Dziś, około godziny 17:00 - 18:00, odbyła się rodzinna pogadanka... Ja i młoda chcieliśmy gdzieś jechać, ale jak zazwyczaj usłyszeliśmy:
- Nigdzie nie będziemy jeździć! - odpowiedź mamy
- Macie wszystko co chcecie, i w ogóle nie pomagacie w domu! - wtórował tata.
Pokazałem się z siostrą publicznie... wiecie jaki musiałem być zdesperowany..?
Poszliśmy do pobliskiego "lasu" na hałdę. Co prawda młoda się prawie popłakała ze strachu, bo stał tam pewien opuszczony, stary dom, a troskliwy ojciec naopowiadał jej o rzekomych wilkach i żulach bywających w pobliżu...
Po drodze rodzice zdążyli do nas zadzwonić 3 razy...
Mama: "Gdzie jesteście?"
Tata: "Wracajcie, nie mądrujcie!!!"
Mama: "Gdzie jesteście?"
Około 20:00 wróciliśmy do domu, i powiedzieliśmy im, co sądzimy. Na przykład: "Że spędzają z nami za mało czasu", "Że prawie z nami nie rozmawiają", "Że powinni się nami zajmować". Chyba wzbudziliśmy w nich wyrzuty sumienia, bo zaczęli się tłumaczyć, i mówić, czego to nie zrobią, żeby się poprawić...
Dowiedziałem się, że rzekomo w dzieciństwie opiekował się mną głównie dziadek, bo oni musieli się zajmować domem i pracą... Niektórzy budują domy, pracują na kilka etatów, a jednak mają czas.
Najbardziej nienawidzę, gdy gadamy z kumplami, a oni rozpoczynają temat "Co ostatnio robiłem z ojcem...". wtedy popadam w kompleksy i mam ochotę się odizolować... Jak dobrze, że są ulice, lasy, parki, baseny... miejsca, gdzie można pobyć z dala od problemów.
Przepraszam, że piszę tu tak osobiste rzeczy. Musiałem to z siebie wyrzucić...
Ja tam niemalże nigdy nie rozmawiam ze swoimi rodzicami ;d Też zajmują się głównie domem i pierdołami...
OdpowiedzUsuńwspółczuje :(
OdpowiedzUsuńja uważam że mam bardzo dobre kontakty z rodzicami (mimo że mam 3 młodszego rodzeństwa)