Po południu strasznie mi się nudziło... Miałem uczyć się chemii, ale po 30 minutach wymiękłem... W pewnej chwili babcia weszła mi do pokoju, i powiedziała, że przyszli do mnie jakiś kolega i koleżanka... Pomyślałem, że to Carolyn z Martiną. Było gorzej. Okazało się, że to Rick i Turret.
Chcieli, żebym gdzieś wyszedł, ale chemia trzymała mnie w domu... Poprosiłem, żeby przyjechali godzinę później, ale ślad po nich zaginął, toteż pojechałem sam obadać teren na hałdzie.
Mieliśmy kiedyś jechać na hałdę z Martiną, ale jechać tam na żywca, zwłaszcza z nią - to zły pomysł (zwłaszcza biorąc pod uwagę niebezpieczne zjazdy pokryte błotem...) Miałem dzisiaj okazje zobaczyć sarnę biegnącą obok mnie... Jej!
Potem - jak mam to w zwyczaju - zacząłem włóczyć się po okolicy... Zrobiłem dobre 5 km i postalkowałem znajomych.
Kiedy wróciłem, tradycyjnie poszedłem zjeść loda z kubełka łyżką do zupy (prawie jak w amerykańskich filmach!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Kilka wskazówek dla komentujących:
#1 Staraj się, aby twój komentarz był rozwinięty
#2 Pisz co myślisz i nie bój się dyskusji
#3 Jeżeli już obrażamy się nawzajem, to z szacunkiem