27 kwietnia 2013

Parszywy piątek. Boli mnie twarz.

 Cześć! Miałem napisać tego posta wcześniej, ale po całym tym dniu stwierdziłem, że idę spać

 Ten parszywy piątek zaczął się odwołanym sprawdzianem z Historii. Ogólnie lubię, gdy sprawdziany są odwoływane, ale nie lubię tego w wypadku, gdy cały wcześniejszy tydzień siedzę z książką i się uczę...

 Rany... później - na lekcji angielskiego nasza nauczycielka - jak zwykle - nie oceniła zaległych kartkówek i wypracowań... No,  i nie mogę zapomnieć napisać, że znów faworyzowała swojego ulubionego ucznia - Touretta...

 Chodzi mi o to, że CZEGOKOLWIEK ON NIE ZROBI - i tak ujdzie mu na sucho... A ona twierdzi, że on ma w sobie potencjał... jeśli potencjał ogranicza się do znajomości "Start", "Exit" i "Fuck You", to krzyżyk na drogę...


 Na koniec mieliśmy dwie kasujące mózg lekcje... Matematyka i Chemia. 
 Matma - pierwiastki... matematyczka twierdzi, że musimy nadrabiać materiał, bo jesteśmy do tyłu. Tylko dlaczego łatwe tematy rozkłada na kilka lekcji, a trudne próbuje zrealizować w ciągu jednej godziny?


 Potem wracałem do domu z Kathy. Wisiałem jej ciastko, więc poszliśmy do biedronki, ale dziwnym trafem na kasie znalazło się ciastko i batonik. Kathy była widocznie głodna, bo zjadła swoje ciastko, moje ciastko i swojego batonika...


***

 Gdy wróciłem do domu - mój przyjaciel pech postanowił mi potowarzyszyć. No, więc kiedy chciałem uruchomić komputer... nie włączył się. Wkurzyłem się, a po chwili usłyszałem *TRACH*


 Zostałem więc z niedziałającym komputerem i krzesłem z rozwalonym stelażem... Po prostu uwielbiam takie dni <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kilka wskazówek dla komentujących:

#1 Staraj się, aby twój komentarz był rozwinięty
#2 Pisz co myślisz i nie bój się dyskusji
#3 Jeżeli już obrażamy się nawzajem, to z szacunkiem