem sam je zerwać, ale zapewne skończyło by się to dla mnie źle...


  Zaraz kiedy mama wstała - dałem jej te kwiatki... Nie wiem co dokładnie oznaczała jej reakcja, ale chyba się ucieszyła...


  Ech... Liczyłem, że rodzice zorganizują coś z okazji tego "dnia matki", ale nie doczekałem się... Chciałem pouczyć się historii, ale stwierdziłem, że zabawa z kotem jest ciekawsza...


  Wieczorem pojechaliśmy do babci, bo mama chciała złożyć  jej życzenia z okazji tego dnia matki... Bardzo lubię tą babcie, aczkolwiek uważam, że jest nieco zbyt hojna...


  Tym razem nie było tak ciekawie jak zawsze, bo dziadek miał jakieś odpały... Ech...


  Dziadek ma bardzo dziwne nawyki... Potrafi wypić trzy piwa, wmówić sobie, że zatruł się wodą i wydrzeć się po babci, że kupiła tą wodę specjalnie, żeby myślał, że źle się czuje przez piwo!

  Po powrocie wraz z moją siostrą stwierdziliśmy, że chcemy jechać na rowery. Chcialiśmy wyciągnąć rodziców, ale w ogólnym rozrachunku jechał z nami tylko tata... Ech... W sumie, to mu się podobało...

  Niestety - wystarczyło na moment wjechać na drogę GŁÓWNĄ, aby nastrój ojca błyskawicznie się zmienił...



  I tak po około trzech godzinach jazdy wróciliśy do domu... Po drodze wstąpiliśmy do baru po lody, ale chyba nam się odechciało. W pewnym momencie przechodziliśmy obok dwóch... Kopulujących psów... Moja siostra stwierdziła, że to dobra okazja, żeby wkręcić tatę...


  Najdziwniejsze wydarzenia działy się pod koniec dnia... Chyba dosięgła mnie jakaś klątwa, bo mogę "przekląć" ludzi... No bo... Kiedy dziadek był... Lekko odurzony alkoholem, to... Stwierdziłem, że przydał by mu się jakiś mocniejszy wstrząs w postaci przedawkowania alkoholu i odwyku... około 21:00 babcia zadzwoniła, że dziadka odwieźli do szpitala...

PONIEDZIAŁEK


  Początek tygodnia nigdy nie zwiastuje nic dobrego. Zwłaszcza, jeżeli wstaje się, na zajęcia dodatkowe, których nie ma... Gdyby nie mózg Angie, masowo pochłaniający książki do niemieckiego, było by nieco lepiej...



  W ostateczności nauczycielka wpuściła nas do klasy, żebyśmy nie musieli siedzieć na korytarzu... NIESTETY po chwili przyszedł Turret, który również myślał, że jest kółko...


  Po tym wstrząsie nawet nie zauważyłem jak minęła nam pierwsza lekcja i zaczęła się wychowawcza... Ech... Mieliśmy "rewizję", bo przyszła do nas wicedyrektorka... To było trochę krępujące...


  A potem - na religii - dwaj goście mieli jakiś dziwny odpał i postanowili sprawdzić, czy da się wydepilować nogi za pomocą zapałki i dezodorantu...


  Meh... Stwierdziliśmy, że w przypadku niektórych osób podpalenie włosów na nogach byłoby jednoznaczne z wypalaniem pól...

  Ale chyba wszystkie dzisiejsze odpały przebił Turret, który "zabłysnął" swoim "geniuszem" na WDŻ...


  Kiedy wróciłem do domu - okazało się, że to nie koniec "atrakcji" na dziś... Tata chciał, żebym jechał z nim na zakupy, a ja stwierdziłem, że to dobra okazja, by spróbować czekolady z solonymi płatkami kukurydzy. Powiem wam, że na początku byłem do tego sceptycznie nastawiony


WTOREK

  Dziś szczególnie bardzo nie chciało mi się wstać... Zwłaszcza z myślą, że pierwszą lekcją będzie polski. I szczerze mówiąc - nie wiem czy polski na pierwszej lekcji to dobry pomysł...


  Potem mieliśmy same nudne lekcje, jak na przykład matma, historia, czy WF. Kurczę... Wkurzają mnie na WF-ie goście, którzy udają uciemiężonych, żeby zwrócić na siebie uwagę...


  Kurczę... Niektórym aktorstwo wychodzi gorzej niż niemcom w czasie fauli...


  Po WFie była sztuka i sprawdzian z chemi. Na angielskim dostałem 3 na koniec roku... Ale uwaga - za co? Mielimy tłumaczyć jakiś tekst, ale mnie poprosiła, żebym pomagał innym, przez co nie skończyłem swojego...



  Gdy wróciłem do domu, to ojciec znów miał jakieś wonty... Przyczepił się, że nie zmieniłem spodni po szkole... On chyba nie wie co to znaczy "złe dziecko"... Jakbym kiedyś wrócił do domu pijany, to chyba otworzył by mi bramę do piekieł...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kilka wskazówek dla komentujących:

#1 Staraj się, aby twój komentarz był rozwinięty
#2 Pisz co myślisz i nie bój się dyskusji
#3 Jeżeli już obrażamy się nawzajem, to z szacunkiem